Zastanawiałem się czasami co zrobiłbym w 1980r. – gdyby przyszło mi, w myśl chińskiego porzekadła (przekleństwa!), „żyć w ciekawych czasach”. Czy zdecydowałbym się na jakieś czynne działanie, czy zdecydowałbym się na poparcie strajkujących, czy – mówiąc wprost – dołączyłbym do tych 3 milionów Polaków, którzy przyjęli w latach 1980- 1981 legitymacje „Solidarności”. I odpowiadam sobie wówczas- tak, wstąpiłbym, poparłbym, zdecydowałbym się. Ale tylko w jednym celu- żeby, mówiąc kolokwialnie, „postawić się komunie”.
Na pewno nie uczyniłbym tego, aby realizować jakiś spójny i kompletny program polityczny. Bo „Solidarność” nie była od tego. Stanowiła gromadę harcowników, ludzi o skrajnie różnych (jak miało się później okazać) poglądach. Jej rola w kraju, gdzie legalne życie polityczne składało się dotąd z: Partii, zjednoczenia aparatczyków wiejskich i „stronnictwa drżących”, a nielegalne ledwo dyszało („W gazetach Rząd i Partia, a w podziemiu KOR”), polegała na stworzeniu jedynego forum, gdzie można było (skutecznie) walczyć z systemem o swobody obywatelskie. I z biurokracją o – należne pracownikowi „uspołecznionego” zakładu – przywileje socjalne (to zresztą miało się na Związku później zemścić, ale wtedy, w sierpniu, pomogło przyciągnąć wielu robotników).
„Solidarność” nie miała zwartego systemu idei, tak jak nie ma go porządna armia ruszająca w pole (tj. taka, która chce pokonać wroga, nie zagadać go na śmierć). Nie zmienia tego fakt, że zjednoczyła w swoich szeregach mnóstwo rzetelnie ideowych ludzi. Zaryzykowałbym nawet tezę, że stanowili oni przygniatającą większość członków Związku.
Ideą Solidarności była, paradoksalnie, sama solidarność. „Kupą mości panowie, kupą”, jak mawiał Zagłoba. Idziemy razem, solidarnie, przeciwko komunie, wydzierać kolejne przyczółki: wolne związki (postulat nr 1 z sierpnia 1980r.), obietnice poszanowania wolności słowa (postulat nr 3), przywrócenie do poprzednich praw osób zwolnionych z pracy po strajkach w 1970r i 1976r. i studentów wydalonych z uczelni (postulat nr 4), dobór kadry kierowniczej w przedsiębiorstwach bez względu na przynależność partyjną (postulat nr 12), legalizację NZS i zniesienie zajęć o charakterze indoktrynacyjnym na uczelniach (18-19.II.1981r.), gwarancje nienaruszalności prywatnej własności ziemi (porozumienia rzeszowsko-ustrzyckie z 19.II.1981r.). Kupą walczyć o swoje interesy socjalne: realizację pełnego zaopatrzenia rynku (postulat nr 10), likwidację sprzedaży za dewizy w Pewexach (postulat nr 11), zniesienie sklepów specjalnych dla funkcjonariuszy SB, MO i Partii (postulat nr 12). Upływ czasu część z tych część z tych żądań uczynił oczywistością, część zdezaktualizował (istnienie w ministerstwach sklepów z np. baleronem brzmi jak żart).
Prawdopodobnie twórcy „Solidarności” uwzględnili nawet w swoich kalkulacjach szansy na tal szybki upadek ustroju. I dobrze, bo gdyby zaczęli układać plany III RP, to związek upadłby szybko i z hukiem. Związkowcy myślący o sprawach bytowych zaczęliby walczyć z zwolennikami gospodarki rynkowej, wyznawcy różnych kierunków myśli politycznej (a było ich sporo od socjaldemokratów po konserwatystów)- między sobą. A tak uniknięcie sporów ideowych umożliwiło sukces. Bo to był sukces- stworzyć organizację, która nie miała prawa istnieć i obalić ustrój wykluczający próby swych zmian.
Ważnym dziedzictwem „Solidarności” jest fakt, że możnazawiesić spory o sprawy drugorzędne (bo sprawa polityki gospodarczej czy ustroju III RP była, jako czysta futurologia, sprawą drugorzędną, gdy wokół trwał PRL). To było piękne świadectwo zdolności do (w miarę, naturalnie) zgodnego i skutecznego działania (komunizm ostatecznie został obalony). To, jak można z 3 milionów, nieznających się osobiście, niemających na ogół powodów by żywić ku sobie bezgraniczne zaufanie, mających skrajnie odmienne poglądy ludzi, zrobić sprawną organizację (mimo przeciwdziałań władzy) – polecam jako temat na doktorat specjalistom od zarządzania zasobami ludzkimi.
I na tym polega dziedzictwo „Solidarności” – nie na zespole przekonań, ale na sukcesie jakim było stworzenie związku i zmiana ustroju. „Solidarność nie była kuźnią idei, ale skuteczną organizacją. Widać Polacy tez potrafią współdziałać.
Michał Godlewski
maj 2005 roku
W maju 2005 roku zastanawiałem się nad wyzwaniami generacji rodzącej się w okresie pontyfikatu Jana Pawła II i ich zadaniami we spółczesnym świecie, a także nad kwestią dziedzictwa "Solirności". Oczywiście kontekst śmierci Karola Wojtyły - Jana Pawła II i zbliżająca się wtedy 25 rocznica porozumień sierpniowych stanowiły oś moich rozważań.Zastanawiałem się jak generacja wchodząca w dorosłość w okresie III RP patrzy przede wszystkim na dziedzistwo "Solidarności" i poprosiłem w okresie maja i czerwca 2005 roku grono kilkunastu moich przyjaciół i znajomych o zabranie głosu w tej sprawie.
Aleksander Z. Zioło
Dzisiaj po blisko 5 latach przypominamy te krótkie rozważania. Jak one brzmią dziś po zaledwie 5 latach...
Koniec "Solidarności":
Warsztaty Analiz Socjologicznych to nowoczesna instytucja oparta na wzajemnym zaufaniu. Unikamy zaszufladkowania organizacyjnego. Świadomi wyzwań, przed którymi stoją młodzi Polacy mający ambicję wpływać na rzeczywistość społeczną w kraju, nie zaś tylko być jej biernymi uczestnikami, stawiamy na ciągłe doskonalenie naszego Warsztatu.
Kontakt: warsztaty@warsztaty.org
warsztaty.org
Promote Your Page Too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka