fot. Marcin Żegliński
fot. Marcin Żegliński
Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność
754
BLOG

Żyć z oceniania innych czyli ratingi za kasę

Tygodnik Solidarność Tygodnik Solidarność Gospodarka Obserwuj notkę 0

Profesjonalna ocena sytuacji, zwłaszcza niezależnej instytucji, zawsze pozwala lepiej ocenić podejmowane ryzyko. Ale czy dziś istnienie agencji ratingowych ma sens? Czy są niezależne?


Nie każdy musi się znać na wszystkim. Nie każdy mógłby się znać na wszystkim. Dlatego korzystanie z profesjonalnych ocen przygotowanych przez analityków może być bardzo przydatne. W globalnym świecie, gdzie gigantyczne zmiany potrafią zachodzić w ciągu kilku sekund, nie sposób sprawdzać wszystkich potencjalnych inwestycji. Dlatego na początku XX wieku w USA powstała pierwsza agencja ratingowa.

Obligacje na torach

W 1909 r. John Moody przygotował pierwsze profesjonalne oceny obligacji 250 największych ówczesnych amerykańskich spółek kolejowych. Opublikował dane statystyczne na ich temat i analizy kredytowe wprowadzając stosowany do dziś kod literowy, który określa papiery dłużne od najlepszych (oznaczone jako AAA) do śmieciowych (oznaczone jako D).
Szacuje się, że dziś na świecie działa co najmniej kilkadziesiąt dużych agencji ratingowych. Większość z nich oferuje swoje usługi lokalnie, ale największe działają na rynku światowym. Najbardziej renomowane są trzy agencje z USA: Moody's Investors Service, Standard & Poor's i Fitch IBCA. Od 2001 r. agencja Fitch jest obecna w Polsce, kiedy to kupiła połowę udziałów w jednej z polskich agencji ratingowych.
Na czym zarabiają agencje? Płaci im się za bardzo szczegółowe i specjalistyczne oceny i analizy rynku finansowego oraz za dokonanie oceny zdolności kredytowej konkretnych instytucji. Z tego tytułu mają ok. 80 proc. zysków. Zwykle płaci ten, kto chce poddać się ocenie.
- Agencje ratingowe powstały, aby oceniać wiarygodność kredytową różnych podmiotów. Bo np. bank, sprawdzając zdolność kredytową klienta, może sobie pozwolić na prześwietlenie jego sytuacji, sprawdzenie obecnych dochodów i długów oraz tego, czy je spłaca. Ale w wypadku dużej instytucji, która np. emituje obligacje, takie sprawdzenie jest znacznie trudniejsze. Stąd powstały agencje ratingowe, które publikują ratingi, czyli oceny zdolności wiarygodności kredytowej, którymi można się posługiwać podejmując decyzje o np. zakupie obligacji danego państwa czy przedsiębiorstwa – tłumaczy Adam Korecki, dyrektor departamentu obsługi klienta Domu Maklerskiego TMS Brokers.
Jak słusznie zauważa Adam Korecki agencje ratingowe w założeniu miały być niezależne. Tymczasem coraz częściej oskarża się je o takie publikowanie ocen, które wprowadza inwestorów w błąd lub pozwala zarobić gigantyczne pieniądze przewidując reakcje na rynkach światowych (chodzi np. wybór dni, gdy dany rating jest podawany do publicznej wiadomości jak i wprost fałszowanie ocen).
Kto może za tym stać? Jedna z największych agencji – Fitch kontrolowana jest przez jednego człowieka. Poprzez udziały w różnych spółkach wpływ na nią ma Francuz Marc Ladreit de Lacharrière. Mówi się także, że na obniżeniu ratingu USA zarobił jeden z największych rekinów światowej finansjery George Soros.
- Agencje na pewno nie są bez winy. Nie zawsze są niezależne. Nie zawsze przedstawiają w pełni wiarygodne oceny. Np. widzieliśmy w latach 2007 – 2008, że potrafią działać zupełnie wbrew zdrowemu rozsądkowi. Gdy było już bardzo źle na rynku kredytów hipotecznych w Stanach Zjednoczonych to agencje nadal wystawiały wysokie oceny poszczególnym instrumentom finansowym. O ile wiem polegało to na tym, że ocena wiarygodności poszczególnych papierów była zlecana przez banki, które je emitowały. Więc agencje ratingowe wiedziały, że powinny je dobrze oceniać, bo inaczej nie mogły liczyć na kolejne zlecenia. Straciłyby klienta – tłumaczy Adam Korecki.
Słynny bank Lehman Brothers, którego upadek stał się bezpośrednią przyczyną kryzysu światowego, do ostatnich dni miał bardzo wysokie ratingi. Mimo że akcje spółki spadały już prawie dwa lata (a więc gracze rynkowi widzieli, co się dzieje na rynku kredytów hipotecznych w USA), oceny banku zostały obniżone do poziomu spekulacyjnego przez trzy największe agencje dopiero po tym, jak spółka ogłosiła bankructwo.
- Dałem się zwieść ratingowi, nie studiując dokładnie sprawozdań finansowych AIG notowanej na giełdzie. Kurs AIG spadał szczególnie intensywnie w pierwszej połowie roku. No, ale rating był generalnie przyzwoity, a kryzys był przecież wszędzie, więc lekka obniżka ratingu  była usprawiedliwiona. Niestety, widać że żyjemy w świecie finansów coraz bardziej wirtualnych – ocenia jeden z inwestorów, który stracił na inwestycjach korzystając z „niezależnych” ratingów.

Polska – dwie oceny

Mamienie zieloną wyspą przynosi jeden efekt: ogólnego zadowolenia rządzących. Tymczasem Polska także poddawana jest ocenie agencji ratingowych. I oceny te potrafią być diametralnie różne.
Przedstawicielka agencji Moody’s Kirsten Knight zapewniała ostatnio, że nasz kraj jest bardzo stabilny, a Polsce słusznie należy się ocena ratingowa A2 z perspektywą stabilną. Przypomniała, że Polska była jedynym krajem UE, który w 2009 roku uniknął recesji. Jej agencja przewiduje, że nasze  PKB w tym roku wzrośnie o 4 pkt. proc., a w przyszłym o 3,7 proc. Inflacja ma maleć i wynosić odpowiednio 3,8 oraz 2,7 proc.
Inaczej ocenę ratingową Polski przedstawiła jedna z dużych chińskich agencji. A kraj ten wraz z rosnącym znaczeniem gospodarczym na świecie ma także coraz więcej do powiedzenia w sprawie finansów.
Dagong Global Credit Rating Co., Ltd. zmieniła naszą prognozę ze stabilnej na negatywną. Zdecydowano się na taki ruch, bo zaczyna ujawniać się negatywny trend w pozyskiwaniu przez Polskę inwestycji zagranicznych. Chińscy analitycy wskazują na za dużą obecność krótkoterminowego kapitału na polskim rynku i zbyt szybki wzrost zadłużenia zewnętrznego polskiego rzędu. Ich zdaniem nasza stabilność w zbyt dużym stopniu zależy od inwestycji zagranicznych. Jeśli to się nie zmieni, nasz rating się pogorszy.
Agencja przewiduje, że wybory wygra PO i dalej będzie prywatyzować majątek narodowy, co w średnim okresie zapewni dopływ gotówki. Problem pojawi się, kiedy nie będzie już co sprzedawać. Chińscy analitycy wskazują na znaczne problemy w przyszłości, mimo prognozy wzrostu PKB w tym roku o 4,2 proc. „W perspektywie długoterminowej widzimy jednak zagrożenia dla stabilnego wzrostu z powodu niezbilansowanej konsumpcji i inwestycji, kontroli głównych obszarów polskiej gospodarki przez zagraniczne fundusze oraz starzenia się społeczeństwa” – czytamy w opinii agencji Dagong Global Credit Rating. Podsumowanie i ocena przyszłości naszego kraju brzmi najbardziej dramatycznie: „Zagrożenie zewnętrzne Polski jest widoczne i powoduje nieco gorszą ocenę wypłacalności Polski w dewizach od oceny wypłacalności w walucie lokalnej. Rachunek bieżący Polski nadal wykazuje deficyt, finansowany głównie z krótkoterminowego zadłużenia zagranicznego, co powoduje dalszy wzrost udziału zadłużenia walutowego. Przy niskich rezerwach walutowych osłabia się zdolność Polski do przetrwania zewnętrznych zawirowań”.
Ale skąd się biorą różne oceny tego samego kraju?
- To różnica metodologiczna. Wiele zależy od pracujących tam analityków. Może być tak, że jeden przyjmie bardziej optymistyczną prognozę wzrostu produktu krajowego, co w perspektywie kilkuletniej się kumuluje i znacznie polepsza stosunek PKB do długu publicznego na korzyść danego kraju. Będzie się wydawało, że ten dług za parę lat będzie mniejszy. Inny zaś skorzysta z bardziej pesymistycznych prognoz, które wykażą, że ten dług będzie narastał, a wzrost PKB będzie wolniejszy. Stąd może się brać różna ocena – tłumaczy Adam Korecki z Domu Maklerskiego TMS Brokers.

Europa swoje


Nie tak dawno kilka europejskich krajów przeżywało wielkie problemy finansowe. Problemy Grecji, Portugalii czy Hiszpanii skłoniły inwestorów do wycofania się z tych państw. Ale być może już niedługo agencje obniżą rating Francji. To będzie dla inwestorów szok porównywalny z tym, co się stało po obniżeniu ratingu USA. Choć czy sam spadek oceny Stanów Zjednoczonych z AAA na AA+ powinien wywołać aż taki popłoch?
- Obniżenie ratingu USA o jeden stopień z AAA na AA+ samo w sobie nie powinno spowodować tak nerwowej reakcji inwestorów. Problemem są raczej aktualnie panujące na rynku nastroje. A te są złe. Na rynkach akcji panuje silny trend spadkowy. Gdyby takiego obniżenia dokonano podczas hossy, przypuszczam, że indeksy mogłyby spaść o jakieś 1 do 1,5 proc. i po paru dniach wszystko wróciłoby do normy. Ale teraz podsyciła panikę na rynkach. Ale przecież samo obniżenie ratingu o jeden stopień nie jest aż tak znaczące. Politycy i po części media chcą zrobić z agencji ratingowych kozła ofiarnego. Pamiętajmy, że gigantyczne zadłużenie państw jest winą polityków. To trochę tak, jakbyśmy mieli pretensje do lekarza za to, że stawia diagnozę – tłumaczy Adam Korecki.
Obawiając się podobnej sytuacji w Europie władze Unii Europejskiej i jej najsilniejszych krajów (przede wszystkim Niemiec) pracują nad uregulowaniem rynku agencji ratingowych. Zastanawiają się także nad powołaniem swoich własnych agencji.
- Wyobraźmy sobie, że UE powoła własną agencję, która będzie oceniać wiarygodność kredytową poszczególnych państw wchodzących w jej skład. Stałaby się więc sędzią we własnej sprawie. Jak wyglądałaby wiarygodność takiej agencji? – pyta Korecki.

Maciek Chudkiewicz

Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc

niezależny magazyn społeczno-polityczny.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka