ulanbator
ulanbator
ulanbator ulanbator
1698
BLOG

Samochodem przez Suwalszczyznę i Mazury

ulanbator ulanbator Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Uwielbiam prowadzić auto po Mazurach i Suwalszczyźnie. Drogi tam obecnie na ogół dobre i ruch na nich niewielki. Malownicza sceneria lasów, jezior i wplecionych w ten krajobraz zadbanych miejscowości, powoduje, że to właśnie tam o tej przyjemności sobie przypominam, bo nie doświadczam jej na ogół w moim wielkim i zakorkowanym mieście.
Mazury i Suwalszczyzna przyciągają mnie jak magnes, odkąd tylko pamiętam były dla mnie wakacyjnym wabikiem i nic się tutaj nie zmienia i już zapewne nie zmieni.  Bazę noclegową miałem w tym roku tradycyjnie nad Wigrami, korzystając z gościnności rodziny. Suwalszczyznę od Mazur dzieli przysłowiowy „rzut beretem”, więc długo w jednym miejscu nie usiedziałem. Na Mazury znad Wigier wybrałem się dwa razy. Celem pierwszej wycieczki było Węgorzewo. Aby się tam dostać jechałem północno-wschodnim krańcem Polski przez Wiżajny, z „zaliczeniem” Mostów w Stańczykach i Gołdapi. Celem drugiej było Jezioro Śniardwy, z noclegiem w Mikołajkach, o czym wspomnę później.

Jadąc do wspomnianego już Węgorzewa, zwróciłem uwagę na zadbane wsie i miasteczka po drodze. Ukwiecone są te miejscowości, schludne i czyste. Kwiaty są tam wszędzie, przy domach i różnorakich skwerkach przestrzeni publicznej. Przystanki autobusowe też są tam ukwiecone i ładnie odmalowane, obok nich często jakaś donica lub inna fantazja mieszkańców. Trawa przycięta, kolorowa kostka i równe krawężniki. Mucha nie siada, można śmiało podsumować. Kto pamięta szaro- bury i zaniedbany obraz polskiej przestrzeni wsi, miast i miasteczek, kilkadziesiąt lat wcześniej, ten zapewne dostrzeże ogromny postęp Polski i Polaków w tym wymiarze. Rzecz dotyczy w większym lub mniejszym stopniu całej Polski, jednak Mazury, to dodatkowo jeszcze owa wspomniana już, malownicza sceneria. Bardzo pozytywnie i odstersowująco to wszystko na mnie tam oddziaływuje.

Wyprawa do Węgorzewa była dla mnie poniekąd podróżą nostalgiczną. Dwadzieścia lat z hakiem zajęło mi aby zawitać tam ponownie. Wówczas, wyrwanie się z zapyziałej Łodzi i jeszcze bardziej zapyziałego własnego życia na przestrzenie mazurskich jezior podziałało na mnie uzdrawiająco. Pamiętam dokładnie ten moment pierwszego kontaktu z Mamrami po wypłynięciu z Kanału Węgorzewskiego, to wieczorne lipcowe słońce i ledwo widoczny przeciwległy brzeg jeziora. Spokój i trzepotanie żagla na wietrze. Wystarczająco dużo aby przekonać się, że życie jest jednak piękne. Obecnie, Węgorzewo i węgorzewski port zmieniły się nie do poznania od tamtej pory. W porcie trudno obecnie dostrzec omegi, które kiedyś w większości wypełniały mazurskie porty. W oczy rzucają się luksusowe jachty, duże i małe, niektóre z nich to wręcz apartamentowce na wodzie. Samo miasto ładnie odmalowane i zadbane, jak zresztą większość mazurskich miejscowości, tych dużych i małych.

Celem mojej drugiej wyprawy samochodowej na Mazury były głównie Śniardwy. Obiecałem sobie zobaczyć największą przestrzeń wodną śródlądowej Polski w całej okazałości. Co nie jest wcale takie proste z brzegu, o czym przekonałem się parę lat wcześniej, pakując się w jakieś prywatne działki gdzieś pomiędzy Piszem a Ruciane- Nida. Niewiele wtedy zobaczyłem. Tym razem przygotowałem się lepiej, po przestudiowaniu mapy wiedziałem, że teoretycznie najlepiej szukać takiego miejsca w okolicach Nowych Gut. Warto wspomnieć przy okazji, że to jezioro towarzyszy mi od dawna. Przechowuję w pamięci obraz Śniardw z dzieciństwa. Wyłoniła się wtedy na moment przede mną ogromna płachta wody z burzą w tle. Było to przejmujące uczucie, niepokojące i piękne jednocześnie. Duże wrażenie i niepowtarzalne, bo przestrzeń wraz z wiekiem się kurczy i świat staje się bardziej obliczalny, ale poprzez to też mniej fascynująco-tajemniczy jak wtedy. Wspomnienia wspomnieniami, a tym razem tak długo węszyłem po okolicy, że odnalazłem wreszcie to swoje wymarzone i niczym nieograniczone miejsce do obserwacji Śniardw, parę kilometrów za Nowymi Gutami w stronę Kwiku. Dojechałem tam rowerem. Przedzierałem się najpierw jak przez dżunglę przez jakieś chaszcze, trawy i powalone drzewa na terenie jakiegoś opuszczonego gospodarstwa, ośrodka, czy… Bóg wie czego. Następnie, dotarłem wreszcie do pustej plaży z łagodnym zejściem do wody. Dostałem to czego chciałem, widok na jezioro o jakim marzyłem. Było pięknie. I znowu pojawiło się na moment odrobinę niepokoju, bo armia, nagle, na pobliskim poligonie w Orzyszu, zaczęła walić z dział ile wlezie.

Jak już wspomniałem wcześniej nocleg podczas tej wyprawy miałem w Mikołajkach. Mikołajki nie są z mojej bajki, są zbyt turystyczne, jednak, zagęszczenie hoteli, pensjonatów i różnorakich miejsc noclegowych dawało szansę na wyhaczenia dobrego noclegu. Nie myliłem się. Za 160 zł. Dostałem pokój o znacznie wyższym standardzie niż parę dni wcześniej nad Wigrami za 200 zł.
Pospacerowałem tam sobie troszeczkę. Robi to miasteczko wrażenie, może jest odrobinę kiczowate, ale i tak, jak sądzę, w mniejszym stopniu niż nadbałtyckie miejscowości. Z reguły uciekam od takich klimatów podczas urlopu, ale, żeby życie miało smaczek…Całkiem miło przejść się tamtejszymi wąskimi uliczkami, posłuchać szant, wejść na promenadę i popatrzeć na statki, jachty i wszelakie inne dobra pływające pod każdą postacią, których tutaj zatrzęsienie, zobaczyć mosty i hotele. Zatopić się na moment w tym zgiełku.

Jednak prawdziwe skarby tego regionu znajdują się według mnie zaledwie parę kilometrów od Mikołajek. Ukta, Krutyń, czy trochę dalej Zgon. I zapewne wiele innych miejscowości w Puszczy Piskiej, których nie widziałem. Ukta też jest ładnie ukwiecona i zadbana. Krutynia wije się tam przez pola i lasy co dodaje jeszcze temu miejscu malowniczości. Zresztą, na północy Mazur też jest pięknie, chociażby w okolicach Wydmin. I można by tak bardzo długo wymieniać.

Podsumowując, Mazury to rzeczywiście cud natury, ale też dobra baza turystyczna i każdy wedle upodobań powinien znaleźć tutaj coś dla siebie, ja zawsze coś niezwykłego odnajduję, choć każdego roku spędzam tutaj urlop. Przeszło mi nawet przez głowę, że może warto pomyśleć o przeprowadzce na Suwalszczyznę lub Mazury, ale czy podobnie odbierał bym to miejsce jesienią i zimą? Może jednak lepiej niech pozostanie tak jak jest, gdy mazurskie i suwalskie przestrzenie kojarzą mi się jedynie z pełnym słońcem i wakacyjnym luzem.



ulanbator
O mnie ulanbator

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości