trescharchi trescharchi
1584
BLOG

Nowe samoloty dla VIP-ów.

trescharchi trescharchi Polityka Obserwuj notkę 35

 

Kancelaria Prezydenta Lecha Wałęsy sondowała u Boeinga możliwość zakupu Boeinga 747, dokładnie takiego samego jakim latają prezydenci Stanów Zjednoczonych („Air Force One”). Uosobienie solidarnościowej skromności, doskonale rozumiejące w jak trudnej sytuacji jest polska gospodarka po fatalnej dekadzie zarządzania nią przez wojskowych od Jaruzelskiego, chciało po prostu latać jak człowiek. Skądinąd trudno robi się „drugą Japonię” z pokładu rozklekotanego poradzieckiego sprzętu – Jumbo Jet pasuje o wiele bardziej. Niestety, kontakt z gigantem lotniczym urwał się po tym, jak Polacy zechcieli dostawy w ciągu dwóch miesięcy. Boeing uznał, że z wariatami nie ma co rozmawiać i sprawa przycichła.

Lech Wałęsa był jednak prekursorem domagania się zmian w polskiej flocie VIP-ów. Paradoksem był fakt, że LOT wycofywał z użytku przestarzałe radzieckie konstrukcje Ił-62M i zastępował je nowocześniejszymi Boeingami 767, natomiast polskie władze nadal musiały latać na sprzęcie pamiętającym czasy ustroju słusznie minionego. Od połowy lat 90-tych mniej więcej co dwa lata ogłaszany był jakiś przetarg – wszystkie kończyły się tak samo. Odwołanie lub unieważnienie, odwołanie lub unieważnienie, tak w kółko. Gdy na scenę wkroczyły tabloidy ze swoim porównywaniem ceny samolotu do mizernej emerytury pani Zenobii, wiadomo było że rzecz długo nie dojdzie do skutku. Nad nowymi samolotami dumały przeróżne instytucje – Kancelaria Prezydenta, MON, Agencja Mienia wojskowego, etc. – dumali też przedstawiciele praktycznie wszystkich partii politycznych i każdemu z nich zabrakło siły przebicia, odwagi cywilnej albo chęci do zmian.

Biuro Bezpieczeństwa Narodowego pracuje nad koncepcją lotniczego transportu VIP-ów. To kolejna próba zapewnienia Polsce normalności w tym względzie. Szef BBN, generał Koziej uważa że powinniśmy kupić: dwa samoloty dalekiego zasięgu i sześć mniejszych. Koziej przekonuje, że wskazane byłoby w najbliższym czasie podjęcie w sprawie zakupu samolotów uchwały Sejmu, ale trudno być optymistą, zwłaszcza po doniesieniach o sztuczkach ministra Rostowskiego z progami ostrożnościowymi. Społeczeństwo mogłoby nie zrozumieć wydatkowania grubych milionów na zakup czegoś, co uważa się powszechnie (a błędnie) za „zabawkę władzy”. W przyszłym roku – dwie kampanie wyborcze, więc im mniej kłujących w oczy wydatków, tym lepiej. Generał Koziej ma prawo czuć się zmartwiony, że jego koncepcja pozostanie prawdopodobnie na papierze.

Na razie utrzymujemy mało poważną prowizorkę. Wynajmujemy od Eurolotu dwa Embraery 175 średniego zasięgu (za Ocean trzeba latać rejsowo). Co warte zauważenia, Eurolot dostarcza maszyny, obsługą zajmuje się PLL LOT – nie wzięliśmy maszyn bezpośrednio od narodowego przewoźnika, bo jego sytuacja ekonomiczna jest niepewna i byłoby niezłym upokorzeniem, gdyby gdzieś za granicą samolot rządowy został zajęty za niezapłacone rachunki*. Eurolot na współpracę z rządem (dysponentem jest Kancelaria Premiera) nie narzeka, bowiem…comiesięczne przelewy z MON to jedyne pewne pieniądze, na które możemy liczyć. Bo LOT za wykonane usługi raczej nam nie płaci. Na prowizorkę wydano do tej pory z budżetu państwa 150 milionów złotych – jakby dobrze poszukać, starczyłoby na dwa nowe samoloty średniego zasięgu.

W tym roku wygasa kontrakt na wynajem samolotów. Już wiadomo, że zastąpiony zostanie niebawem kolejnym kontraktem obowiązującym przez następne cztery lata. Do tego czasu trzeba koniecznie kupić nowe maszyny i wprowadzić je do służby z przeszkolonymi pilotami, być może utworzyć też trzeba (tak uważa generał Koziej) nową jednostkę wojskową zajmującą się przewozem VIP-ów. Spór kto ma VIP-y wozić – cywilne linie czy wojsko – jest do rozwiązania, wiele zależy od wyników wyborów prezydenckich i parlamentarnych.

Ale to akurat najmniejszy problem. Do 2017 (a najlepiej do 2016) roku trzeba: ogłosić i przeprowadzić przetarg (najlepiej bez tak ordynarnych zagrań jak niegdysiejsze żądanie w specyfikacji by samolot miał trzy silniki, co jednoznacznie wskazywało na opcję francuską), modlić się by skargi odrzuconych oferentów nie były dobrze udokumentowane, wreszcie znaleźć kilkadziesiąt (w skrajnym przypadku kilkaset) milionów dolarów w budżecie i już można latać bezpiecznie, dumnie reprezentując nasz kraj. A, byłbym zapomniał. Trzeba jeszcze mieć do tego polityczne cojones, by nie przejąć się oburzeniem w społeczeństwie (sondaże!) pohukiwaniem opozycji, presją mediów.

Ponieważ obecna klasa polityczna cojones nie posiada, sprawę zakupu nowych samolotów możemy odłożyć na półkę. Cóż, będziemy płacić za wynajem. Przynajmniej spółkę Eurolot uratujemy.

*Tę opinię trzeba koniecznie skonsultować z eks ministrem skarbu Mikołajem Budzanowskim, który był święcie przekonany że LOT zamknie rok 2012 z wielomilionowym zyskiem. Pewnym wytłumaczeniem może być archeologiczne wykształcenie ministra.
trescharchi
O mnie trescharchi

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka