Wielu zaniepokojonych rodaków uważa, że sytuacja w Polsce jest przedrozbiorowa. Moim zdaniem to przesada. Zresztą, będzie okazja, żeby przekonać się, czy mamy do czynienia z rozkładem państwa. Jeśli tak, to jak dalece jest zaawansowany. Poznamy to po reakcji władz na wydarzenia wokół Marszu Niepodległości.
Podział terytorium kraju jest wykluczony. Raczej grozi nam kondominium niemiecko-rosyjskie, ale nie rozbiory. Nie będzie to alarmujące wydarzenie. Nic w rodzaju formalnego porozumienia mocarstw na wzór paktu Ribbentrop–Mołotow. Będzie to pełzające, z dnia na dzień niewidoczne uzależnienie i podział stref wpływów. Rosja weźmie przemysł naftowy a Niemcy prasę. Zresztą prasę już wzięły ich koncerny Axel Springer, Bauer, Gruner&Jaahr, Polskapresse.
11 listopada przekroczyliśmy drugi, symboliczny próg upadania państwa. Pierwszym była katastrofa smoleńska i posmoleńska, jak Rafał Ziemkiewicz określił oddanie Rosjanom śledztwa. Potem nastąpiło zohydzanie żałobników, rozpaczliwa obrona krzyża pod pałacem prezydenckim i wymuszanie przy tej okazji przyjaźni polsko-rosyjskiej przez środowisko „Gazety Wyborczej”. Smoleńsk to był siarczysty policzek dla Polaków. Przyszła pora na drugi, od drugiej metropolii kondominium w budowie nad Wisłą: sprowadzeni z Niemiec anarchiści sprofanowali Święto Niepodległości – razem ze środowiskiem „Krytyki Politycznej” popieranym znowu przez „Gazetę Wyborczą”. Niemieccy anarchiści spychający z ulic stolicy wojskową paradę historyczną rzucili jawną obelgę. Czy był to świadomy zamiar naszego poniżenia, czy drzemiący pod progiem rozumu intelektualistów „Krytyki Politycznej”, którzy ich popierają?
Sprawa nie jest tak oczywista w wypadku samej idei oprotestowania Marszu krajowymi siłami. Blokada legalnego zgromadzenia publicznego jest bezprawna i musi być ukarana. Ale protest przeciw Marszowi to trochę inna historia.
Marsz Niepodległości nie jest tak niewinny, za jaki podają go organizatorzy. Marsz stworzyli radykałowie o poglądach narodowych. W roku ubiegłym stołeczne wydanie „Gazety Wyborczej” wezwało więc do nielegalnej blokady Marszu i wykorzystało w niej krajowe bojówki lewaków. Władze nie odważyły się wtedy na ukaranie „Gazety” i skupionego wokół niej środowiska za łamanie prawa, gdyż jest bardzo wpływowe w politycznym zapleczu rządu. Dlatego ośmielone bezkarnością, posunęło się w tym roku dalej ściągając bojówki z Niemiec. W internecie widać wymowne scenki, jak bandyci biją Polaków w święto narodowe na ulicach ich własnej stolicy za to, że niosą polską flagę.
W lokalu redakcji „Krytyki Politycznej” znaleziono następnego dnia kastety, pałki i pojemniki z gazem łzawiącym. Redakcja się do nich nie przyznaje. Jeśli to prawda, to należały do gości redakcyjnych. Ściśle biorąc, niemieckie bojówki zostały zaproszone przez skrajnie lewicowe ugrupowanie Porozumienie 11 Listopada, gdzie czołową rolę gra „Krytyka Polityczna”. A więc odpowiada co najmniej pośrednio za wyczyny niemieckich anarchistów. Obok Uniwersytetu Warszawskiego powstaje wywrotowa jaczejka. To tak, jakby umieścić bombę z opóźnionym zapłonem przy zbiorniku z benzyną. Studenci zawsze służą za paliwo rewolucji. W tym wypadku jest to rewolucja antynarodowa. Wróg nie stoi u bram. Wróg już wszedł do miasta. Przykre i niebezpieczne, gdy wrogiem własnego państwa może stać się skołowana młodzież.
Co robić? Budzić świadomość zagrożenia. Tegoroczny Marsz Niepodległości to nie była defilada zwycięstwa sprzed 93 lat, kiedy powstała Polska Odrodzona. To jest dopiero walka o zwycięstwo instynktu samozachowawczego narodu. Dlatego stworzoną przez radykałów ideę Marszu podjęli szanowani obywatele, uczeni i publicyści oburzeni pogardą dla polskości. Jest to mimowolna zasługa „Gazety Wyborczej”, że marginesowa demonstracja stała się w tym roku najważniejszym wydarzeniem Święta Niepodległości. Wydarzeniem niestety zbyt burzliwym. Na wiadomość, że do Warszawy wybierają się niemieccy anarchiści, zmobilizowali się polscy kibice i dołączyli do pochodu. Trudno teraz ocenić, ilu w tym tłumie było prowokatorów, a ilu zwykłych chuliganów. Wszakże bijatyki stanowiły skrajne ubocze Marszu.
Szacunki liczebności pochodu sięgają od 20 tysięcy do 93 tysięcy – tyle wyliczył Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej, na podstawie zapisów wideo. Dokładną liczbę powinna podać policja, ale elita władzy chyba znów się przestraszyła własnego narodu. TVN i TVP Info ciągle pokazują te same zdjęcia bijatyk i rozruchów, a nigdy radosnych ludzi, gdy na czele pochodu płynęła wielka biało-czerwona flaga niesiona przez Polaków dumnych ze swego święta.
Rozbiory, pełzające kondominium, czy jeszcze nie zginęła? Przekonamy się po reakcji władz na tę napaść.
Krzysztof Kłopotowski
Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Polityka