Motto: Stoimy w obliczu kolejnej odsłony powiązań i UKŁADU postmagdalenkowców. I bardzo dobrze! I to jest warte zapłacenia ceny skorzystania ze wsparcia nawet Leppera. (Renata Rudecka-Kalinowska)
Od dłuższego czasu zastanawiałem się nad napisaniem postu na temat sposobu postrzegania polityki przez część komentatorów zarówno z S24, jak i mediów. Powyższy tekst RRK oraz komentarz Wojciecha Mazowieckiego z aktualnego "Przekroju" (Co ci, Platformo szkodzi coś wreszcie zrobić, cnoty nawet troszeczkę stracić, jak w politykę leziesz, i ruszyć cztery litery z nieruchawego piedestału swej wyniosłości? Ten jedyny raz, by oddać sprawę polską pod osąd wyborców. Aty głupia, i chciałabyś i boisz się. Jak zwykle.) spowodowały, że jednak odgrzeję kilka kotletów. Dlaczego? Wyjaśnię to niżej, nieco je przyprawiając (bez korzystania z gotowego fixu z torebki, mam nadzieję).
Motyw ganienia PO za brak współpracy z Samoobroną i SLD w momencie przesileń rządowych przewijał się już parokrotnie (m.in. Tomasz Lis, Jacek Żakowski), dlaczego więc piszę o tym teraz? Otóż RRK w swojej trwającej kilka miesięcy intensywnej szarży na wraży obóz, wczorajszym komentarzem postawiła kropkę nad "i". Kreślony od pewnego czasu obraz liderów PiS wychowanych w domu komunistycznych działaczy, współpracujących z SB, itd., itp. został dopełniony. W Magdalence "dogadali się" Kaczyńscy z Samoobroną, czego efektem była ponad dekada dominacji "socjal-liberalnej" części dawnej opozycji, postkomunistów i ludzi odpowiadających za zbrodnie, które osądzane są dopiero teraz. Sojusz nieudaczników, którzy w opozycji "nic nie znaczyli" (do Magdalenki jeden z nich trafił np. wniesiony potajemnie w wazie z zupą jarzynową) z postkomunistyczną Samoobroną jest konsumpcją magdalenkowego "układu". Aby obalić tą straszną konstrukcję, należy współpracować nawet z... postkomunistyczną Samoobroną. Proste i logiczne.
U Wojciecha Mazowieckiego jest jeszcze prościej - to, co w drodze do osiągnięcia preferowanego celu politycznego w przypadku PiS jest "bankructwem", w odniesieniu do PO byłoby "straceniem cnoty troszeczkę", uzasadnionym samym faktem bycia uczestnikiem politycznej gry.
Okazuje się, że Samoobrona jest jedyną partią, z którą PO może współpracować "dla dobra Polski" (jak mówi A. Lepper), by odsunąć od rządzenia zachłannych na władzę przeciwników politycznych, którzy niecnie zdominowali koalicjantów. Jak to się stało? Myślę, że jest to dobry moment, by odgrzać kilka kolejnych klopsów (tym razem). Na początek warto przypomnieć 21 postulatów partii, która przegrała wybory w 2005:
1. Większość ministerstw dla PO
2. Wydatki państwa ograniczone w 2006 r. do 210-211 mld zł
3. Podatek liniowy 3 x 16 z kwotą wolną 1000 zł na podatnika i dziecko. Likwidacja innych ulg
4. Minister sprawiedliwości oddzielony od prokuratora generalnego. Powinien być profesjonalistą a nie politykiem. Likwidacja Prokuratury Krajowej
5. MSZ połączone z Urzędem Komitetu Integracji Europejskiej, a szef z PO
6. Nauka i oświata w jednym ministerstwie, szef z PO
7. Deficyt (wraz z otwartymi funduszami emerytalnymi): 2006 r. - 4,5 proc., 2007 - 3,5 proc., 2008 - 2,5 proc., 2009 - 2 proc.
8. Bezstronny szef specsłużb, pion śledczy ABW przeniesiony do Centralnego Biura Śledczego
9. Marszalek Sejmu z PO, zakaz głosowania w Sejmie z opozycją
10. Uchwalenie ustawy o naprawie życia publicznego - sztandarowego pomysłu Jana Rokity
11. Pozostawienie "góra 20 firm", które nie zostaną sprywatyzowane
12. Wojewodowie profesjonaliści, spoza lokalnych układów politycznych
13. Jednomandatowa ordynacja wyborcza do samorządów, starosta powiatowy z bezpośredniego wyboru
14. Konsolidacja finansów publicznych
15. Armia zawodowa w ciągu sześciu lat
16. Wprowadzenie samorządowego bonu oświatowego, którym rodzice symbolicznie opłacaliby naukę dzieci
17. Przyznanie Trybunałowi Stanu prawa pozbawiania urzędu za złamanie ślubowania
18. Radykalna zmiana systemu tworzenia prawa
19. Radykalne zmiany w sądownictwie i prokuraturze
20. Wicepremier - szef MSWiA o kompetencjach w wielu dziedzinach równych premierowi (np. uzyskiwanie wyjaśnień od ministrów)
21. Jednolity system emerytur pomostowych
(źródło)
Fałszerstwo 21 punktów - niecny spisek Marcinkiewicza
"Biała księga negocjacji" (s. 73)
Należy docenić gotowość do dzielenia się władzą z koalicjantem (wraz z pozwoleniem mu na zachowanie autonomii w wybranych kwestiach, które różnią obie partie), brak chęci rewizji wyniku wyborów powszechnych przy zielonym stoliku (otwarcie na programowe rozwiązania zwycięzcy i nieforsowanie w sposób nachalny tych, które nie zyskały poparcia większości wyborców) oraz nieuleganie "kołupcji politycznej" (punkty: 1, 5, 9 i 20). Reakcja PiS na tą propozycję była po prostu, napiszmy to szczerze, skandaliczna!
Wybory samorządowe na szczęście umożliwiły Platformie pokazanie w mikro-skali, jak by wyglądały jej rządy w przypadku wygranej. Poligonem stała się Warszawa, a wyniki manewrów na tym poligonie najzwyczajniej pogrążają PiS. Oto najnowszy sukces PO współrządzącej z antykomunistami z SLD:
Założenia do budżetu Warszawy na 2008 r.
Dzięki dobrej koniunkturze gospodarczej do kasy miasta trafia coraz więcej pieniędzy z podatków, ale na inwestycje zabraknie w przyszłym roku co najmniej 1,5 mld zł - wynika z założeń przyszłorocznego budżetu Warszawy przesłanych w poniedziałek warszawskim radnym
Pierwsza wiadomość jest dobra - więcej zarabiamy, dzięki czemu miasto odnotowuje zwiększone wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT). W tym roku dochody z tego tytułu sięgną 3 mld zł. W przyszłym mają być o 500 mln zł wyższe.
Założenia przewidują dwukrotny wzrost deficytu, który w przyszłym roku sięgnie 1,5 mld zł. - Możemy wziąć kredyt lub wyemitować obligacje, ale na dokładną odpowiedź na to pytanie jest za wcześnie, bo prace nad przyszłorocznym budżetem dopiero się zaczynają - mówi Mirosław Czekaj.
Eksperci przypominają, że oszczędności mogłyby przynieść inwestycje prowadzone w systemie partnerstwa publiczno-prywatnego. Jednak na razie Warszawa nie prowadzi w tej formie żadnej znaczącej budowy. Nie słychać też nic o zapowiadanej w kampanii wyborczej Hanny Gronkiewicz-Waltz prywatyzacji miejskich spółek, która mogłaby znacząco zwiększyć dochody miasta.
(źródło)
Tymczasem w skali państwa w tej kwestii postkomunistyczni populiści dopuścili do dramatu:
Deficyt budżetowy po sześciu miesiącach wyniósł 13 proc. planu na cały rok
Według wcześniejszych prognoz MF po półroczu deficyt budżetowy wyniósł 12,5-13 proc. rocznego planu wobec 48,3 proc. zapisanych w harmonogramie wykonania budżetu.
Deficyt budżetu po maju 2007 roku wyniósł 4.265,1 mln zł, czyli 14,2 proc. planowanej na cały rok kwoty deficytu.
Wydatki państwa wyniosły 102.284,7 mln zł, czyli 39,5 proc. kwoty 258.952,5 mln zł planowanej na 2007 rok. Dochody budżetu państwa wyniosły 98.019,6 mln zł, czyli 42,8 proc. planu rocznego wynoszącego 228.952,5 mln zł.
(źródło)
To tylko skromna zakąska. Możnaby tak długo, tylko po co? Żeby kogoś brzuch rozbolał? Ile można pisać o koalicji z marszałkiem Struzikiem i dentystą Romana Giertycha, albo likwidacji zbędnego urzędu głównego architekta miasta (ze względu na... "tanie państwo"), po czym powołaniu zajmującego się tym samym 16. osobowego zespołu? Wszak informacje o tym można znaleźć wyłącznie na lokalnych stronach warszawskich wydań centralnych dzienników. Poprzestanę więc na wymienieniu kilku aktualnych faktów o znaczeniu ogólnopolskim, które wydają się być słabo komentowane (zwłaszcza przez medialnych zawodowców).
- znaczenie współpracy Edwarda Mazura również z CIA, jego groźby dotyczące ujawnienia okoliczności z nią związanych, w kontekście lojalności USA wobec swoich agentów (źródło)
- pozostanie Pawła Zalewskiego w PiS i na stanowisku szefa komisji d/s spraw zagranicznych. Może porównamy liczbę tych komentarzy z tekstami komentującymi wcześniejsze żenujące zachowanie braci K. wobec tego polityka?
- z rzeczy bardziej przyziemnych, ale znacznie poważniejszych: odmowy przez strajkujących anestezjologów znieczulania rodzących kobiet, z komentarzem mazowieckiego konsultanta d/s anestezjologii, prof Zbigniewa Rybickiego: odmawianie rodzącym kobietom znieczulenia (...) pogarsza jedynie komfort rodzenia (papierowe wydanie dzisiejszego "Dziennika").
Czy ktoś dobrze wymiesza ten bigos? Może bigososfera? ;)
W kontekście roli "służbistów" w partiach, rzeczywiście wybór między pułkownikiem Miodowiczem (inwigilacja prawicy, "sprawa Jaruckiej"), generałem Dukaczewskim (ostatnio tzw. "afera bakszyszowa" - ogólny zarys, ciekawostka, jurysdykcja III RP, a WSI), a trzódką kłębiącą się wokół A. Leppera jest dość trudny. Nie do końca rozumiem też, dlaczego któraś z tych formacji miałaby być bardziej "demokratyczna", czy "obywatelska" od innych. Na pewno można stwierdzić, że wielu ich zwolenników prezentuje postawy i klisze myślowe, które zarzuca przeciwnikom. Być może warto po raz kolejny przytoczyć dwa, kanoniczne już, cytaty z klasyka:
Platforma jest przede wszystkim wielką mistyfikacją. (...) W istocie jest takim świecącym pudełkiem. Mamy do czynienia z elegancko opakowaną recydywą tymińszczyzny (...) ("Gazeta Wyborcza", 21.08.2001)
Uważam, że PO to twór sztuczny i pełen hipokryzji. Oni nie mają właściwie żadnego programu. Nie wyrażają w żadnej trudnej sprawie zdania. Nie występują pod własnym szyldem, bo to ich zwalnia z potrzeby zajmowania stanowiska w trudnych sprawach. To jest oczywiście gra na bardzo krótką metę. Udają, że nie są partią, a nią są. Udają, że wprowadzają nową jakość, że są tam nowi ludzie. ("Życie", 01.08.2001)
Stefan Niesiołowski.
PS ;) Dla rozluźnienia: Na pytanie, czy wierzy w trwałość formacji LiS (Liga i Samoobrona), szef rządu powiedział: nazwa jest piękna - LiS. - Drapieżne kaczory potrafią porwać lisa, unieść w powietrze i później los lisa jest ciężki - dodał premier. (źródło)

Oczywiście wklejenie tej fotki mogłoby świadczyć, że jestem kaczym talibem, który patrząc na drób wodny widzi znacznie bardziej szlachetne ptactwo. A może to po prostu próżność, czyli ja - Jarząbek? :)
Tylko, kim jest sroka?
Inne tematy w dziale Polityka