Jakob Jakob
341
BLOG

Las Vegas, II

Jakob Jakob Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

3 ostatnie dni znowu były bardzo intensywne (może z wyjątkiem środkowego, bo ten w większości spędziliśmy w autobusie, ale nadrobiliśmy za to wieczorem).

Los Angeles, jak można było się spodziewać, nie robi dobrego wrażenia. Takie samo wielkie miasto jak wszystkie inne, tylko bardziej brudne, zatłoczone, a angielski wychodzi tam już z użytku. W naszej dzielnicy wszystkie napisy były po hiszpańsku, na dworcu greyhounda podobnie (z tym, że małą czcionką było dodatkowo po angielsku). Niektóre części miasta wyglądają podobnie jak polskie dzielnice nędzy. Z całą pewnością lepiej się tam nie zapuszczać po zmierzchu. Jeżeli kiedykolwiek marzyliście, żeby mieszkać w Mieście Aniołów, bo naoglądaliście się Słonecznego Patrolu, to lepiej zmieńcie zdanie.

Obowiązkowym punktem wycieczki do LA musi być oczywiście Hollywood. W przewodnikach można poczytać bzdury w stylu, że na każdym kroku można spotkać tam wielkie gwiazdy. Szczerze wątpię, aby wychylały się spoza swoich rezydencji za wielkim murem, aby oglądać tłumy turystów chodzące tam i z powrotem w poszukiwaniu nie wiadomo czego. Jednym słowem - nic szczególnego. Można było załapać się na tour i obejrzeć za jedyne 40$ domy wielkich sław, ale jakoś nie skorzystaliśmy. Za radą znalezioną w internecie udaliśmy się do muzeum psychiatrii na Bulwarze Zachodzącego Słońca. Bardziej przypominało ono muzeum tortur i prowadziła go chyba jakaś sekta. W każdym razie napadli nas już na wejściu i z trudem wypuścili. Przeżycia były nieco traumatyczne i nie polecam nikomu.

Przez przypadek trafiliśmy za to do Universal Studio Park (czy coś w ten deseń), gdzie okolica była bardziej kolorowa, wesoła. Jako, że było już późne popołudnie nie wchodziliśmy do części właściwej parku (77$ za osobę!), zwłaszcza, że nie bardzo wiedzieliśmy co się tam znajduje. Być może było bardzo ciekawe, gdyż szły tam nieprzebrane tłumy Amerykanów i Chińczyków (turystów z tego kraju, wg moich obserwacji, jest zdecydowanie najwięcej). Aleję gwiazd zobaczyliśmy, słynny napis sfotografowaliśmy więc mogliśmy bez żalu ruszać dalej.

Las Vegas to zupełnie inna historia. Miasto jest super, choć nie mieliśmy jeszcze nawet czasu, żeby być na Stripie (http://pl.wikipedia.org/wiki/Las_Vegas_Strip), który jak okazało jest tuż koło naszego hotelu. A, tak, zapomniałem napisać, że w Las Vegas są chyba najtańsze hotele w Stanach (ceny porównywalne z tymi z Meksyku), więc z braku czasu nie szukaliśmy już nawet couchsurfingu. Nic w opowieściach o Las Vegas nie jest przesadzone i żadne zdjęcie, film czy opowieść nie odda tego co tego co tu się dzieje.

Jedyny minus - to najgorętsze miejsce w USA, położone na środku pustyni. W dzień temperatura nie spada poniżej 100F, a wieczorem jest wiele chłodniej (przedwczoraj, pierwszego dnia naszego pobytu tutaj, o godz. 9 wieczorem, było 36 stopni). Bez klimatyzacji nie da się tutaj żyć, na szczęście na powietrzu spędza się tutaj niewiele czasu.

Jest jeszcze pewien minus - bilet jednorazowy na komunikacje miejską kosztuje... 5$ (dla porównania: LA - 1,5$, NJ - 2,25$, o Polsce za 0,3$ już nie mówię). Na szczęście można kupić bilet na cały dzień za 7$. Patrząc na ceny nie dziwi, że mają tu najnowocześniejsze autobusy w całych Stanach, a na głównych przystankach stoją panowie, którzy udzielają informacji.

Tak więc w dzień siedzimy w pokoju, nadrabiamy zaległości w CS i w blogu, a wieczorem ruszamy w miasto, bo czasu mamy mało, a do zobaczenia strasznie dużo.

Wczoraj cały dzień, zamiast w LV spędziliśmy na wycieczce do Wielkiego Kanionu. Jedzie się tam chyba z 5 godzin, ponieważ co chwilę jest przerwa na jedzenie. Amerykanie na każdej stacji muszą się zaopatrzyć w różne fast foody, żeby nie nudziło im się w czasie podróży.

Wielki Kanion jest jak Las Vegas, nie da się go opisać, sfilmować ani sfotografować. Trzeba zobaczyć tą olbrzymią przestrzeń, aby zdać sobie sprawę co to właściwie jest. Nie podejmuje się więc próby pisania o tym cudzie natury.

 

Jakob
O mnie Jakob

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości