HREIT ma trudności, nikt tego nie ukrywa, ale realizuje inwestycje i w miarę możliwości stara się spłacić zobowiązania. To nie jest firma krzak, handlująca powietrzem albo śmieciowymi wierzytelnościami jak GetBack. Tu są konkretne inwestycje: spółki z grupy HREIT zrealizowały już 12 projektów, w tym 5 już w trakcie trwających postępowań, mówi w rozmowie z SALON24 mecenas Paweł Jabłoński, przedstawiciel dewelopera.
Kilka dni temu w Sądzie Rejonowym w Warszawie doszło do sytuacji, która budzi spore emocje. Z trzyosobowego składu sędziowskiego, prowadzącego sprawę upadłości BDC Development, została odsunięta sędzia, mimo że przebywała na urlopie. W jej miejsce natychmiast wyznaczono inną sędzię, a nowy skład sądu już z jej udziałem w ekspresowym tempie powierzył zarząd przymusowy spółce Rymarz Zdort Maruta Kubiczek Restructuring S.A., kierowanej przez Marcina Kubiczka. Może Pan wytłumaczyć, co tam się faktycznie wydarzyło?
Paweł Jabłoński, adwokat: - Tempo rzeczywiście było ekspresowe: trwało to dokładnie 12 minut. O godzinie 10.59, o czym wiemy, bo są godziny złożenia podpisów elektronicznych, przewodniczący podejmuje jednoosobowo decyzję o zmianie składu orzekającego i wskazuje ręcznie, bez losowania, nową sędzię. O godz. 11.11, czyli 12 minut później, ta sędzia podpisuje orzeczenie o ustanowieniu zarządu przymusowego, czyli najsurowszego możliwego środka zabezpieczającego.
Pani sędzia wyraźnie ma dar szybkiego czytania.
- Bądźmy poważni. Jeśli ktoś chce, może wierzyć, że w 12 minut da się zapoznać nie tylko z wnioskiem (wraz z załącznikami liczył kilkadziesiąt stron), ale z całymi aktami sprawy. Tu na pierwszy rzut oka widać, że doszło do podpisania się pod orzeczeniem bez zbadania sprawy. Coś takiego jest niezgodne z prawem, ponieważ obowiązkiem sądu jest dokonanie wszechstronnej analizy wszystkich zgromadzonych dowodów. Tu nie mogło być nie tylko wszechstronnej, ale w ogóle żadnej analizy! To rażące nadużycie władzy sędziowskiej i mocna poszlaka, że decyzja była tak naprawdę podjęta zupełnie gdzie indziej, poza naradą sędziowską. Dlatego moi klienci zaskarżyli to postanowienie i domagają się również wyłączenia ze sprawy sędzi, która podjęła decyzję w taki sposób.
Może to dobrze, że sądy zaczynają w końcu szybciej działać?
- Ta szybkość jest niestety bardzo wybiórcza… W tym samym postępowaniu złożyłem niemal w tym samym czasie wniosek o dostęp elektroniczny do akt sprawy. I ten wniosek na rozpoznanie czekał 7 dni! Prosty wniosek, który wymaga tak naprawdę jednego kliknięcia, bo jeśli jest złożone pełnomocnictwo, to dostęp się przyznaje i tyle. Nawet gdyby ktoś się uparł, żeby dodatkowo zweryfikować pełnomocnictwo, ale zapewniam, że taka czynność zajmuje może kilka godzin, a nie 7 dni. Tymczasem w znacznie poważniejszej sprawie decyzję podjęto w 12 minut. Moim zdaniem coś tu jest nie tak.
Coś jest nie tak – to znaczy?
Ktoś ewidentnie dąży do upadłości moich klientów. Wszystko wbrew faktom, a także wbrew interesom wierzycieli i nabywców lokali. Spójrzmy na przebieg wydarzeń: moi klienci przedstawili plan restrukturyzacyjny, który jeszcze na początku tego roku został zaakceptowany przez nadzorcę sądowego. Spółki grupy HREIT działają, kontynuują inwestycje, za chwilę zakończony będzie duży projekt w Nowym Dworze Mazowieckim, potem kolejny… Tymczasem nagle kilka miesięcy temu niektórzy ludzie zaczęli rozgłaszać, że jedynym wyjściem jest upadłość. Wtedy uruchomione zostały działania, aby do tego doprowadzić
Jakie działania?
Procedura o ogłoszenie upadłości została wszczęta w marcu, w czerwcu wyznaczono tymczasowego nadzorcę sądowego – Marcina Kubiczka, który zwrócił się do moich klientów o przesłanie bardzo dużej ilości dokumentów, czasami wyznaczając na to terminy 2-3 dni. I moi klienci wszystko to realizowali, wskazując jednocześnie, że część dokumentów została zabezpieczona już w zeszłym roku przez prokuraturę, w odrębnym postępowaniu. Wskazywali, że nadzorca powinien zwrócić się o te dokumenty właśnie tam, bo spółka fizycznie ich nie ma. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że nikt się o te dokumenty do prokuratury nie zwrócił – a przynajmniej nie ma po tym śladu w aktach sprawy. Teraz nadzorca próbuje przedstawiać brak tych dokumentów jako dowód na to, że spółka nie chce z nim współpracować, a to jest absolutną nieprawdą.
A chce współpracować? Przecież zwalczacie Kubiczka.
Moi klienci nie tyle zwalczają Marcina Kubiczka, co protestują przeciwko działaniom, które są niezgodne z prawem – ale jednocześnie szanują decyzje sądu i jak najbardziej są gotowi do współpracy. Czy druga strona również? Mam wątpliwości... Podam przykład: od 2 czerwca Marcin Kubiczek nie spotkał się ani razu z prezesem HREIT Michałem Sapotą. Dopiero teraz, po ponad 3 miesiącach, gdy moi klienci bardzo na to naciskali, udało się takie spotkanie umówić – będzie ono miało miejsce w przyszłym tygodniu. Cały czas jednak moi klienci będą sprzeciwiać się działaniom, które są po prostu bezprawne, jak np. pomawianiu spółki, że jest piramidą finansową, porównywaniu jej do GetBacku… To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, te populistyczne określenia mają wywołać wrażenie, że spółka jest bankrutem.
A nie jest?
Gdyby były na to jakiekolwiek dowody, nadzorca powinien sporządzić dla sądu sprawozdanie i dokładnie, rzetelnie te dowody opisać – w tym przede wszystkim wskazać jaka jest wartość majątku spółki i wysokość zobowiązań. To wszystko jest zresztą w dokumentach. Powiem więcej w tej sprawie już w czerwcu nadzorca dostał 45 dni na sporządzenie sprawozdania – i w tym terminie się nie zmieścił, wystąpił o jego przedłużenie. To oznacza, że jak dotąd nie był w stanie w żaden sposób wykazać, że należy ogłosić upadłość HREIT ani BDC Development. Co więcej, sam Marcin Kubiczek przyznał w zeszłym tygodniu w wywiadzie dla Biznes24, że spółka nie jest bankrutem, że ma gigantyczne zasoby majątkowe i rokuje na odzyskanie środków pieniężnych. Szkoda, że nie napisał o tym do sądu…
To jaka jest rzeczywista sytuacja HREIT? Da się to uratować? Kubiczek mówi w tym samym wywiadzie, że on wie, jak uregulować zobowiązania spółki. Według niego ma ona unikalny bank ziemi, który można sprzedać. Prawda, że proste?
- Zobowiązania można w zasadzie uregulować na dwa sposoby, czyli przez upadłość lub restrukturyzację. I HREIT przedstawił plan jak to zrobić, korzystając z możliwości, jaką daje restrukturyzacja. Spółka zrobiła to jeszcze w poprzednim roku w postępowaniu układowym. To właśnie ten plan został zaakceptowany przez nadzorcę sądowego Sławomira Witkowskiego, który po dwóch miesiącach napisał o tym samym planie, tym który sam zaakceptował i sam go podpisał, że jednak jest nierealistyczny.
Bo obecny zarząd HREIT nie współpracował. Takie pojawiają się zarzuty. Mamy plan, ale nic z nim się nie dzieje.
- Kompletna bzdura. Plan restrukturyzacji, który został napisany i zaakceptowany, polegał na tym, że HREIT będzie kontynuować i dokańczać inwestycje, które są w toku, bo spółka cały czas buduje, a część nieruchomości może trafić do sprzedaży. To wszystko się dzieje mimo, że nie zostało uruchomione jedno z dwóch kluczowych środków restrukturyzacyjnych. Przez kilka miesięcy Sąd ani ni nie wyraził zgody na sprzedaż nieruchomości, ani nie oddał tej decyzji w ręce rady wierzycieli, ani nie pozwolił na głosowanie nad układem po stworzeniu przez nadzorcę planu restrukturyzacyjnego. Pieniądze ze sprzedaży są niezbędne, aby poprawić płynność spółki i na szerszą skalę ruszyć z budowami co jest jasno wskazane w planie restrukturyzacji. W tej chwili BDC kończy inwestycje w Nowym Dworze Mazowieckim. Gdy skończy kolejny etap, co powinno się wydarzyć w ciągu paru tygodni, to z rachunku powierniczego bank odblokuje kilka milionów złotych, które będzie można przeznaczyć na spłatę wierzytelności lub inne budowy?. HREIT przedstawił w planie restrukturyzacyjnym kalendarz, jak to będzie wyglądało. Jeśli ktoś stwierdzi, że na przykład daty były nierealistyczne, że trzeba było plany przedstawić w sposób trochę ostrożniejszy, albo pewne rzeczy bardziej rozciągnąć w czasie, to jak najbardziej można o tym dyskutować, ale to nie powód żeby z góry twierdzić, że cała restrukturyzacja nie ma szans.
Marcin Kubiczek sugeruje w wywiadzie, że spółka powinna sprzedawać swoje nieruchomości, że ma bank ziemi.
Ależ oczywiście że taka możliwość jest brana pod uwagę - nawet w samym planie restrukturyzacyjnym jest o tym mowa, a żeby nie tracić czasu, spółka rozpoczęła negocjacje w przypadku części posiadanych gruntów. Co ważne, jeśli spółka sprzedałaby te nieruchomości w ramach restrukturyzacji, po rynkowej cenie, to ma szansę uzyskać z tego znacznie więcej pieniędzy i tym samym szybciej spłacić wierzycieli i dokończyć inwestycje. A jeśli doszłoby do upadłości, to szansa na uzyskanie rynkowej ceny za te nieruchomości radykalnie spada. Taki ruch byłby wbrew interesom wierzycieli, za to z korzyścią dla tych, którzy chcą tanio odkupić atrakcyjne działki, przede wszystkim innych deweloperów, dla których HREIT to poważny konkurent.
Taki konkurent, że klienci nie otrzymali zainwestowanych pieniędzy!
Przecież te inwestycje powstają. Owszem HREIT ma trudności, nikt tego nie ukrywa, ale realizuje inwestycje i w miarę możliwości stara się spłacić zobowiązania. To nie jest firma krzak, handlująca powietrzem albo śmieciowymi wierzytelnościami jak GetBack. Tu są konkretne inwestycje: spółki z grupy HREIT zrealizowały już 12 projektów, w tym 5
już w trakcie trwających postępowań. Trwa to dłużej niż było planowane ale posuwa się do przodu i jest szansa na ustabilizowanie sytuacji, spłatę wszystkich wierzycieli, a przede wszystkim wybudowanie i oddanie mieszkań ich nabywcom. Firma potrzebuje jednak zgody na zbycie części majątku, a tej przez kilka miesięcy nie było, co potęgowało trudności.
Kubiczek jest innego zdania. Mówi w mediach, że kołderka była za krótka i nie da się odzyskać pieniędzy bez sprzedaży banku ziemi.
- On opowiada takie rzeczy, ale nie pokazuje na dokumentach, co konkretnie mu się nie podoba w planie restrukturyzacyjnym, który jest złożony. Mówi tylko, że ten plan jest nierealistyczny, ale nie pokazuje na czym polegają jego zastrzeżenia. Wypowiada się głównie w wywiadach, w których zresztą sam sobie zaprzecza. Dla Biznes24 raz mówi, że spółka jest trwale niewypłacalna, a chwilę później, że jest niewypłacalna „na ten moment”… To w końcu trwale, czy na ten moment?
To ja chciałbym wiedzieć!
Nie ma trwałej niewypłacalności. Są trudności, nikt tego nie ukrywa, ale sytuacja jest odwracalna i nie ma podstaw do ogłoszenia upadłości.
Pan mecenas mówi o braku współpracy, złej woli Marcina Kubiczka. Ale sąd chyba widzi, co się dzieje wokół spółki. Pan Sapota został zatrzymany. Prokuratura w komunikacie mówi o szkodzie w wysokości 3 mld zł. Jak na tej podstawie dać wiarę, że tym razem program restrukturyzacji zostanie dowieziony?
Nie ma mowy o szkodzie na taką kwotę. Zwracam zresztą uwagę, że po spektakularnym zatrzymaniu skończyło się na postawieniu zarzutu nie o oszustwo, wyłudzenie, wyprowadzenie pieniędzy, tylko o… niezłożenie w terminie sprawozdania finansowego! To chyba pierwszy przypadek w historii, żeby w celu postawienia takiego zarzutu zatrzymywać człowieka w i konwojować go w kajdankach. A opowieści o 3 miliardach to wyłącznie publicystyka, która ma wykreować efekt medialny. Moi klienci będą zresztą występowali o sprostowanie tych nieprawd ponieważ to negatywnie wpływa na sytuację spółki i jej wierzycieli.
Wróćmy jednak do inwestorów, którzy dali się skusić Panu Sapocie. Lepsza dla nich jest upadłość czy restrukturyzacja?
- Dla każdego, kto zainwestował swoje pieniądze w HREIT lepszym rozwiązaniem jest restrukturyzacja bo daje znacznie większą szansę na odzyskanie środków. Tak samo dla nabywców mieszkań. Spółka może wtedy kontynuować projekty, oddawać lokale, uzyskiwać środki z rachunków powierniczych i także z tego źródła spłacać wierzycieli. Upadłość oznacza natomiast, że działalność deweloperska tak naprawdę nie będzie w ogóle mogła być kontynuowana, a ponadto suma wierzytelności skokowo wzrośnie, bo wszystkie staną się natychmiast wymagalne, nawet te które mają termin za 2-3 lata. To radykalnie pogorszy sytuację wierzycieli i nabywców mieszkań. Do tego w ramach upadłości punktem odniesienia przy sprzedaży działek jest wartość wymuszonej sprzedaży, która z założenia jest najczęściej o 20-30% niższa niż rynkowa. Więc jeśli ktoś sugeruje, że upadłość jest lepsza, bo można sprzedać „bank ziemi” i wszystko od razu spłacić, to po prostu wprowadza ludzi w błąd. Taki scenariusz korzystny jest tylko dla tych, którzy chcieliby te działki odkupić. I być może właśnie tu trzeba szukać przyczyn, dla których pewni ludzie dążą do upadłości HREIT za wszelką cenę.
Rozmawiał Mariusz Kowalewski
Inne tematy w dziale Gospodarka