Okazuje się, że dobijanie rannych, które (hipotetycznie) zarejestrowała amatorska kamera Andrieja Mendiereja nie jest wyłącznie konfabulacją Internautów. Są poważne powody, aby analizować tę kwestię. Okazuje się bowiem, że powstał dokument, który zawiera zeznania autora filmu. Zeznania te krótko i węzłowato mówią, że funkcjonariusze OMON dobijali rannych. Jest oczywistę, że autor amatorskiego filmiku, który zrobił ogromną furorę na Youtube jest najlepiej poinformowaną osobą w temacie, co zobaczył na lotnisku w Smoleńsku.
Sęk w tym, że autor filmu zniknał (być może bezpowrotnie) a jego materiałem do tej pory nikt się nie chciał na poważnie zająć. Mainstreamowe media natychmiast sformułowały teorię bez żadnych podstaw, że strzały to wybuchy amunicji fukncjonariuszy BOR. Interesujące, że dziennikarscy dyletancii są w stanie rozpoznać odgłosy magazynków i na dodatek znają charakterystykę fali dźwiękowej broni Borowców.
Szkopuł w tym, ze pół roku po Katastrofie pod Smoleńskiem dowiadujemy się, że wśród funkcjonariuszy służb specjalnych, najwyższych urzędników w państwie a nawet szeregowych polityków dokument ten był czytany i przekazywany dalej. Zadaje więc pytanie, kto kazał ukryć tę sprawę przed opinią publiczną w kwietniu 2010? Przecież notatka ta wywołałaby wtedy dużo większą sensację niż dzisiaj - myślę, że był to najlepszy moment na zweryfikowanie prawdziwości zeznań i tego dokumentu.
Ustalenie kilku faktów byłoby dziecinnie proste. Kto sporządził notatkę, kto jest faktycznie autorem filmiku, czy zeznania (jeśli w ogóle były) są wiarygodne? Wystarczyłoby do odpowiedzenia na pytanie czy dokument jest prawdziwy czy nie. W państwie prawa tak powinno to wyglądać. Ale Polska państwem prawa nie jest. Niewygodne fakty są ukrywane, a "resztki z pańskiego stołu", które mogą konsumować Internauci są doprawione agenturalną propagandą.
Propagandę tę sieje nikt inny jak Generał Dukaczewski - szara eminencja polityki i służb specjanych. Wspiera go także Gromosław Czempiński:
"W mojej karierze nie spotkałem się jeszcze z takim fałszerstwem – mówi „Rz”. Nie ma wątpliwości, że sporządzono ją w celach rozgrywek politycznych. Podobnego zdania jest gen. Marek Dukaczewski, były szef Wojskowych Służb Informacyjnych." Rp.pl
Gorączkowe zaprzeczanie wiarygodności tego dokumentu jest bardzo symptomatyczne. Wszakże byłby to jeden z najważniejszych dowodów w śledztwie, bądź przesłannka do zdecydowanych czynności prokuratorskich. Tym razem nie mamy do czynienia z materiałem w Sieci, ale z papierem sygnowanym pieczęciami i podpisami funkcjonariuszy służb specjalnych. Jeśli dokument jest nieprawdziwy powinniśmy oczekiwać konferencji prasowej i rzetelnego dementi - a nie chowania się za źle pojętą tajemnicą państwową. Dlaczego Tusk i Komorowski po prostu przemilczeli istnienie notatki?
Linia obrony Dukaczewskiego jest po prostu porażająca. Jego zdaniem to wrogie siły mające wpływy w służbach specjalnych, chcą skompromitować kraj. Że co? A jak mieliby skompromitować kogokolwiek z polskich urzędników, co najwyżej byłaby to kompromitacja OMON i służb rosyjskich, co byłoby pretekstem do uruchomienia międzynarodowego procesu.
Każdy trzeźwo myślący obywatel tego kraju ma inne, o wiele bardziej racjonalne podejrzenia. Być może funkcjonariusze służb specjalnych tak się przerazili, że postanowili natychmiast zatuszować istnienie dokumentu. Zakładając, że gdyby notatka była prawdziwa - każdy rzetelny prokurator musi tak postąpić - pada pytanie, czy przypadkiem nie jest prowadzona jest kampania dezinformacyjna mająca na celu zafałszowanie dowodów i "uwalenie" niewygodnych zeznań.
Argumentem dla tego wnioskowania jest zmowa milczenia wokół "niewygodnych politycznie" materiałów ze śledztwa. Nie znajduję innego wyjaśnienia niż próba mataczenia w śledztwie, skoro o tak ważnym dokumencie dowiadujemy się po kilku miesiącach, gdy na wiele działań jest już zdecydowanie za późno.
Chyba, że ktoś wierzy Generałowi Dukaczewskiemu na słowo. Ale to już jego problem.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka