Anonymous pomaga rządowi

Zablokowanie witryn rządowych oraz partyjnych stron internetowych należących do polskiej mafii politycznej może mieć skutek trochę nieoczekiwany – być może najjaśniejszy miłościwie panujący Donald Tusk wespół z dozorcą żyrandola rozpocznie pierwszą spektakularną wojnę z cyberterroryzmem. Do tej pory Polacy nie bardzo wiedzieli, co to ten cyberterroryzm i walka z zamaskowanym wrogiem – wejdą nam na pocztę, zablokują strony z treściami dla dorosłych, zdelegalizują anonimowość na forach internetowych? Tego przeciętny Kowalski nie mógłby zdzierżyć nawet w imię pokoju na świecie. Kontrola Internetu? Nie w tym życiu.

Teraz się Kowalski dowiedział z czym walczy premier. Ci źli hakerzy poblokowali strony w sumie ważnych instytucji. Może i one wysysają kasę z budżetu, ale żeby blokować od razu? „Premier, jako dobry gospodarz nie mógłby pozwolić, żeby jakaś gówniarzeria panoszyła się w sieci.” Może nie każdy naiwny, tak sobie pomyśli, ale do wielu trafi podobna argumentacja. Wojnie z cyberprzestępcami powiedzą tak (albo przynajmniej nie powiedzą nie).

Nie wiem, czy Anonimowi działają na zlecenie polityków. Może tak, może nie. Trudno mi się wypowiedzieć wiążąco. Ale lepiej, jeśli mają konkretne kwity na ekipę Tuska, bo rozpoczęli wojnę z przeciwnikiem słabym w Internecie, ale mocnym w propagandzie, który zaistniałą sytuację bezwzględnie wykorzysta. Jeśli straszą polską mafię dokumentami, jakimi się pies z kulawą nogą nie zainteresuje lub co gorsza, których nie mają lub nie zamierzają pokazać, to biada Internautom.

Skończy się dla tych ostatnich wolność w Internecie.