Do pewnych kręgów w Polsce i na świecie z trudem dociera prawda w jakim świecie żyją. Zanim na salonach cywilizowanego świata zrodziła się konkluzja spowodowana ostatnimi wydarzeniami na Ukrainie, że Rosja ze swoimi imperialnymi ambicjami może stanowić istotne zagrożenia dla pokoju na świecie, kgbowski pułkownik zdążył dokonać ludobójstwa w Czeczenii, najechać Gruzję, a wewnątrz własnego kraju dokonać szeregu politycznych mordów tych którzy ośmielili się mu sprzeciwić. Zresztą, długie ramię kgbowskich siepaczy wrogów swojego herszta potrafi dosięgnąć daleko poza granicami Rosji, Litwinienkę jak wiadomo zamordowano w Wielkiej Brytanii.
Do dnia dzisiejszego niejasne pozostają okoliczności w jakich zginął Lech Kaczyński . Przecież istnieją wyraźne przesłanki aby nie wierzyć oficjalnym czynnikom, że Prezydent Polski, załoga tupolewa i reszta pasażerów zginęli w katastrofie lotniczej. Gdy weźmie się pod uwagę, że Lech Kaczyński czynnie sprzeciwiał się imperialnej polityce Putina, to motyw zabójstwa politycznego, biorąc pod uwagę wcześniejsze „dokonania” pułkownika kgbisty, powinien być rozpatrywany w pierwszej kolejności, pomijając nawet okoliczności samej śmierci tych ludzi.
W związku z tym o czym mowa u ludzi przyzwoitych i świadomych w jakim świecie żyją, poklepywanie po plecach Putina na europejskich i światowych salonach musi rodzić zażenowanie, którego apogeum przypadło zapewne podczas propagandowego spektaklu otwarcia Igrzysk Zimowych w Soczi. Nie wiem czy kiedykolwiek dla możnych z kręgu cywilizacji zachodniej stanie się jasne, że łotrom się ręki po prostu nie podaje. Jednak może się mylę, bo łatwiej rozprawiać o pryncypiach z pozycji zwykłego człowieka i blogera, niż z pozycji kogoś kto musi podejmować odpowiedzialne decyzje w świecie wzajemnych zależności i interesów, w których czasami trzeba podejmować mniejsze zło, podobnie jak w przypadku aliantów podczas Drugiej Wojny Światowej sprzymierzających się ze Stalinem?
Jednak, jak widzę, trochę się zapędziłem niefortunnie w porównaniach realpolitycznych, bo przecież sytuacja jaką mamy obecnie nie przypomina nawet odrobinę tej z Drugiej Wojny Światowej, nie ma obecnie mniejszego zła, Zachód nie musi się obecnie sprzymierzać się z diabłem przeciwko drugiemu-jeszcze większemu. Jest po prostu agresywna i neoimperialna Rosja, z rosnącym apetytem na podboje- rozszerzanie, czy tez odbudowywanie swoich wpływów. Czego najlepszym przykładem jest właśnie to co obecnie obserwujemy na Krymie.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego Lech Kaczyński, jego słowa wypowiedziane podczas agresji Rosji na Gruzję( cytuję z pamięci) „ Najpierw Gruzja, później Państwa Bałtyckie i Ukraina, a następnie Polska” właśnie się realizują. Nie można wykluczyć, że właśnie za swoją aktywną politykę sprzeciwiającą się imperialnym zakusom Rosji musiał on zginąć.
Jak się zdaje do zachodnich przywódców powoli zaczyna docierać to o czym przestrzegał Lech Kaczyński, że realne zagrożenie ze strony Rosji istnieje. Szeroko rozumiany Zachód ma przecież możliwości gospodarcze aby rosyjskiego niedźwiedzia poskromić. Pozostaje tylko pytanie czy wystarczy politycznej woli i jedności aby wobec imperialnych zakusów Rosji zdecydowanie się sprzeciwić. Choć można mieć pewne wątpliwości, że tak właśnie się stanie, biorąc pod uwagę chociażby przypadek Francji, której ani się śni zrezygnować z budowanych obecnie dla Rosji okrętów wojennych.
Jednak, nawet zakładając pozytywny scenariusz, że Zachód wobec rosyjskiego zagrożenia stanie się jednością i skutecznie będzie się Rosji opierał, to Polska nie powinna pozostać bierna, i powinna przygotować się na każdą ewentualność, również na taką, że w przyszłości staniemy się celem jej ataku, i będziemy się musieli bronić sami, bo przecież wielokrotnie już w swojej historii przekonaliśmy na własnej skórze czym są gwarancje bezpieczeństwa Zachodu i różnego rodzaju sojusze.
Oczywistą oczywistością jest to, żeby Polacy czuli się bezpiecznie Polska potrzebuje silnej armii. Jednak, nie zaczyna się własnego domu wyposażać w porządny system alarmowy, gdy fundament nie gotowy i dom w każdej chwili może się zawalić. Absolutnym minimum w tym aby Polska stała się silnym państwem z silną armią jest odsunięcie od władzy wszelkiej maści pasożytów, ludzi którzy służbę publiczną traktują jak trampolinę dla osobistych korzyści, rujnując przy okazji ten kraj.
Jednym słowem Polacy potrzebują odzyskać z powrotem etos służby krajowi. Gdyby to się udało, wtedy Polska ma szansę stać się silnym państwem i budować silna armię, a gdy już ją będzie posiadać, to wtedy każdy potencjalny agresor zastanowił by się dwa razy chcąc nam stworzyć nowe „rzezie woli czy katynie” ryzykując, że dostanie porządnie po nosie. Polacy wielokrotnie udowodnili, że stać ich na owocne, wielkie, narodowe zrywy. Takim ewidentnym dowodem na to jest wybudowanie Portu w
Gdyni. Kto wie? może gdyby Druga Wojna Światowa rozpoczęła się parę lat później, a Polacy podobny zapał włożyli w budowę własnej armii jak w budowę Portu w Gdyni, to zdołali byśmy się oprzeć agresorom.
Inne tematy w dziale Polityka