Voit Voit
81
BLOG

Legendy umierają

Voit Voit Polityka Obserwuj notkę 8

 

 

Dwie rzeczy mnie ostatnio ruszyły - pierwsza to dramatyczny list pilota, opublikowany przez Gazetę Wyborczą, druga - wywiad dla Tok FM Zofii Romaszewskiej.

List pilota jest niesamowicie emocjonalny - można byłoby powiedzieć, że wręcz histeryczny, gdyby nie był do bólu prawdziwy. Pilot pisze o ujawnieniu nagrań z czarnych skrzynek tupolewa i prosi, żeby tego nie robić. Ba! Krzyczy. I ma niestety rację. Częściowo.

Nie wiem, jakie były ostatnie chwile tych kilku osób w kokpicie samolotu, pędzącego ku śmierci. Nie wiem i chyba wolałabym nie wiedzieć, zwłaszcza, gdyby był tam ktoś z moich bliskich. Mówiąc szczerze - wolałabym wyobrażać sobie, ze do końca nie mieli o niczym pojęcia. Jakoś łatwiej to znieść. Popieram zdanie pilota - to rozrywka dla gawiedzi, która cała obśliniona z emocji będzie słuchać dziesiątki razy umierających ludzi. Niczego nadzwyczajnego pewnie nie usłyszy - jakieś przekleństwa, może modlitwy, może ktoś krzyczał „mamo!” i tyle. Ale z całą pewnością te ostatnie słowa natychmiast znajdą się na You Tube. Gawiedź będzie komentować, wieszać psy na Tusku, Komorowskim, pilotach, kontrolerach, sowietach, drzewach, urwiskach i komu tam jeszcze coś do głowy wpadnie. Ci, którzy tego będą z wypiekami na policzkach słuchać, zapewne nic z tego nie zrozumieją, skoro specjaliści nie są w stanie odcyfrować niewyraźnych zapisów. Za to zaczną mnożyć się spiskowe teorie dziejów. Bo żądny krwi tłum potrafi w słowie „kurwa” odnaleźć słowo „Jezus”, a w słowach „wierzę w...” „wieżę w” z dopiskiem „Smoleńsku”. Tak to już jest. Nic się na to nie poradzi. I rację ma pilot - dlatego tego typu nagrań nie powinno się publikować. Poza tym śmierć - nawet taka, jak w Smoleńsku - to sprawa intymna. Bardzo intymna. Wystarczy, że ostatnie słowa i krzyki znają śledczy. Nie musi się tym podniecać piętnastolatek, albo domorosły tropiciel wroga pod zakurzonym dywanem. Nie musi to być przedmiotem domorosłych śledztw.

Z drugiej strony - ta katastrofa jest niezwykła. Zginął prezydent Rzeczypospolitej i obojętnie czy ktoś go lubił i cenił, czy wręcz przeciwnie, zginęła głowa państwa, a wraz z nią 95 osób o znanych nazwiskach. Musimy zrobić wszystko, żeby tę tragedię wyjaśnić. To jest nasz psi obowiązek, a Polacy mają takie samo prawo wiedzieć o tym, jak o kulisach śmierci beatyfikowanego kilka dni temu księdza Popiełuszki. Sprawa jest tym bardziej ważna, że prezydent zginął w Rosji. Wątpię, żeby internauci coś odkryli, ale dla uspokojenia nastrojów... Bo akurat w tym przypadku powinniśmy wszyscy mieć możliwość zajrzenia wszędzie. Pokazanie stenogramów chociaż w części ukróciło spiskowe teorie dotyczące bomb powietrznych, sygnałów z kosmosu, podmienieniu samolotów, chińskiego śladu i innych kretynizmów. Wprawdzie ojcowie Paulini wymyślili, że powódź powodują tajemnicze jednostki latające na niebie, ale to już inna bajka. Ludzie lubią spiski i tajemnice. Gorzej, że wstrzymanie opublikowania stenogramów może spowodować kolejne plotki i spiskowe teorie dziejów. A co za tym idzie - wzrost rusofobicznych nastrojów. A to jeszcze gorsze.

Kilka dni temu okazało się, ze ktoś okradł zwłoki Andrzeja Przewoźnika. To skandal, ale...

