Wojciech Czuchnowski opisał dwa leki, które miał zażywać szef BBN Sławomir Cenckiewicz pięć lat temu. Nie podał ich nazw. Jak twierdzi, historyk "publicznie kłamie", że należą do tej samej grupy co APAP. Jednocześnie redaktor pisze, że do gazety zgłosił się informator, który zna ankietę bezpieczeństwa, którą wypełniał Cenckiewicz. Szef BBN pisze o skandalu i wycieku ze służb. Oburzeni są niektórzy lekarze, bo Czuchnowski ujawnił wrażliwe dane medyczne. Sąd w pierwszej instancji stanął po stronie Cenckiewicza, a nie SKW i premiera Donalda Tuska, przywracając urzędnikowi dostęp do tajnych informacji.
W niedzielę Wojciech Czuchnowski na łamach "Gazety Wyborczej” poinformował, że redakcja miała poznać nazwy leków, których przyjmowanie Sławomir Cenckiewicz miał rzekomo zataić przed służbami w ankiecie bezpieczeństwa. Artykuł nie podaje konkretnych medykamentów, jest pomieszaniem różnych wątków z aktywności publicznej szefa BBN - autor zarzuca mu "obsesyjną" niechęć do Lecha Wałęsy, wynagrodzenie za serial "Reset" w TVP o polityce rządu Donalda Tuska względem Rosji czy odtajnienie archiwalnego planu wojskowego z 2011 roku przez ówczesnego szefa MON Mariusza Błaszczaka.
Czuchnowski od lat ma na celowniku Cenckiewicza
Czuchnowski atakuje Cenckiewicza od blisko 20 lat, odkąd ten zasiadał jako ekspert w Komisji ds. Likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Opisywał go w negatywnym świetle również za krytykę Jarosława Stróżyka i Krzysztofa Duszy, byłych szefów SKW, którzy po ostatnich wyborach wrócili do służby specjalnej. Cenckiewicz zarzucał im współpracę z FSB w oparciu o oficjalne dokumenty. Z kolei kilka dni temu BBN postanowiło przywrócić odrzucony przez rząd ponad 100-stronicowy raport komisji ds. badania rosyjskich wpływów w latach 2007-2022. W dokumencie autorzy pod kierownictwem prof. Cenckiewicza konkludują, że nie należy powierzać stanowisk publicznych Donaldowi Tuskowi, Tomaszowi Siemoniakowi, Jackowi Cichockiemu, Krzysztofowi Duszy, Bogdanowi Klichowi, Januszowi Noskowi, Piotrowi Pytlowi i Bartłomiejowi Sienkiewiczowi.
Na raporcie suchej nitki nie zostawiał Czuchnowski, pisząc o "lex Tusk", "kompromitacji", "szurze na szyi PiS" i "kuriozalnym raporcie". Dokument - mimo usunięcia go ze stron rządowych - nie zniknął z obiegu, bo nie usunął go podpisem prezydent Andrzej Duda czy obecny Karol Nawrocki. Redaktor chwalił wycinkowe teksty komisji utworzonej przez Jarosława Stróżyka, która została nagle rozwiązana kilka miesięcy temu - bez publikacji głównego, zapowiadanego od dawna raportu.
Wyciek od informatora do "Gazety Wyborczej"
"Pod koniec października do naszej redakcji zgłosił się informator twierdząc, że zna szczegóły wypełnionej przez Cenckiewicza ankiety bezpieczeństwa. Podał nam nazwy dwóch leków, których zażywanie szef BBN zataił i teraz porównuje je z Apapem" - podała "Gazeta Wyborcza". Szczegóły wypełnionej ankiety obecnego szefa BBN mogły znać tylko osoby, związane ze służbami specjalnymi. Wyciek takich danych powinien być ścigany przez prokuraturę z urzędu.
Tytuł publikacji brzmi "Co brał Cenckiewicz?", co w oczywisty sposób może działać stygmatyzująco nie tylko na urzędnika, ale pacjentów, korzystających z różnych terapii psychiatrycznych lub psychologicznych.
Cenckiewicz: To nienawiść i reakcja na wyrok sądu
Do publikacji niemal natychmiast odniósł się sam zainteresowany, publikując obszerny komentarz w serwisie X. - Spokojnie! Posiadać kolejny dowód na to jak tajne służby przekazują dane wrażliwe patologicznym nienawistnikom – to jest spory uzysk. Pamiętajcie, pójdziecie do lekarza, wykupicie receptę i nie daj Bóg macie konserwatywne poglądy – opiszą to w gazecie! I dlatego dobry wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego jest dla nich takim ciosem! Stąd nienawiść i taka walka. Ale prawda zwycięży” – napisał Sławomir Cenckiewicz.
Jego zdaniem publikacja Czuchnowskiego ma związek z niekorzystnym dla służb wyrokiem Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i stanowi element szerszego sporu wokół cofnięcia mu dostępu do informacji niejawnych. Przypomnijmy, że w czerwcu WSA uchyliło decyzję SKW i premiera Donalda Tuska, którzy po audycie zdecydowali się o cofnięciu certyfikatu dla Cenckiewicza. Sąd znał argumenty służby, która podawała, że Cenckiewicz zataił w ankiecie bezpieczeństwa z 2021 roku leki, które działają psychotropowo. Jak opisywała "Rzeczpospolita", sąd nie podzielił argumentacji służb, bo żaden z przyjmowanych przez niego leków nie był substancją psychotropową.
Teraz do sprawy wróciła "Gazeta Wyborcza", która opisała działanie leków "X" i "Y" na podstawie informacji od kogoś zaznajomionego z wypełnioną ankietą.
- To, co obserwujemy dziś wokół ujawnienia informacji z niejawnych dokumentów dot. leczenia i zdrowia ministra Sławomira Cenckiewicza, Szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, jest rażącym naruszeniem zasad państwa i poważnym sygnałem alarmowym - zareagował szef Gabinetu Prezydenta, Paweł Szefernaker.
- Media informują o sprawach prywatnych, które znalazły się w niejawnych dokumentach osobowych. Takie dokumenty mają jeden cel: rzetelnie ocenić ryzyka i chronić państwo, a nie dostarczać materiału do publicznej gry. Ich ujawnianie niszczy zaufanie na najbardziej podstawowym poziomie, tam, gdzie państwo musi opierać się na szczerości i poufności - dodał.
- Spokojnie panie Cenckiewicz. Agresywne atakowanie służb specjalnych w niedzielną noc jest raczej przejawem fobii niż jakimkolwiek »uzyskiem«. Polskie służby działają na podstawie obowiązujących przepisów, w ich granicach i przestrzegając zasad prawa. Nikomu nie przekazują żadnych niejawnych informacji - przekonywał rzecznik koordynatora ds. służb specjalnych Jacek Dobrzyński.
"Stanowczo protestuję". NIL apeluje o śledztwo
Sprawa budzi olbrzymie emocje. - Stanowczo protestuje przeciwko podawaniu do wiadomości publicznej informacji objętych tajemnicą lekarską! Jest to skandaliczne naruszanie podstawowych zasad moralnych i wartości państwa prawa. Gazeto Wyborcza - fatalna decyzja - napisała psychiatra Aleksandra Krasowska.
Przeciwko metodom "Gazety Wyborczej" zaprotestowała Naczelna Izba Lekarska, nie podając, że chodzi o Cenckiewicza. - Informacje o przyjmowanych przez pacjenta lekach są daną szczególnie wrażliwą i ich publiczne ujawnienie nigdy nie powinno mieć miejsca. NIL zwraca się do organów państwa o natychmiastowe wszczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie wycieku tych danych, z niezwłocznym ujawnieniem opinii publicznej źródła tego wycieku - zakomunikowała.
- Jednocześnie apelujemy do przedstawicieli mediów o szczególną ostrożność w przekazywaniu tego typu treści, gdyż mogą one nie tylko naruszyć fundamentalne prawa pacjenta, ale doprowadzić do spadku zaufania pacjentów do całego procesu leczenia i bezpieczeństwa ich danych medycznych, a także stygmatyzacji osób chorych - dodano.
Casus Niedzielskiego
Za ujawnienie danych pacjenta - w tym przypadku lekarza - z recepty, Adam Niedzielski, były minister zdrowia, został skazany na 3 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata. Powodem było ujawnienie wrażliwych danych poufnych innej osoby i przekroczenie uprawnień. "Gazeta Wyborcza" bardzo ostro krytykowała Niedzielskiego.
Fot. Screen artykułu Wojciecha Czuchnowskiego w "Gazecie Wyborczej"/Sławomir Cenckiewicz w Salonie24
Red.
Inne tematy w dziale Kultura