Ci którzy weszli tu zachęceni tytułem o kolejnym poście walącym w PiS mocno się rozczarują. Dziś chce potraktować wpis o Wałbrzychu i sławetnym Zbychu. No i doczekaliśmy się czasów żywcem wyrwanych z lat 90 ubiegłego stulecia kiedy to „agencje ochrony” pomagały ochraniać lokale i firmy w zamian za odstąpienie części zysków. Kiedyś robiono to na tak zwanego bejsbola, które to kijaszki szło kupić na każdym bazarze jako przykład wkraczania kultury i sportów amerykańskich na rynek polski. Dziś ewoluowały metody. Nie muszą już biegać ostrzyżeni na krótko chłopcy z kijkami od których na sam widok większości same pieniądze wysuwały się z portfeli. Teraz przychodzi Pan (były) prezydent miasta Wałbrzycha Pan Kruczkowski lub Pani POseł Katarzyna Mrzygłocka albo i sam najuczciwszy czasem spocony (były) przewodniczący klubu PO sam Zbigniew vel Zbycho Chlebowski. Tak proszę państwa ten któremu żadna komisja nie straszna i ten którego tak niesłusznie nasz ukochany premier (oby żył wiecznie) zdymisjonował…
Byli prezesi dwóch wałbrzyskich zakładów komunalnych twierdzą, że byli zmuszani do wypłacania z kas swoich firm pieniędzy politykom Platformy. Złożyli już doniesienia do prokuratury - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Pieniądze miały trafiać do byłego prezydenta miasta, Piotra Kruczkowskiego. Miały też zasilać konta komitetów wyborczych posłanki Katarzyny Mrzygłockiej, senatora Romana Ludwiczuka oraz byłego szefa klubu PO, Zbigniewa Chlebowskiego.
Ireneusz Zarzecki, były szef Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji i Wojciech Czerwiński, były wiceszef Miejskiego Zarządu Budynków, twierdzą, że Kruczkowski pojawiał się osobiście w ich biurach, jednorazowo żądając wpłat 20, 30 lub 40 tys. zł. Z MPK Platforma miała dostać w ten sposób pół miliona złotych. Pieniądze miały trafiać na fundusze wyborcze wałbrzyskich polityków PO.
Politycy PO mieli też wymuszać świadczenia w innej formie. Zdaniem Zarzeckiego pod przykrywką organizowania szkoleń spółki musiały finansować spotkania PO, na których omawiane były strategie wyborcze. – Nikt wprost nie mówił, że jeśli się nie zapłaci, to się straci stanowisko, ale to było dla wszystkich oczywiste – mówi Zarzecki. Właśnie taki los spotkał Wojciecha Czerwińskiego. W złożonym przez niego doniesieniu opisuje on sytuację z przełomu września i października 2010 r., kiedy to Kruczkowski miał zażądać od niego wypłacenia 7 tys. zł. Czerwiński konsekwentnie odmawiał, pomimo że był kilkakrotnie napominany, aby przemyślał swoją decyzję. Stanowisko stracił w maju 2011 roku, tuż przed tym, jak Kruczkowski opuścił urząd prezydenta Wałbrzycha. Nagrał jednak rozmowę z przełomu września i października:
Piotr Kruczkowski: – I co, myślałeś coś?
Wojciech Czerwiński: – Coś mam. Półtora tysiąca.
P.K.: – Co ty, kurde, na waciki?
Takiej to Polski się doczekaliśmy. Rządzący zachowują się jak na prywatnym folwarku a sytuacja ta proszę mi wierzyć nie jest odosobniona. Każdy kto może chce ugrać swoje i nachapać się ile tylko można. Doniesienie do prokuratury poszło tylko zobaczymy co rozgrzana prokuratura z tym zrobi. Już niejednej takiej sprawie łeb ukręcono a komisja hazardowa w której jednym z bohaterów jest nasz Zbycho wymieniany również tutaj dała POPiS mistrzostwa świata w hipokryzji i zakłamaniu.
Polecam cały artykuł
http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/535077,po_brala_pieniadze_z_walbrzyskich_firm.html
Inne tematy w dziale Polityka