– Chętnie popracuję do 67. roku życia, jak będę miał świadomość, że średnia długość życia polskich mężczyzn wynosi grubo ponad 80 lat. A u nas wynosi 71 lat. Dlatego porównywanie się z Niemcami czy Francuzami jest nieuprawnione – mówi Henryk Nakonieczny, członek Prezydium Komisji Krajowej, w rozmowie z Krzysztofem Świątkiem.
– Premier w exposé zapowiedział podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Ale szefa rządu nie interesuje czy będzie praca dla sześćdziesięciolatków. Chodzi raczej o opóźnienie momentu wypłaty świadczeń. Jakie będą konsekwencje podwyższenia wieku emerytalnego?
– To prawda, że przede wszystkim chodzi o opóźnienie wypłaty świadczeń. Problemem jest system ubezpieczeń społecznych i sposoby jego finansowania. Podwyższanie wieku emerytalnego to nieskuteczne rozwiązanie, bo faktycznie odsunie wzrost kosztów funduszu ubezpieczeń społecznych, ale na krótko i w sposób nieznaczny. To nie rozwiąże problemu ujemnego salda w funduszu.
– Koronny argument rządu: podwyższenie wieku emerytalnego uratuje finanse publiczne. Dłuższa praca oznacza wyższe składki.
– Obawiam się, że niewielu będzie pracować do 67. roku życia. Spora grupa przejdzie na renty z uwagi na stan zdrowia. K
olejna – znajdzie się na bezrobociu, a poważny odsetek mężczyzn, to też trzeba powiedzieć – nie dożyje. Przecież 40 proc. mężczyzn nie dożywa 65 lat. Podwyższenie wieku emerytalnego nie wywoła wzrostu gospodarczego, nie zwiększy liczby miejsc pracy ani liczby osób płacących składki.
Wydłużenie wieku emerytalnego będzie też miało negatywny wpływ na sytuację demograficzną. Nie tylko Solidarność, ale wielu ekspertów podkreśla, że kobiety będą opóźniać decyzję o urodzeniu pierwszego dziecka, a tym bardziej następnych. A zasadniczym problemem Polski jest sytuacja demograficzna, kurczący się naród. Metodą podwyższania wieku emerytalnego na pewno tego problemu nie rozwiążemy, to złe lekarstwo. To tak jakby złamanie leczyć lewatywą.
– Dlaczego kobiety mają opóźniać decyzję o urodzeniu pierwszego dziecka?
– Bo nie będą mogły liczyć na pomoc ze strony rodziny. Wielu młodych jest zatrudnionych na umowy śmieciowe, co już w zasadniczy sposób wpływa na spadek liczby urodzeń. Niemając stabilnego zatrudnienia, rzadziej decydują się na dzieci.
– Przekładając to na sytuację życiową – dwudziestoparoletnia dziewczyna obawiająca się urodzenia pierwszego dziecka i licząca na pomoc swojej matki, z tej pomocy nie będzie mogła skorzystać, bo jej mama będzie w pracy.
– Dokładnie o takie sytuacje chodzi. I to nie są indywidualne przypadki. Młodzi nie będą mogli liczyć na pomoc rodziców zmuszonych do dłuższej pracy. Trzeba zwrócić uwagę na tradycyjny model rodziny. W Polsce nie ma zwyczaju oddawania starszych osób do domów opieki. Nimi zajmuje się rodzina. Pracę godzimy z życiem rodzinnym, czyli nie tylko wychowywaniem dzieci, ale również opieką nad osobami starszymi, czasami niepełnosprawnymi. Wydłużanie wieku emerytalnego te naturalne relacje rodzinne zaburzy.
Do tego trzeba dodać słabość systemu ochrony zdrowia w Polsce. Lepszym rozwiązaniem jest motywowanie do pozostawania aktywnym zawodowo, do czego zresztą zostaniemy zmuszeni, szczególnie po okresie niżu demograficznego. Różnica między ostatnim wynagrodzeniem, a wysokością świadczenia emerytalnego będzie tak duża, że nikt bez zasadniczych powodów nie zdecyduje się wcześnie zakończyć aktywności zawodowej. Dłuższe pozostawanie na rynku pracy stanie się przymusem ekonomicznym. Lepiej jednak pozytywnie motywować ludzi, by dłużej pracowali.
– W jaki sposób?
– Nie presją ekonomiczną, ale np. umożliwiając dzielenie czasu pracy z emeryturą. Chodzi o różne formy mniejszej aktywności zawodowej przy częściowym finansowaniu świadczenia emerytalnego. Czyli otrzymuję część emerytury, a częściowo jeszcze świadczę pracę, np. na 1/2, 1/3 etatu. Państwo powinno pomóc przedsiębiorcom w opłacaniu składek za takich pracowników. Pracodawcy wiedzą, że wykorzystanie starszego pracownika w pełnym wymiarze czasu pracy jest nieefektywne, ale chętnie korzystają z ich umiejętności, wiedzy i doświadczenia. Starszy pracownik często nie jest w stanie angażować się na 100 proc., więc spada jego wydajność. A pracując na 1/2 etatu przyda się w firmie i będzie miał czas, by poświęcić go dla rodziny. Wtedy rzeczywisty wiek przechodzenia Polaków na emeryturę się przesunie. Stawianie barier wywołuje zrozumiałą niechęć. Trzeba szukać innych, motywacyjnych rozwiązań.
– Neoliberalni ekonomiści i politycy rządzącej PO twierdzą, że podnoszenie wieku emerytalnego jest nieodzowne, bo wzrasta średnia długość życia i to ciężar nie do udźwignięcia dla systemu ubezpieczeń społecznych. Podziela Pan ten pogląd?
– To nieracjonalny argument. W ’98 roku zmieniliśmy system ubezpieczeń społecznych. Powiedzieliśmy tak: ile uskładasz w okresie aktywności zawodowej, tyle będziesz mógł z systemu wybrać. O jakim więc dziś mówimy obciążeniu? Jeżeli uznam, że w okresie zatrudnienia nazbierałem już tyle, że moje świadczenie będzie odpowiednio wysokie, to dlaczego mam nie przejść na emeryturę? Ale jeżeli uznam, że w swojej historii zawodowej miałem dłuższe okresy nieskładkowe, to nie zdecyduję się na emeryturę, mimo nabycia uprawnienia z racji wieku. I wedle takich zasad działa system od ’98 roku. O tym nie zapominajmy.
Problemem jest okres przejściowy, bo jeszcze w części musimy utrzymać stary system. Ale to problem finansowy, a nie wieku emerytalnego i czasu pracy. Trzeba szukać rozwiązań dla sfinansowania okresu przejściowego, ale nie przez podwyższanie wieku emerytalnego, a zabiegając o większe przychody. Proszę sprawdzić, w którym kraju europejskim obowiązuje wyższy wiek przechodzenia na emeryturę przy takim okresie dożycia jak w Polsce. Odpowiedź brzmi: nie ma takiego kraju.
– W Polsce 40 proc. mężczyzn nie dożywa 65. roku życia.
– Nie ma porównania między polskim systemem opieki zdrowotnej, a skandynawskim czy niemieckim. Chętnie popracuję do 67. roku życia jak będę miał świadomość, że średnia długość życia polskich mężczyzn wynosi grubo ponad 80 lat. A u nas wynosi 71 lat. Dlatego porównywanie się z Niemcami czy Francuzami jest nieuprawnione.
– Jak poprawić finansowanie systemu ubezpieczeń społecznych?
– Po pierwsze – należy ujednolicić system wnoszenia składki. To przyniesie rocznie od 10 do 12 mld zł rocznie. Wydłużenie wieku emerytalnego nie da takich oszczędności. Wynik funduszu ubezpieczeń społecznych, szczególnie funduszu emerytalnego jest wrażliwy na dwa zasadnicze elementy – liczbę ubezpieczonych, czyli wnoszących składki, i wzrost wynagrodzeń. Zmiany tych wskaźników zależą od wzrostu gospodarczego. Więcej zatrudnionych oznacza przecież większą składkę. Wzrost wynagrodzeń także oznacza wyższe składki. To są rozwiązania. Dlaczego w Polsce preferowane są umowy śmieciowe, czyli umowy-zlecenie, o dzieło czy samozatrudnienie, które dają niższe lub zerowe składki emerytalne? Państwo powinno robić wszystko, by promować umowy, które dają większe wpływy do systemu i gwarantują wyższe świadczenia w przyszłości. W Polsce jest odwrotnie.
– Prof. Bugaj podkreślał w Tygodniku, że w Polsce nie ma elementarnej zasady, iż dochód, niezależnie od źródła, jest jednakowo opodatkowany.
– Wyobraźmy sobie taką sytuację: osoba korzystająca z przywilejów samozatrudnienia, czyli niższych składek, nie uzbierała sobie na własną emeryturę. I państwo musi ją dofinansować. Czyli my wszyscy się na to składamy. Ale ta osoba w międzyczasie, dzięki niskim składkom, inwestowała swoje środki w instrumenty finansowe przynoszące duże zyski. I okazuje się, że jest bardzo bogata, a emerytura państwowa to dla niej tylko dodatek. Gdzie tu sprawiedliwość i racjonalność działania? Rażąco niesprawiedliwe jest dopłacać do bogaczy, a nasz system rodzi takie patologie.
– OPPZ proponuje, by wiek emerytalny powiązać ze stażem pracy. Dziś niektórzy przepracowali 20 lat i przechodzą na emeryturę, a inni, z 40-letnim stażem pracy, nie osiągnęli wieku emerytalnego i dalej zasuwają.
– Mówimy podobnie: jeśli uważasz, że już sobie uskładałeś i wystarczy ci środków, to przejdź na emeryturę. Taka decyzja zawsze jest związana z długim st
ażem pracy i długim okresem składkowym.
– Czyli przejście na emeryturę powinno być indywidualną decyzją?
– Tak. Jeżeli ktoś z 40-letnim stażem pracy uzna, że ma wystarczająco dużo zgromadzonych środków i nie będzie potrzebował dofinansowania ze strony państwa to powinien przejść na emeryturę. Przecież będzie korzystał z własnych pieniędzy. Ktoś inny, w wieku 65 lat zorientuje się, że ma tylko 20 lat stażu pracy. Wtedy powiedzmy mu tak: zapłacimy ci minimalne świadczenie, ale pozostań w pracy, np. na 1/2 etatu. Dostaniesz częściowe świadczenie i częściowe wynagrodzenie.
– System ochrony zdrowia pozostawia wiele do życzenia. Tymczasem opodatkowano pracownicze pakiety zdrowotne.
– To kierunek odwrotny od pożądanego. Jeżeli rząd chce motywować do lepszej dbałości o zdrowie to nie może przenosić kosztów na pracowników. Stając wobec przymusu ekonomicznego, często wybieramy pieniądze, a nie zdrowie, bo musimy mieć na utrzymanie dzieci czy niespłacony kredyt.
– Mówi Pan, że organizując referendum Solidarność zyskuje szansę rozmowy z Polakami i mobilizowania ich do następnych działań.
– Dziś Polacy niezbyt chętnie angażują się w akcje społeczne. Kwestia podwyższenia wieku emerytalnego dotyczy każdego i pozwoli zintegrować działania różnych grup. Zbierając podpisy, trzeba wyjść do ludzi, rozmawiać z nimi. Samo referendum zmusi rząd do debaty publicznej na ten temat, a nie opiniowania w ciszy gabinetów. Solidarność, jako inicjator referendum, będzie miała w kampanii referendalnej prawo do przedstawienia argumentów opinii publicznej.
– Sceptycy powiedzą: Solidarność zaangażuje się w akcję zbierania podpisów, przedłoży projekt w parlamencie, ale ostateczna decyzja należy do sejmu. A wiemy jaka jest koalicja rządząca.
– A jaka jest inna, lepsza forma nacisku na parlament? 100, 200 tysięcy ludzi pod sejmem? Kolportując plakaty i ulotki nie zbierzemy 200 tysięcy osób pod parlamentem. W tym wypadku każdy, kto się podpisze, w jakiś sposób emocjonalnie zaangażuje się w naszą akcję. To szansa budowania świadomości Polaków. Mam nadzieję, że wytworzy się taka presja społeczna, że większość w sejmie nie ukształtuje się według podziału partyjnego.
– Solidarność ma mało czasu. Zdążymy?
– Obawiamy się, że okres konsultacji zostanie skrócony do 21 dni i projekt jeszcze w końcu stycznia trafi do sejmu. Dlatego przed końcem stycznia powinniśmy złożyć nasz wniosek o rozpisanie referendum.
– Jak przekonywałby Pan młodych, by włączyli się do tej akcji?
– Młodzi powinni zastanowić się, jakie będą ich szanse awansu, jeżeli rząd podniesie wiek emerytalny. Nie chodzi tylko o to, że nie będą mogli zająć miejsc pracy dziś zwalnianych przez osoby odchodzące na emeryturę. Ale również o praktyczne szanse awansu, wyższych zarobków, życiowej stabilizacji.
Lubię to! facebook.com/TygodnikSolidarnosc
Inne tematy w dziale Gospodarka