11 Września do toruńskiego muzeum, siedziby MTV w warszawie i warszawskiego sądu trafiły tajemnicze przesyłki z książką islamskiego radykała Adnana Oktara. Album robił wrażenie- duży format, duża ilość bardzo dobrych zdjęć. Napisany był po angielsku i dotyczył zagadnień związanych ze stworzeniem świata i teorią ewolucji.
Potem okazało się, że podobne paczki dotarły do muzeów w Zielonej Górze, Elblągu i Łodzi.Przesyłki wysłano z Niemiec, wszystkie były adresowane imiennie i dostarczone przez kuriera.
Pierwszy alarm dotarł z Torunia i Warszawy, gdzie pracownicy znaleźli ostrzeżenia przed takimi przesyłkami- wyemitowała je amerykańska telewizja FoxNews.
Do przesyłek popędziła straż pożarna, sanepid, policja i sztaby kryzysowe. Wstępne oględziny nie wykazały obecności podejrzanych substancji. Mimo to pracowników mających kontakt z paczkami odizolowano, pomieszczenia poddano dezynfekcji, paczki powędrowały w specjalnych pojemnikach do laboratorium. Badania miały potrwać przynajmniej 72 godziny.
I tu nasze służby zaczęły robić rzeczy mocno zastanawiające.
Po pierwsze nikomu nie przyszło do głowy, aby ostrzec innych przed takimi paczkami. Skutek tego był taki, że np. w muzeum w Łodzi, gdzie paczki te dotarły po południu ludzie mający z nimi kontakt poszli niczego nieświadomi do domu. Dopiero następnego dnia ktoś znalazł informację w jakiejś lokalnej gazetce (tego dnia w internecie praktycznie nie było żadnych innych informacji na ten temat). Trudno powiedzieć w ilu placówkach w ogóle nie zorientowano się, że przesyłki mogą stanowić zagrożenie. Wystarczyło kilka telefonów albo w ostateczności ostrzeżenie w mediach, aby nikt tych paczek nie dotknął.
Po drugie nasze specsłużby nie wpadły na to, że brak podejrzanych substancji nie wyklucza obecności jakichś zjadliwych mikrobów. Pracownicy, którzy mieli kontakt z albumami po prostu wrócili do domu. Autobusami, tramwajami, robiąc po drodze zakupy i wstępując na obiad do restauracji. Gdyby zostali zarażeni niebezpiecznym wirusem mogli go roznieść po całym mieście.
Tak samo wyglądało to następnego dnia w Łodzi. Specjalne służby w kombinezonach i maskach, sztaby antykryzysowe, policja kryminalna, Sanepid. Z pracownikami dotykającymi albumów lekarz przeprowadził wywiad pytając jak się czują i gdzie sugerowano się tym, że osobom które mają styczność z albumami dzień wcześniej w Toruniu nic nie jest.
Dla mnie to niewyobrażalne lekceważenie niebezpieczeństwa- 10 przesyłek mogło być czystych, a jedna wyludnić milionowe miasto. Na razie nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie jaki cel miała ta akcja. Nie wiadomo kto te paczki wysłał, nie wiadomo po co to zrobił. Wiadomo za to jedno- dla służb, których zadaniem jest ochrona przed zagrożeniem epidemiologicznym akcja ta była kompletnym zaskoczeniem. Jest to też sygnał dla autorów tego zamieszania, że w Polsce nie istnieją procedury, które były by w stanie powstrzymać rozprzestrzenianie się groźnych wirusów dostarczonych w przesyłkach pocztowych. Lepiej żeby służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo zaczęły pracować nad procedurami na taką okoliczność. I traktować każdą taką sprawę poważnie, bo kolejne zbagatelizowane ostrzeżenie może kosztować życie wielu ludzi.
Kilka linków:
http://miasta.gazeta.pl/zielonagora/1,35161,4483534.html
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,4479071.html
http://www.portel.pl/artykul.php3?id_akt=25576&id_dz=1
Na niektóre tematy mam swoje własne zdanie, na inne zdania nie mam. Innych możliwości nie ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka