Z dużym rozbawieniem przeczytałem tekścik o tym, że „ktoś” jest podobno obelgą. Tekścik raczej kabaretowy, ale odpowiednio przesycony nienawiścią, pogardą i wszystkimi najgorszymi cechami postępactwa. Kogo by nie dotyczył. Krótko mówiąc, taka mała ilustracja do czarującej bezsilności autora, który w swojej ideologicznej żonglerce zaplątał się we własne spodnie, a teraz szarpie się, próbując zdjąć je przez głowę. Właściwie recenzowanie takiego kulfonowatego tekstu jest niezasłużoną jego nobilitacją, więc wypada skończyć, zauważając jednak że sprawy muszą iść w dobrą stronę, skoro pojawiają się takie wycia i jęki. A więc do przodu!