Przy okazji niedawnego krótkiego wypadu nad jeziora suwalskie, w trakcie jednego z chłodnych dni, do głowy przyszedł mi pomysł jednodniowej wycieczki do Wilna. Już dawno temu obiecałem sobie, że Wilno i Lwów zobaczyć muszę, a okazja aby zobaczyć to pierwsze nadarzyła się właśnie wyśmienita. Wystarczy wspomnieć, że wileńska starówka jest architektoniczną perełką, i choć to nie jest jakieś szczególne odkrycie, to zawsze warto to podkreślać.
Jedno co najbardziej rzuciło mi się w oczy podczas spaceru po Wilnie to brak na budynkach starego miasta jakichkolwiek odniesień historycznych, czyli tego do czego jestem przyzwyczajony w polskich i europejskich miastach. Czy to na budynkach użyteczności publicznej czy też na kościołach zero jakiejkolwiek wzmianki jak dane miejsce kształtowało się na przestrzeni dziejów.
Oczywiście, docierały do mnie informacje o niechęci Litwinów do Polaków tam mieszkających, i Polaków w ogóle, jednak, nie sądziłem, że dotyczy to również próby wymazania całej historii miasta, którego przecież bez zakłamania z polskości wymazać się nie da.
A przecież, z tego co wiem, na „ziemiach odzyskanych” w Polsce wszędzie tam gdzie historia domaga się prawdy, w zamkach, kościołach i innych historycznych budowlach nie brakuje informacji o kształtowaniu się owych obiektów na przestrzeni dziejów. Proszę sobie teraz wyobrazić, ze na zamku w Malborku informacje o obiekcie zaczynają się od przejęcia go przez królów polskich, nie sposób? Nieprawdaż?
To jak do sprawy podchodzą Litwini musi świadczyć o ich głębokim zakompleksieniu, jednak, że się tak wyrażę, to nie nasza brocha. Polacy, a dokładnie rzecz ujmując polski rząd powinien dbać w sposób szczególny o polską spuściznę narodową i dokładać wszelkich starań dyplomatycznych aby tak ważne dla tej spuścizny miejsce jakim jest Wilno nie zostało przez nikogo zapomniane.
Jednak, jak to wygląda w praktyce wiemy wszyscy.
Po powrocie do mojej rodzinnej Łodzi temat kresów został podtrzymany przez przypadającą właśnie 70 Rocznice Rzezi Wołyńskiej.
Przyznam szczerze, że moja wiedza na temat tego ludobójstwa naszych rodaków na wschodzie była bardzo uboga, i dopiero teraz dowiaduję się o jej skali, a przede wszystkim o jej zapomnieniu.
Kilkadziesiąt tysięcy wymordowanych metodycznie kobiet, mężczyzn, starców i dzieci woła przecież z bezimiennych mogił o upamiętnienie. A polskich władz nie stać nawet na nazwanie rzeczy po imieniu, czyli nazwać tę straszną zbrodnię ludobójstwem.
A teraz popuszczę odrobinę wodze wyobraźni i widzę Polskę jako normalny kraj dumny ze swojej przeszłości i kierujący się polską racją stanu, czyli dbającą o interes swoich obywateli, również tych których już nie ma, a zwłaszcza tych, którzy zostali bestialsko pomordowani za to że byli Polakami. A więc, wszystkim tym którzy zostali zamordowani na Wołyniu w 1943 państwo polskie powinno zapewnić godny chrześcijański pochówek, oraz, starać się o to aby we wszystkich miejscach tych mordów postawione zostały tablice z nazwiskami ofiar. Wszystkim Ukraińcom, którzy pomagali Polakom uniknąć śmierci ryzykując własne życie, Polska powinna przyznać jakiś rodzaj uhonorowania, coś na kształt „ Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” nadawanym przez Żydów. I wreszcie państwo polskie powinno ścigać wszystkimi dostępnymi sposobami wszystkich żyjących oprawców tej zbrodni, zresztą w tym przypadku też podobnie jak to robią Żydzi z hitlerowskimi zbrodniarzami.
A jak wygląda rzeczywistość w tej materii nikogo mądrego przekonywać nie trzeba. Polacy bombardowani są rzekomą zbrodnią Narodu Polskiego na Żydach w Jedwabnem. Mają wyznawać skruchę za zbrodnię najprawdopodobniej popełnioną przez Niemców przy współudziale paru polskojęzycznych degeneratów. Jednak o ludobójstwie, niewiele różniącym od tego popełnionego na Żydach przez Niemców, popełnionym na rodakach przez Ukraińców na Wołyniu i w Galicji, oraz tym w Ponarach przez Litwinów, wiedzą niewiele.
Ten kraj naprawdę potrzebuje wielkich zmian.
Inne tematy w dziale Polityka