Żal patrzeć na naiwne biadolenie blogerów na Salonie24 nad interwencją rosyjską w Gruzji. Widać w tym ich bezmierną naiwność. Najwyraźniej wydaje im się, że polityka międzynarodowa kieruje się jakimiś zasadami prawa i sprawiedliwości.
Nic bardziej mylengo. Polityka międzynarodowa kieruje się interesami narodowymi i polega na budowaniu własnych sfer wpływów i osłabianiu obcych. Amerykanie widząc wyraźną słabość Rosji postanowili przycisnąć i wykorzystując zamieszanie wyłuskać Gruzję ze sfery wpływów Rosji. A sfera ta jest ważna ze względu na bliskość złóż.
UE stoi w rozkroku. Wolałaby, żeby Gruzja była poza sferą wpływów Rosyjskich, ale nie chce oddawać jej USA. Dlatego nie ma co się spodziewać twardego stanowiska. Przywódcy europejscy trochę pogrożą - i tyle.
Wbrew pozorom sytuacja w Gruzji różni się od tej w Serbii. W tym drugim przypadku jawnie pogwałcono prawo międzynarodowe. Dokonano nieuzasadnionej w jego świetle agresji na suwerenny kraj. W przypadku Zakaukazia, to Gruzja złamała umowę wysyłając swoje wojska. Rosja jedynie sytuację wykorzystała.
Śladem Kosowa - precedens - Osetia i Abchazja chcą stać się krajami niepodległymi. Powstaje jednak ważne pytanie - czy Rosja jest wystarczająco silna, żeby być tego gwarantem.