
Z legend i baśni wybierają moje imię
Jak Lautrec dla Suzanne
Budują świątynie
Fundamentem upadła ja
W snach ubierają mnie w jedwabie i tiule
Podkreślają motyw róż i krwi jak w Carmen
Wyplatają z kaprysów ażurowe koronki
Szyją białe suknie na swój styl
Moje ciało splecione dreszczem rozkoszy
Żywym miastem grzechu jest
Przechadzają się po nim nocą panowie
Nagimi ulicami pagórków i rzeźb
W przestrzeniach ogrodów i tarasów
Pomiędzy filarami ud – soczyste wiśnie
Zrywają i wkładają palcami do ust
Spełniając zachcianki myśli zdrożnych
Zraniona męskim nasieniem
Maluję niedokończony obraz swój
Spływającym po policzkach z rzęs
Tuszem Maybelline z liczbą Milion
Ślad szminki pozostawiony na koszuli
To pieczęć miłosnej pieśni
To znak mój. Szkaplerz duszy
W ręku ściskam studolarowy banknot
Katuję w euforii duchowe i fizyczne kształty
Moja psychika raz błyśnie raz zgaśnie
Słyszał pan o brzytwie sumień? Wtedy
Myśli są głębsze niż sakiewka kurtyzany
Sława Konacka
zapraszam na strony www.twojewiadomosci.com.pl
Inne tematy w dziale Kultura