Słucham bez przerwy bzdur typu - jak wchodziliśmy do Unii to przecież zrezygnowaliśmy z pewnej części swojej suwerenności a więc teraz to jest tylko konsekwencja...itd itp
Tak, wchodziliśmy do Unii jak niektórzy zawierają związek małżeński. Ten związek nie był związkiem zakochanej nastolatki, wręcz przeciwnie - dojrzałej kobiety, po przejściach z poprzednimi partnerami. Dlatego długo się do tego ślubu przygotowywaliśmy. Podpisano intercyzę poprzedzoną referendum.
Teraz nawet tytuły w GW krzyczą - Nie ma już Unii Europejskiej! Jest tylko Unia Fiskalna.
Na polski tłumacząc Polska wchodziła do związku wnosząc niewiele, ale jednak coś w wianie.Dostawała pieniądze - nie na przep..., z każdego grosza była wyliczana. Sama też płaciła tyle, ile jej kazano. Jak w każdym związku - były chwile miłe, ale były też mniej radosne. Nauczyła się jednego - kiedy milczy wtedy małżonek czasami się uśmiechnie, poklepie po ramieniu, forsy nie da, ale przynajmniej nie wrzeszczy.
Ta rodzina w którą weszła to rodzina nowoczesna - są dzieci twoje, moje i wspólne. Tych ostatnich jeszcze niewiele. A te małżonka - bardziej ukochane i żyjące na innych zasadach.
One przep...y swoje pieniądze, chociaż były im dawane na tych samych warunkach jak nam - dlaczego Unia IM nie patrzyła na ręce?
No i teraz małżonek mówi - masz tam jakieś pieniądze, odłożone na czarną godzinę, wysupłaj ze skarpety i daj tym utracjuszom. Bo inaczej przyjdzie komornik i zabierze nasz wspólny telewizor i pralkę.Jak już dasz to będę cię jeszcze dokładniej kontrolować, nie co do złotówki, ale co do grosika. Jak się nie wyliczysz, to nałożę na ciebie kary - będziesz musiała oddać z zaskórniaków.
Dziwicie się, że nie chcę się zgodzić? Kiedy oddam raz mąż uzna to za precedens - zechce jeszcze i jeszcze i jeszcze. Niech pokaże mi punkt w intercyzie, który o tym mówił.Nie, nie chcę rozwodu - faktycznie małżeństwo było z ROZSĄDKU, nie z miłości. I ROZSĄDEK mi podpowiada - lepiej mieć coś na czarną godzinę niż nie mieć.Lepiej móc zarabiać jak dotąd niż dostać dokładny grafik - w tych i tych godzinach, tylko na kontrakt zaaprobowany przez męża.A to wszystko za marne kilka miliardów euro.No właśnie - znowu się pytam - za ile? Nikt nie wie, nawet mój Pełnomocnik - on się wyspecjalizował w umowach "na gębę". No to jak mam się zgodzić??? Na co do cholery?
Ufka we własnej osobie :)
Skąd czytacie
A tyle czyta teraz :)
/
" />
Złota myśl RRK
PSL nie musi - PSL CHCE! Nie opuszcza się zwycięzcy - co najwyżej można się z nim targować i więcej uzyskać. A co ma PiS do zaoferowania PSL? Swoją nędzną koalicję z SLD? Odpowiedz sobie sama - czy lepiej dzielić łupy na trzy, czy na dwa?
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka