Spodziewana nowa książka Grossa bardzo słusznie została zaatakowana jeszcze zanim pojawiła się na rynku. Na realmarketink Grossa należy reagować realmarketink mającym temu przeciwdziałać - wojna, to wojna. Nie oszukujmy się, praca nie ma docierać do ludzi, którzy wiedzą o co chodzi. Gross, który doskonale wie, co robi stara się unikać jak może targetu naukowców oraz dobrze poinformowanych - on celuje w osoby o szczerym sercu, ale pozbawione niestety należytej refleksyjności i motywacji do zapoznania się z pełnym kontekstem sprawy.
Oświeceniowe ideały
Czytelnicy prac Grossa w dużej części rekrutują się z szlachetnej warstwy społeczeństwa, której bliskie są ideały oświeceniowego egalitaryzmu. W etyce Oświecenia chodzi o to, żeby wznieść się ponad zmysłowe konteksty i uprzedzenia oraz wypracować uniwersalistyczną teorię i praktykę sprawiedliwości. Racjonalny dyskurs a priori nakazuje porzucenie partykularnych naleciałości i wyrwanie się z kajdan empirycznych ograniczeń. Oświecenie, choć rozumiane dość powierzchownie, jednak sugeruje, że pojęcia narodowo- czy państwotwórcze, to byty wtórne. Liczy się abstrakcyjne wyprowadzenie aksjomatów moralnych i nauczenie globalnego społeczeństwa, jak żyć we wspólnym świecie bez urwania sobie na wzajem łbów. W ten sposób dyskurs rozprawiający się z nacjonalizmem jest przeprowadzony z pominięciem kontekstów personalnych czy politycznych motywacji - należy dopuszczać wszystkich bez wyjątku do krytyki całości dostępnej człowiekowi wiedzy. Niestety w ten sposób do idealnego świata Oświecenia przedostają się menty i szumowiny, które czują się w "nowym ładzie" jak ryby w wodzie. Gross jest tego koronnym dowodem.
Target Grossa
Uważam, że cynicznych antypolaków jest w grupie czytelników Grossa zdecydowanie mniej - w przeciwnym wypadku nie dałoby się w ogóle wylansować wizerunku Grossa i jego książek, jako niezależnego bastionu walki z uprzedzeniami na tle narodowościowym. Na dodatek jego książki są dlatego kupowane przez Polaków, że pisze je Polak. Z tego samego powodu są publikowane poza granicami naszego kraju. Pokutuje bowiem naiwne przekonanie, że Polak nie będzie oczerniał własnego narodu. Zatem musi być faktycznie dobrym człowiekiem i niezależnym badaczem faktów. Powzięte założenie w ogóle nie uwzględnia aspektu "sprzeniewierzenia się". Tak, jak nazim miał kolaborujących z nim Żydów, jak komunizm był zasilony Rosjanami mordującymi własnych obywateli, tak każdy naród może mieć publicystę, który opluwa własną Ojczyznę. Przynależność do określonej grupy społecznej nie świadczy automatycznie o lojalności. Tylko najstarsze narody świata, które długo pracowały na własny dobrze pojęty nacjonalizm, potrafią zachować wewnętrzną spójność światopoglądową i moralną. A to przecież także nie jest regułą.
To bardzo wiele tłumaczy. Dodajmy brak wiedzy, brak czasu na sprawdzanie, jak się faktycznie sprawy mają. Dorzućmy promocję w mediach. Pamiętajmy, że są "środowiska", które żerują na słabości naszego społeczeństwa do formułowania jednoznacznych postaw moralnych. Jesteśmy narodem dość młodym bez względu na naszą długą tradycję. Społeczeństwo wyrżnięte przez wojnę, okupację i komunizm odbudowuje się powoli. Zachłyśnięci europejskością oraz ideałami Oświecenia, tracimy z oczu nie tylko własny kraj i narodowe wartości, ale także z ufnością dziecka wierzymy innym - Niemcom, Rosjanom czy Anglikom. Nie przewidujemy, że możemy zostać sprzedani i wykorzystani, bo mamy atrakcyjny rynek zbytu dla zachodnich gospodarek i kawał ziemi do zagospodarowania. Dodając jeszcze do tego neoheglowski paradygmat końca historii naiwniaka Fukuyamy, że o to skończyły się konflikty zbrojne, bo ludziom bardziej opłaca się rywalizować w demokracji (Panowie siłują się z Panami, a nie z niewolnikami) jesteśmy kompletnie nieprzygotowani na nieoczekiwany bieg wydarzeń.
Czemu od razu socjologiem?
Tak widziałby sprawę socjolog. Czy Gross jest także socjologiem? Myślę, że tak. Bo dokonał skutecznej analizy kondycji polskiego społeczeństwa i warunków politycznych, co pozwoliły mu powziąć decyzję, że oto nadarza się okazja, by dokopać Polakom (nie interesują już mnie motywy). Grossowa inżynieria społeczna dobrze działa, bo znalazła podatny grunt oraz wsparcie mediów, aby rozkwitnąć i zarazić nowotworem potencjalnie zdrowe tkanki. Za Grossem ciągnie się cały sztab specjalistów oraz poplecznicy, którzy zacierają łapy, na jakich to frajerów udało się trafić. Drwina z Polaków w zaprzyjaźnionych redakcjach, jeśli tylko można byłoby ją nagrać na kamerkę video i wrzucić na YouTube, zawinęłaby Grossa z Polski na nastepnie sto lat. Ale jest to wiedza doskonale pilnowana, szyfrowana asymetrycznymi kluczami komunikacji - nie mamy dostepu do niejawnych informacji i mieć nie będziemy.
Tylko, że...
Chciałem w tym miejscu zaprotestować przeciwko jednemu krzywdzącemu uproszczeniu, że Gross jest socjologiem a nie historykiem. Co to znaczy? Że socjolog jest kombinatorem, a historyk pisze prawdę? Przecież może być dokładnie odwrotnie - nic nie obliguje historyka do rzetelnej analizy faktów, jeśli on nie ma w sobie etyki badacza. Metoda naukowa wypracowana przez historyków jest zdecydowanie przeceniana przez nich samych. Owszem, historycy wiedzą jak weryfikowąc źródła - w tej materii są mistrzami. Ale patentu na pisanie prawdy nie mają, bo do tego trzeba mieć kręgosłup moralny i niezależną duszę. Takiego kręgosłupa nie zapewnia akademickie wykształcenie oraz synekura na uniwerku. Zwrócmy także uwagę na fakt, że książki Grossa nie wymagają wielkiej wiedzy specjalistycznej. Nie są to analizy źródeł pisanych w starożytnej łacinie. Nie ma tam relacji wyrytych na tabliczkach z marmuru. Relacji Grossa nie trzeba datować węglem C12, żeby dojść jak bardzo się on myli albo mówi prawdę. Antysemityzm polski powien być rzetelnie sprawdzany krok po kroku, wiarygodność rózmówców weryfikowana wszelkimi dostępnymi metodami. Chodzi o to, żeby mieć uczciwą metodę dociekania, jak było naprawdę.
Złudzenie kultur eksperckich
Kultury eksperckie według Giddensa opanowały nasze umysły - wydaje nam się, że najlepiej leczą lekarze z dylomami, najpiękniejsze wiersze piszą zawodowi poeci, polityk to absolwent politologii, a teolog musi mięć błogosławieństwo papieża. To zupełne postawienie sprawy na głowie. W ostatecznym rozrachunku ważne jest przecież kto łże, a któ mówi prawdę.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka