Na żadną dekarbonizację się nie zgadzam! W moim organizmie węgiel jest drugim po tlenie pierwiastkiem i jego brak odczułbym bardzo boleśnie, zresztą podobnie jak reszta populacji i wszystko co się rusza, rośnie a nawet zakwita. Oczywiście „boleśnie”, to jest bardzo delikatnie powiedziane, ale wiosna za oknami, więc po co wspominać rozwiązania ostateczne.
Jeszcze niedawno dekarbonizacja była niewinną czynnością, a właściwie procesem usuwania węglanów z wody, dzięki czemu następowało jej zmiękczenie. Tak mogło przecież zostać. Jednak Unia Europejska uznała za jeden filarów rozwoju właśnie ową dekarbonizację, ale już zupełnie inaczej rozumianą. Teraz oznacza ona usuwanie węgla, jako surowca z energetyki, najpierw przez ograniczenie jego użycia, a potem w nowym, lepszym już świecie, całkowitego odejścia od węgla i węglowodorów.
O węglowodorach wspominam dla porządku, bo wojna ma być wydana nie tylko węglowi kamiennemu i brunatnemu, ale też gazowi ziemnemu i ropie. Eksperci z firmy Ernst & Young przygotowali w zeszłym roku raport, w którym przedstawili same korzyści z takiego podejścia do europejskiej energetyki. Podobno zaoszczędzi się głównie na imporcie surowców, w tym gazu i ropy, a także na kosztach wymiany infrastruktury.
Z danych Eurostatu wynika, że uzależnienie UE od importu surowców energetycznych wynosiło 53,3%. To jest średnie uzależnienie, bowiem gospodarka niemiecka musi importować aż 61,1%, natomiast polska tylko 30,7%. Stopień uzależnienia jest jak widać bardzo różny. Polska jest w stosunku do największych potentatów europejskich bardziej niezależna, a to się chyba za bardzo nie podoba. Nasza niezależność oparta jest właściwie wyłącznie na węglu kamiennym i brunatnym, czyli po owej dekarbonizacji zostaniemy na lodzie.
Prawda jest więc naga. Usuwanie węgla z polskiej gospodarki, podobnie jak z ludzkiego organizmu może skończyć się tylko katastrofą. Czy ktoś tego chce, czy nie chce, sprawa tego „czarnego złota” jest polską racją stanu, obecnie alternatywy nie mamy i nie możemy się godzić na żadne ustępstwa w politycznych przepychankach. To, że Śląsk może umrzeć - jest tragiczne, ale wraz z Zagłębiem możemy zginąć wszyscy.
Raport Ernsta & Younga, jak napisałem wcześniej, dotyczy UE jako całości. Takie podejście jest nie do przyjęcia, bowiem poszczególne państwa różnią się, często nawet zasadniczo w wykorzystywanych rodzajach źródeł energii, nie mówiąc o bardzo zindywidualizowanym zapotrzebowaniu na surowce. Nie ma dobrej recepty dla niezależnej energetycznie Danii, która też używa węglowodorów, bo nie tylko wiatrem stoi i Luksemburga, prawie w 100% zależnego od importu surowców i energii.
Tymczasem dochodzą słuchy o tym, że znowu „myśmy się zgodziliśmy” na coś, co może śmiertelnie zagrażać naszej gospodarce, a nawet niezawisłości naszego bytu państwowego.
Jakakolwiek zgoda na dekarbonizację, nawet cząstkową, rujnuje, nie buduje.
Inne tematy w dziale Polityka