Ktoś z mojej bliskiej rodziny jest lekarzem. Kiedy nad Kabatami rozbił się samolot, był jedną z pierwszych osób, które zjawiły się na miejscu - akurat miał dyżur w pogotowiu na Hożej. Wykonywał swój zawód. Po latach opowiadał mi o tamtej katastrofie, o hienach okradających zwłoki. To mu szczególnie utkwiło w pamięci - porozrywane zwłoki i ludzie, szukający precjozów wśród trupów. To nie jest rosyjska specjalność - tak jest i u nas, i w Stanach. Tak jest też w Rosji. Teren katastrofy w Smoleńsku był duży, a zabezpieczali go ludzie. Tylko ludzie. Jak mówił niezrównany Korowiow w Mistrzu i Małgorzacie „Messer, ludzie są tylko ludźmi” Czynnik ludzki, żądza nagłego wzbogacenia się, jest zupełnie normalna. Taki jest świat, czy się z tym zgadzamy, czy nie. Jeśli poborowemu, który całe życie ledwo wiązał koniec z końcem na kartoszkach, nagle wpada w ręce fortuna dla niego niewyobrażalna, trudno się dziwić, że usiłuje wykorzystać okazję. On nawet nie mógł sobie wyobrazić, co robi, bo to przekracza jego możliwości. Ot - trofiejne. Wziął. Podobnie jak zrobił to bliżej niezidentyfikowany polski obywatel, który na oczach mojego zszokowanego krewnego ściągnął pierścionek z oderwanego podczas katastrofy na Kabatach palca.

Druga sprawa, która mnie ruszyła, to dzisiejszy wywiad Zofii Romaszewskiej dla TOK FM. Nie znam Romaszewskich, chyba raz miałam średnią przyjemność spotkać się ze Zbigniewem Romaszewskim. Jego żony nie widziałam nigdy na oczy. Kojarzyła mi się do tej pory jak najlepiej - Radom, kartoteki, Biuro Interwencyjne, Radio Solidarność. Kiedy usłyszałam, ze ma zastąpić Janusza Kochanowskiego, którego poznałam w dziwny sposób, bo na Salonie właśnie i z który przemile sobie korespondowałam – zaczęłam o niej czytać. Zdębiałam. Moje wyobrażenie o legendzie rozwiało się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Piszę o tym dlatego, że dzisiejszy wywiad jedynie to potwierdził. Nie jestem lesbijką, ale mam znajome w tym kręgu. Mam też znajomych gejów. Część z nich to moi wieloletni przyjaciele. Porównywanie ich do prostytutek jest dla mnie kompletnie nie do przyjęcia. To po prostu coś, co mi się z trudem mieści w głowie. Nikogo, kto zagląda pod mój dach nigdy nie pytałam o orientację seksualną. To jego prywatna sprawa. Nikt z moich znajomych nie pytał o to mnie. Moich dwóch bardzo bliskich przyjaciół jest parą od ponad 20 lat. Zazdroszczę im tego, bo to co ich łączy jest niepowtarzalne. Co dziwne - oni sami mówią o tym, że adopcja dzieci przez pary homoseksualne jest dyskusyjna, chociaż jej nie wykluczają. Zazwyczaj podczas dyskusji pada „Nie tu i nie teraz. Poczekajmy ze 20-30 lat. Nic na siłę - tu chodzi o dzieci.” Za to są absolutnie za legalizacją homoseksualnych związków. Jak mówi Paweł: „ Anka, żyjemy ze sobą niemal ćwierć wieku. Razem składaliśmy się na mieszkanie, na działkę, na samochody. Wyobraź sobie, że ja umieram - Marcin nie ma z tego nic. Dziedziczy jego rodzina, która zresztą się go wyrzekła. Ja zostaję na lodzie i toczę boje spadkowe, bo z czegoś żyć muszę. My na szczęście mamy testamenty, ale wielu tego nie ma i co dalej? Dodaj do tego to, że rodzina to podważy, bo wielu z nas ma sporo kasy. Jest się o co bić, nie?”

I tak - jestem za utajnieniem ostatnich chwil ludzi z kokpitu tupolewa, z drugiej strony - wiem, ze jeśli to zostanie utajnione, odżyją demony. Wybór Antygony?

I jestem na NIE Zofii Romaszewskiej. Duże NIE. Nie chcę, żeby to ona reprezentowała mnie, jako obywatelkę tego państwa, gdziekolwiek. Bo nie lubię sytuacji „równych i równiejszych”, bo ona powinna sama powiedzieć „pas”. A jeśli nie ona, to ktoś, kto ją desygnował. To wielka pomyłka. Szkoda, że w taki sposób umierają legendy.

 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Polityka