Tusk się znowu zakiwał

Wszyscy wydawało się napisali już wszystko o szczytowaniu w dniu 11 listopada. Ale ja chcę popatrzeć na to z innej strony. Nie interesuje mnie czy to miała być prowokacja czy po prostu głupota. Ale popatrzcie na to inaczej.

Gdyby nie było szczytu to 11 listopada zaprzyjaźnione media by policzyły każdą rękę i nogę we wszystkich marszach. Prezydencki by był pokazywany z bliska ze specjalnym uwzględnieniem oficjeli. Może by nawet przebrali borowców w jakieś nie rzucające się na oczy ubranka, bo w 2012 każdego można było pokazać palcem - mogliby robić za publisię. No a potem hulaj dusza, piekła nie ma! Marsz Narodowców i Marsz PISu. Tu przebitki na zgrzybiałego staruszka (widziałam pod ambasadą rosyjską jak to TVN robi), tam jakaś raca. Wiem jak są chronione demonstracje PISu - tam właściwie wszyscy robią za ochroniarzy i naprawdę trudno podesłać prowokatorów - w końcu to nie są samobójcy. Ale kto wie, może gdzies by się im udało? Pamiętam Marsz z 2011 - pod ambasadą rosyjską siedmiu policjantów i tłum mijający ich obojętnie. Za to na Placu na Rozdrożu policji pełno i tam własnie zadyma z paleniem wozu. U Narodowców poszłoby dużo łatwiej - tam sami uczestnicy aż palą się do boju:)

A co będzie teraz? To samo co w czasie nocnej demonstracji tarasowców. Hanka musiała udowodnić, że podjęła słuszną decyzję i nic się nie stanie. Warszawiacy musieli udowodnić, że tego nie odpuszczą i stawili się masowo na Krakowskim. W mediach, jak to w mediach nikt nie przypomina słów Premiera o "radosnym happeningu" ale ludzie pamiętają. I zawsze mogą obejrzeć stosowne video -"pokaż cycki" czy mordobicie na latarni.

Teraz będzie to samo. Może komuś by się nie chciało jechać w listopadowy dzień do Warszawy - teraz przyjedzie. Premier będzie musiał stanąć na głowie, aby do niczego nie doszło - bo to on jest gospodarzem. I żadne pohukiwania na Prezesa niczego nie zmienią. No chyba, że już i Tusk uznaje, że Kaczyński jest premierem:))