„Nie czuje się ofiarą PRL - powiedział Andrzej Seweryn i odmówił przyjęcia nagrody im. Zbyszka Cybulskiego.
Bardzo lubię Seweryna. Przede wszystkim za zawodową odwagę, bo któryż z zagranicznych aktorów odważyłby się zmierzyć z molierowskimi rolami w takim miejscu jak Comédie-Française, albo ze znanymi każdemu Polakowi rolami Rejenta w Zemście czy Sedziego Soplicy w Panu Tadeuszu. O Ziemi obiecanej czy Popiołach nie wspomnę. Gorzej - ba! fatalnie - wychodzi Sewerynowi reżyserowanie. Ale w końcu nie można być człowiekiem-orkiestrą.
Po stanie wojennym, a właściwie po 89 roku nastąpił w Polsce wysyp aktorów-opozycjonistów Kogóż tam nie było! Prym wodził Andrzej Łapicki - znany z czytania wyjątkowo opozycyjnej Kroniki Filmowej i kilkunastu produkcyjniaków nie do oglądania. Za nim postępowali jego koledzy - choćby Fronczewski i Szczepkowski, no i oczywiście gwiazda gwiazd, czyli Andrzej Wajda.
Wajdy nie lubię. Nie przepadam za jego filmami, może za wyjątkiem Brzeziny, Panien z Wilka, Popiołu i diamentu i Ziemi obiecanej. Obejrzałam koszmarny Pierścionek z orłem w koronie i jeszcze koszmarniejszy Katyń i doszłam do wniosku, że Wajda powinien pójść na zasłużoną emeryturę. I to względnie szybko, bo popełni kolejne patriotyczne arcydzieło, którym będzie wypadało się zachwycać. Filmy filmami, ale tym co najbardziej odstręcza mnie od Wajdy to jego niezwykła łatwość dopasowywania się do sytuacji - swoje najlepsze filmy nakręcił w okresie PRL-u, dostawał na nie ogromne pieniądze, grali u niego najlepsi aktorzy. Był fetowany, dostawał nagrody państwowe. Bywał na salonach. I nagle zrobił woltę, stał się opozycjonistą, a do tego był głównym pomysłodawcą i apologetą idiotycznego „bojkotu” w stanie wojennym. Bojkotu, dzięki któremu całe pokolenie aktorskie praktycznie przestało istnieć, a wiele szalenie obiecujących karier aktorskich legło w gruzach. Kilku wybrańców losu grało jakieś martyrologiczne kobyły w kościołach, a reszta pracowała jako kelnerzy na warszawskiej starówce. Uproszczenie? Chyba nie do końca, bo trudno jest dzisiaj znaleźć dobrego teatralnego aktora, który w czasach niesławnego „bojkotu” miał nieszczęście kończyć studia.
Kolejnym opozycjonistą wśród naszych gwiazd jest Daniel Olbrychski. Tenże sam, który pokazywał „ryby siną barwą kłute” i krzyczał „jam nie Babinicz, jam Kmicic!”. Naliczyłam ponad 30 tytułów filmowych, w których wystąpił w okresie do 81 roku w Polsce. Przed 81 rokiem otrzymał między innymi Srebrną Maskę (1970), Złotą Maskę (1971), Złoty Krzyż Zasługi (za rolę w Potopie),został aktorem roku Czechosłowackiej Centrali Rozpowszechniania Filmów, otrzymał wyróżnienie od tygodnika „Przyjaźń” za rolę Raskolnikowa... Przyjaźnił się z komunistycznym establishmentem, był niekwestionowaną gwiazdą numer jeden okresu gierkowskiego. I nagle, ni z gruszki ni z pietruszki okazał się jedną z najbardziej wojujących postaci polskiej sceny... Przez jakiś czas żadne szanujące się patriotyczne obchody bez Azji Tuhajbejowicza obyć się nie mogły. Olbrychski mówił wiersze, czytał odezwy, a nawet - czego byłam mimowolnym świadkiem - odezwy i komunikaty KOR. Nie zmienia to faktu, ze Olbrychskiego jako aktora szalenie lubię, chociażby za role w wymienianych już Zemście czy Panu Tadeuszu w reżyserii Wajdy. Dodajmy do tego Trylogię, Ziemię Obiecaną, Panny z Wilka... Gdyby tylko nie te gwałtowne, światopoglądowe zwroty akcji...
I nagle, w tym całym hurra patriotycznym zgiełku odzywa się głos rozsądku. Andrzej Seweryn, być może jedyny z polskich aktorów - oprócz rzecz jasna Haliny Mikołajskiej - który faktycznie brał udział w działalności opozycyjnej odmawia przyjęcia nagrody Zbyszka Cybulskiego, nagrody, którą z jakiś względów miał dostać nie za swoją pracę, ale za to, że zdaniem jury w okresie komunizmu dostać jej nie mógł. Seweryn z całą szczerością wymienia filmy, w których zagrał w okresie PRL-u, role w Teatrze Telewizji, wyjazdy zagraniczne ze służbowym paszportem. Ani słowem nie wspomina o udziale w wydarzeniach marcowych, swojej późniejszej działalności, swoich niewygodnych wówczas przyjaźniach, kilkumiesięcznym aresztowaniu, wreszcie o sławnej demonstracji w Paryżu po wprowadzeniu stanu wojennego, w której szło około 100 000 ludzi pod wodzą Blumsztajna i Seweryna. A mógłby, bo to faktycznie ma w swoim życiorysie. Nie zrobił tego i tym wzbudził mój absolutny szacunek. Na taką szczerość mogą sobie pozwolić jedynie ludzie uczciwi.
Pozycja Seweryna jest bardzo mocna i właściwie niezachwiana. To wybitny aktor i można byłoby powiedzieć, że nic nie jest w stanie mu zaszkodzić, nawet strząśnięcie z siebie odium „człowieka ze styropianu”. Seweryn zrobił rzecz znakomitą - postawił się na równi z milionami obywateli PRL-u, którzy wprawdzie byli przeciw, ale nie tak do końca - brali, grali, pracowali i tym wszystkim podtrzymywali komunizm w taki czy inny sposób. To pokolenie moich rodziców i w znacznej części moje - też w tym czasie kończyłam szkołę, poszłam na studia. Byłam częścią tego systemu, tak jak my wszyscy. Cieszę się, że ktoś w końcu postawił pytanie - „no dobra, ale co w tym złego?”. Mieliśmy się nie uczyć, nie pracować, nie jeść, nie załatwić mieszkań z przydziału, nie kombinować talonów na maluchy i meblościanki? Takie było życie, a żyć trzeba.
Brawo, Mistrzu Sewerynie. Duże brawa. Utarł Pan nosa wszystkim samozwańczym opozycjonistom. Bardzo się z tego cieszę, bo może zaczną z lekkim rumieńcem patrzeć na swoje dotychczasowe wynurzenia i przypomną sobie swoje role w produkcyjniakach, nagrody, które wstydliwie ukrywają na dnie szafy, znajomości, do których wolą się dzisiaj nie przyznawać. Dziękuję Panu za to.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura