Pani Ewa Wanat na złość PiS emigrowała. Emigrowala, jak sama pisze na stronach kobieta.onet.pl, do Berlina by za grantowe pieniądze napisać jak zmienily się Niemcy i Niemieccy obywatele od faszystowskiego państwa i nazistowskiej mentalności w demokratyczne i tolerancyjne społeczeństwo. Wyszedł na pewno panegiryk, bo przecież zleceniodawca tego oczekiwał i za to płacił. Nie tylko pani Ewie. Tą ścieżką podążyło wielu przed nią i pewnie podąży wielu po niej. Zwłaszcza, że kupione tuby medialne są lepsze i tańsze od zaspokojenia roszczeń sąsiada za zniszczenia i straty wojenne. Czy pani Ewa odniosla sukces? Niewątpliwie. Jest freelancerem. Realizuje sie w projektach, zleceniach i umowach o dzieło. Marznie w mieszkaniu bo piec grzewczy zreperują lub nie za jakiś czas. Ma za to klub fitness naprzeciwko i może się tam zagrzać i wykąpać. Rewelacja. Za to w lecie, może epatować berlińczyków swoją figurą na plażach nudystów co nie wątpliwie jest objawem tolerancji. Wreszcie wiąże koniec z końcem. Może wróci łaskawie do kraju na emeryturę, choć czy ma do czego? W Warszawie "przyjaciele" i znajomi raczej będą pokpiwać z osiągnięć i dopytywać o partnera, a w Berlinie można poznać wielu ludzi LGBT i żyć z dnia na dzień. W Berlinie samotność tak nie doskwiera bo społeczność jest kolorowa, barwna nawet dla 60 latki. Czyli da się żyć na emigracji pisząc pięknie o sponsorach, realizować w grantach fundacji niemiecko-polskiej, uświadamiać rodaków na łamach Onetu i czekać... na Godota? Na wszelki wypadek na miejscu głównych redaktorów onet trzymał bym się za stołki bo nie wiadomo czy nie wróci zauważona przez właścicieli by "zrobić w tym kraju "ordnung.
Inne tematy w dziale Kultura