Na obecną chwilę ważne są dla mnie dwie rzeczy. Mainstream spreparował zarzuty pod adresem generała Błasika, które następnie były kolportowane nie tylko w mediach, ale także w oficjalnych wypowiedziach polityków fakcji rządzącej (i zaprzyjaźnionych). Należy więc, gdy już uda się powołać niezależny zespół ds. zbadania „Katastrofy pod Smoleńskiem” przesłuchać nie tylko urzędników państwa polskiego, którzy kolejny raz obrzydliwie kłamią, ale także redaktorów mediów zaprzyjaźnionych. Logiczne jest, że mamy tu do czynienia ze „spółą” i grą w jednej drużynie. A to przestępstwo – świadoma, instrumentalna manipulacja. Nie ma dowodów na to, że Błasik był w kabinie pilotów. Na jakiej podstawie Donald Tusk i jego pomagierzy żyrowali zarzuty wobec generała?
Druga sprawa. Brak nagrania świadczącego o obecności Błasika w kokpicie, to jedno. A drugie – brak kokpitu. Nie ma nagrań, nie ma kokpitu, a na generale psy powieszono w pierwszym tygodniu katastrofy. Co ma u licha znaczyć „w strefie kokpitu”? Przecież ten rząd sam przyznaje, że nie ma ważnego elementu polskiego samolotu. Ale nie przeszkadza to twierdzić, że byli w nim jacyś ludzie spoza załogi. Nawet jeśli mam wierzyć Rosjanom (zasadniczo nie mam podstaw im w nic wierzyć), że nie przenosili zwłok, to może w „strefę kokpitu” dostały się ciała ze „strefy ogona”?
No dobrze. Proponuję jednak rozważyć szczególny przypadek, że Błasik był w kokpicie, ale jego głos nie zarejestrował się na taśmach (nic nie mówił, mówił za cicho czy inne takie mało prawdopodobne rzeczy). Zanim jednak, chciałbym uczynić mały akapit wstępu.
Wiem, że „frenetyczny sprzeciw” wobec klichowych, tuskowych i anodinowych „ustaleń” służy prawdzie. Ta katastrofa ma wymiar społeczny, bo na opozycji wobec rządowej narracji ciąży ogromne odium „społecznego dowodu słuszności”. Od początku Smoleńsk „szyto” według teorii psychologii społecznej, że ludzie sugerują się tym co mówią inni, zwłaszcza jeśli chodzi o większość lub znaczną reprezentację społeczeństwa. Wersja z błędem pilotów (a potem z kozaczącymi pilotami i pijanym generałem) miała być naturalnym wyjaśnieniem dla wszystkich MWZWM, poprawnych politycznie, nie-ciemnogrodu czyli tzw. myślących racjonalnie. Teraz „smoleńskie wahadło” zawraca i obala wersję rządową. Na jakiej podstawie sformułowano oskarżenia? Człowiek myślący nie może sobie nie zadać tego pytania.
Tym samym przechodzę do sedna. Ponieważ nie wierzę w autentyczność nagrań ani z kabiny pilotów, ani z wieży, uważam, że nagrania mogły być zmontowane z innych lotów, sądzę, że hipoteza 2M jest bardzo racjonalna i mogło być użyte do akcji drugie lotnisko w tym samy mieście (Jużnyj) albo Witebsk, nie mogę się opierać na podejrzanych dowodach. Fałszerstwo nagrań można przeprowadzać w nieskończoność – jutro mogą znaleźć się nagrania, w których Błasik jednak się na magnetofon nagrał. I co wtedy? Wtedy „smoleńskie wahadło” wykona kolejny cykl i zmiecie jednym posunięciem wysiłek opozycji, która skutecznie obnaża kłamstwa tego rządu. Należy być na to przygotowanym.
Co najwyżej śmieję się w kułak z Komisji Burdenki 2, że nie miała pod ręką taśm, na których Błasik jednak się odzywa. I podrzucili Tuskowi kukułcze jajo. Chaos na potęgę Państwo Zamachowcy, no ale zbrodnia doskonała nie istnieje, jak wiadomo. Dojdziemy prawdy.
Tak więc załóżmy, że Generał Błasik był w kabinie pilotów. Czy to znaczy, że spowodował katastrofę? Bynajmniej. Jeśli piloci mieli więcej czasu na reakcję, niż wynika to z podejrzanych taśm i stenogramów, jeśli na pokładzie rozegrał się zupełnie inny scenariusz niż ten, który nam się cały czas podsuwa pod nos, to również wypadki na pokładzie mogą być zupełnie inne. Dowództwo sił powietrznych, które miało lecieć Tupolewem (choć wiele wskazuje na to, że poleciało Jakiem i w ogóle nie było generałów w Tu-154M) w sytuacji zagrożenia życia zaczęło działać (hipoteza). Piloci też ludzie i nie mają ochoty na śmierć. Wystarczyłoby, żeby zawiodłaby awionika i samolot zaczął pikować. Wtedy na miejscu potrzebni są wszyscy, którzy mogą i potrafią działać. Ja tak rozumuję, jako cywil, choć mam świadomość, że procedury wojskowe, to zupełnie inna sprawa.
W każdym razie. Hipotetyczna obecność Generała Błasika w kabinie nie implikuje żadnych negatywnych konsekwencji dla przebiegu wydarzeń. Tak może sądzić jedynie ten, kto posługuje się złą wolą lub nie rozumie konsekwencji reguł logicznego myślenia. W temacie Smoleńska nie wiemy prawie nic i poniedziałkowe stenogramy polskich kryminologów wnoszą do układanki jedynie cząstkę prawdy.
"Uwaga: Czytanie tego bloga, samodzielne przemyśliwanie zawartych w nim treści, nieskrępowana krytyka, dzielenie się zamieszczonymi na blogu opiniami ze znajomymi, rodziną, kol. z pracy oraz powoływanie się na te opinie w jakikolwiek inny sposób - bez zgody autora surowo wzbronione. Wszelkie odstępstwa od ww. postanowień mogą zostać zniesione po uprzednim złożeniu podania w 3 egzemplarzach oraz merytorycznym uzasadnieniu wniosku"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka