Maciej Konarski Maciej Konarski
141
BLOG

Państwo prywatne

Maciej Konarski Maciej Konarski Polityka Obserwuj notkę 7

Trzydziestoletnie rządy Teodoro Obiang Nguemy to spełnienie snu każdego dyktatora – mały kraik do niepodzielnego władania, dużo zysków z ropy i absolutny święty spokój.

W ostatnią niedzielę (29.11.) w maleńkiej zachodnioafrykańskiej Gwinei Równikowej odbyły się wybory prezydenckie. Nikt nie spodziewa się, aby przyniosły one jakieś niespodziewane rezultaty, co więcej - niespodzianka wręcz nie ma prawa się wydarzyć. Można co najwyżej spekulować, czy urzędującemu prezydentowi Teodoro Obiang Nguemie uda się pobić rekord z 2002 roku, kiedy to uzyskał „poparcie” rzędu 97,1 procent.
 
Trudno aby inaczej zakończyły się „wybory” w państwie, którego codzienność jest opisywana przez obrońców praw człowieka za pomocą słów takich jak „horror” lub „piekło na ziemi”. Bezprawie, całkowita arbitralność władz, dyspozycyjne sądownictwo i absolutny brak wolności słowa to codzienność Gwinei Równikowej. Tortury, których okrucieństwa nie powstydziłaby się żadna z totalitarnych bezpiek, pozostają głównym środkiem za pomocą którego władza kontaktuje się ze swymi przeciwnikami, a z więzień, takich jak budząca grozę w całej Afryce „Czarna Plaża”, mało kto wychodzi żywym.

Teodoro Obiang Nguema już od trzydziestu lat niepodzielnie rządzi tym niewielkim państwem (28 051 km² powierzchni, nieco ponad 600 tys. mieszkańców).  Władzę w Gwinei Równikowej zdobył w 1979 roku, kiedy to wyniku zamachu stanu obalił swego wuja Francisco Maciasa Nguemę Biyogo – psychopatę, który w ciągu zaledwie 11 lat wymordował jedną czwartą mieszkańców kraju. Jako nowy dyktator okazał się bardziej obliczalny, co jednak nie zmienia faktu, że Gwinea Równikowa jest uznawana za jedno z najbardziej tyranizowanych państw na świecie, a reżim Obianga - za jeden z najokrutniejszych w całej Afryce.

Co więcej, jest to również reżim wyjątkowo skorumpowany, dla którego państwo to nic więcej jak prywatny folwark. Dyktator i jego rodzina żyją w oszałamiającym luksusie. Syn prezydenta, Teodorin, (który oficjalnie zarabia 4000 dolarów jako minister w rządzie ojca) wydaje na swe posiadłości, jachty, prywatne odrzutowce i luksusowe samochody więcej niż Gwinea Równikowa przeznacza na swój system edukacji.

Równolegle powiększa się nędza w której żyją przeciętni obywatele Gwinei Równikowej. 60 procent populacji żyje za mniej niż dolara dziennie. Śmiertelność noworodków wzrosła ze 103 na 1000 w 1990 r. do 124 na 1000 w 2007 r., a śmiertelność dzieci w wieku poniżej 5 lat ze 170 na 1000 do 206 na 1000. Ironią losu jest, że w tym samym czasie.... PKB kraju wzrosło o ponad 5000 procent. Bogactwo kraju niemal w całości ląduje jednak w kieszeniach skorumpowanej kliki. „Mamy do czynienia z państwem, którego PKB per capita powinno być zbliżone do Włoch czy Hiszpanii, podczas gdy jego mieszkańcy żyją w gorszej nędzy niż ludzie w Czadzie czy Afganistanie” piszą gorzko eksperci z Human Rights Watch.

Pan na baryłkach


Wszystko to wystarczy by umieścić Obianga w jednym szeregu z kreaturami pokroju Saddama Husajna czy Kim Dzong Ila. W porównaniu z nimi kacyk z Malabo nie przykuwa jednak nawet promila okazywanego im zainteresowania. Co więcej, zdecydowana większość światowych przywódców traktuje go nie jak pariasa, lecz jak szanowanego męża stanu.

Gdzie tkwi klucz do „sukcesu” Obianga? Przede wszystkim w ropie naftowej, której Gwinea Równikowa jest trzecim co do wielkości producentem w Afryce. To dzięki 250 tysiącom wydobywanych dziennie baryłek „czarnego złota” Obiang był dla Condoleezzy Rice „dobrym przyjacielem”, zamiast kolejnym punktem na „Osi Zła”. Oczywiście nie miało to związku z faktem, iż przywilej wydobywania gwinejskiej ropy mają przede wszystkim amerykańskie koncerny w  rodzaju Exxon Mobil.

Jeżeli taki przykład daje główny światowy „Promotor demokracji” to trudno by skrupuły okazywali tradycyjnie cyniczni Francuzi czy Chińczycy. Zresztą, nawet papież Benedykt XVI w 2005 roku przyjął Nguemę na prywatnej audiencji.

Cicho jedziesz, dalej zajedziesz

Ropa to jednak wygodne, lecz nie jedyne rozwiązanie tej zagadki. Umówmy się bowiem, że dla obrońców praw człowieka zawsze znajdą się bardziej atrakcyjne tematy – Tybet, Darfur, Guantanamo, Abu Ghraib, czy w ostateczności zakaz warszawskiej parady równości. Leżąca na medialnym końcu świata Gwinea Równikowa nigdy nie wzbudzi takich emocji. Obiang pozostaje tymczasem rozsądnym partnerem handlowym, nie napastuje sąsiadów, nie bawi się w antyimperialistyczne koalicje, nie marzy o broni masowego rażenia – dlaczego więc nie prowadzić z nim interesów?

Teoretycznie i Zimbabwe jest równie mało medialne mogą zakrzyknąć co poniektórzy. Racja, sęk jednak w tym, że rządzący tam Robert Mugabe jest postacią wyjątkowo barwną i za bardzo chyba wczuł się w rolę pogromcy białych i herolda antyzachodniej krucjaty. Łatwo wiec w tej sytuacji obsadzić go w roli Czarnego Luda. Tymczasem Obiang może i przyjaźni się z „towarzyszem Bobem”, lecz jego błędów rozsądnie nie powiela i jak tylko może unika zwracania na siebie uwagi świata.

Ropa i unikanie wychodzenia przed szereg okazują się być doskonałym przepisem na idealną dyktaturę. Rodzina Obianga jeszcze wiele lat będzie więc zapewne władać nieszczęsną Gwineą Równikową – i bawić na światowych salonach.

Powyższy tekst jest częściowo oparty na moim artykule „Cicho jedziesz, dalej zajedziesz”, opublikowanym na łamach Portalu Spraw Zagranicznych 18 listopada 2008 r.

Konflikty.pl - historia i militaria

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka