Jeśli prezydent, premier, marszałek, ministrowie są zależni od Putina, a są - smoleński mord na polskich elitach niepodległościowych nie pozostawia tu najmniejszych wątpliwości, skoro funkcjonariusze polskojęzycznych służb rosyjskich wywodzący się z PZPR, WSW, SB i kontrwywiadu PRLu zajmują wraz ze swoimi TW i następcami jednych i drugich newralgiczne pozycje nie tylko w głównych ośrodkach decyzyjnych, ale także w polskim systemie bezpieczeństwa, to inwigilacja ich przez Stany Zjednoczone jest jedynym jaśniejszym punktem tej ponurej rzeczywistości. Jest nadzieją na ponowne wyrwanie się z rosyjskiej matni i rozliczenie zdrajców, tak jak w PRLu było przekazanie przez płk. Kuklińskiego planów inwazji Układu Warszawskiego, czyli Kremla na Europę, w których Polakom przypisano rolę mięsa armatniego pierwszego uderzenia, a Polsce rolę rowu nuklearnego zabezpieczającego Rosję przed uderzeniem odwetowym.
Snowden (podobnie jak Depardie i miliony identyfikujące się z nimi i im podobnymi) jest idiotą, ale nie dlatego, że ponoć zwrócił się o azyl w Polsce, jak
trzęsie się ze śmiechu na przykład Fedorowicz (
http://naszeblogi.pl/43750-snowden-fartowny-pozyteczny-idiota). Jest idiotą znacznie większym przez co mało już śmiesznym. Znalazł sobie bowiem powiernika dla swoich młodzieńczych porywów szlachetności (przyjmijmy dla uproszczenia, że tak było) w... państwie pułkowników KGB rządzących żelazną ręką od 15 lat Rosją, w którym inwigilacja jest fundamentem niezmiennie totalitarnej władzy. Inwigilacja na wielokrotnie większą skalę niż ta, na którą się obruszył. Jest idiotą, dlatego, że prewencji antyterrorystycznej, czy ściślej w przypadku Rosji, ochronie własnej rządzących, bo przecież nie obywateli (ludiej u nas mnoga), służy zaledwie ułamek potężnej machiny inwigilacji totalnej. Jest idiotą dlatego, że nie widzi słonia. Nie widzi, że główne działania rosyjskiego systemu ukierunkowane są na zbieranie informacji pozwalających sprawować kontrolę nad całymi społeczeństwami i państwami, nie tylko własnym i nie tylko ościennymi. Działania te służą przygotowaniu i wprowadzaniu na kluczowe pozycje życia publicznego, gospodarczego i politycznego ludzi uwarunkowanych jakoś, uwikłanych wcześniej w jakiś sposób - przy czym każdy sposób jest dobry. Przykład Gruzji, Ukrainy i Polski pokazuje dobitnie jak skuteczna to metoda. Środki bogate (np. interwencja zbrojna, cenzura instytucjonalna, represje, skrytobójstwa, zastraszanie, prowokacje ubeckie) mogą pozostawać w odwodzie dzięki milionom Snowdenów w każdym kraju. Snowden jest idiotą bo nie widzi, że każdy z wymienionych krajów JEST już z powrotem w bloku państw socjalistycznych w jego znacznie mniej kłopotliwej wersji pozbawionej balastu ideologicznego, ale nie mniej zagrażającej światu, lepiej zakamuflowanej. Snowden nie widzi, jak w kiedyś
Anatole France, Andre Maurois, Romain Rolland, Henri Barbusse, Tomasz Mann, Heinrich Mann, Gerhart Hauptmann, George Bernard Shaw, John Dos Passos, H.G. Wells, Theodore Dreiser, Albert Rhys Williams, Upton Sinclair, Stuart Chase, Martin Andersen-Nexo, Egon Ervin Kisch, Georg Lukacs ponurej rzeczywistości Rosji i jej antycywilizacyjnej roli połączonej z imperialistycznym drenażem gospodarczym, finansowym, zniewoleniem zarówno wewnętrznym jak i zewnętrznym w stopniu ograniczonym jedynie obawą przed zdemaskowaniem w oczach Sowdenów. Obawą wynikającą ze skończonego jednak (co za ulga) poziomu zidiocenia Snowdenów wszystkich krajów, ale zidiocenia transcendentnego, bo racjonalnie nie dającego się wytłumaczyć.
Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne, które w PRLu musiały mieć ochronę armii czerwonej, aparatu partyjnego, milicji, SB i WSW, potężnej sieci tajnych współpracowników. Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, cele polityczne agresywnego imperializmu Kremla bez wsparcia rozbudowanego do przecinków w zdaniach aparatu cenzorskiego. Elity III RP nienawidzą elit przeciwstawiających się im tak samo jak pryszczaci w czasach stalinowskich nienawidzili żołnierzy wyklętych.
Elity III RP realizują dobrowolnie, a nawet z entuzjazmem, te same cele polityczne co PRL znacznie lepiej. W PRLu nie stawiano pomników hordom bolszewickim z 1920 roku, ze szkół nie rugowano Mickiewicza, pod koniec nie wsadzano do więzienia na 8 miesięcy kogoś kto powiedział, że rządzący są głupi, nie prowadzono frontalnej wojny z polską tradycją i Kościołem, nie zwalczano w sposób jawny tego wszystkiego co buduje poczucie tożsamości narodowej i co daje poczucie dumy Polakom, nie niszczono na taką skalę oświaty i kultury. Nie zlikwidowano polskiego wojska.
Podobnie jak dzisiaj starano się przykrywać wasalne relacje, uzależnienie i wyzysk, dobrosąsiedzkimi relacjami, sympatią do Rosji, słowiańską wspólnotą. Łatwiej było ukryć uprzywilejowanie, korupcję i inne właściwe dla systemu neokolonialnego patologie, ale też możliwości w tym względzie z powodu organicznej niewydolności systemu były bardzo ograniczone.
W żadnym momencie, nawet w czasie stalinowskiej nocy, nie odważono się zabić, w biały dzień, zbiorowo, na oczach całego świata, przywódców tych, którzy na to wszystko się nie godzą. "Nic się nie stało" w chwilę po tragedii smoleńskiej usłyszały elity III RP od swojego najwyższego kapłana.
Dlaczego tak się porobiło?
"Budowa państwa opartego na aparacie wywodzącym się z PZPR i SB była możliwa tylko pod warunkiem stworzenia gigantycznego systemu kłamstwa. Kłamstwa, w którym agenci komunistycznej bezpieki są bohaterami opozycji, partyjni nadzorcy i niszczyciele polskiej nauki – wybitnymi twórcami, a zwykli tchórze i złodzieje – moralnymi autorytetami" (Antoni Macierewicz - "Najdłuższa walka nowoczesnej Europy")
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo