Dorota Olko: Spędziłeś rok w Hiszpanii. Za kim jesteś – za Realem czy Barceloną?
Bartosz Piotrowski: Oczywiście, że za Barceloną. Ty mieszkałaś w Madrycie, więc na pewno kibicujesz Realowi.
Do: Tak, ale to wcale nie jest takie oczywiste. Mój przyjaciel – madrydczyk – kbicuje Barcleonie. W dniu meczu Madryt - Barcelona na przekór wszystkim chodził w koszulce Barcy.
BP: I nikt go nie zaatakował?!
Do: Nie, w jednym ze sklepów sprzeczał się z małym chłopcem. Mały upierał się, że Real jest lepszy, ale w końcu przyznał, że Messi też jest dobry. Mój znajomy twierdzi, że wbrew stereotypom, kibiców Barcelony w Madrycie jest sporo i nie jest tak, że wyjście na ulicę w koszulce wrogiej drużyny może się źle skończyć.
Bp: Rzeczywiście, mimo że między kibicami najsilniejszych drużyn istnieje dosyć silny antagonizm, to nie wiąże się z agresją, przemocą fizyczną. Ale ten antagonizm istnieje. Hiszpanie są bardzo zaangażowani w kibicowanie. Nawet rozgrywki amatorskie między szkołami, drużynami dzieci rodzą dużo emocji. Bardzo mocno angażują się rodzice grających dzieci. Potrafią kłocić się nie tylko między sobą, ale także z sędziami. Ale to kibicowanie w Hiszpanii ma też bardzo pozytywny wymiar. Odniosłam wrażenie, że mecze są dla Hiszpanów świętem, a rozgrywki ligowe trwające przez większą część roku – festiwalem.
Do: Miałam okazję być w Madrycie w czasie mundialu. Wzruszało mnie, że kibicowali wszyscy. Starsze panie późnym wieczorem po meczu siedziały na ulicach z żółto – czerwonymi chorągiewkami. To, co działo się po finale mistrzostw, jest nie do opisania. Tak się złożyło, że w trakcie meczu musiałam przemieścić się z jednego miejsca w drugie. Metro było zupełnie puste. Na Paseo de Recoletos, jednej z najbardziej reprezentacyjnych ulic Madrytu, ustawiono telebimy i transmitowano mecz. Tłum był po prostu niewyobrażalny. Ludzie siedzieli na kioskach, światłach ulicznych, wszędzie, gdzie się dało. Drugą połowę meczu oglądałam na Puerta del Sol – centralnym placu stolicy, wiecznie zatłoczonym. Wtedy był zupełnie pusty. Tuż po meczu żółto – czerwony tłum “wylał się” na plac ze wszystkich sąsiednich ulic. Wszędzie słychać było “Que viva Espana!” Tego po rostu nie da się opisać.
Bp: Zadziwiające jest, z jaką energią kibicują ludzie w podeszłymym wieku. Po meczach toczą się długie dysputy. Kiedy chodziłem na mecze do barów, atmosfera była niesamowita, okrzyki, emocje, a otaczali mnie głównie starsi ludzie.
Do: No właśnie, w Hiszpanii wszyscy oglądają mecze w barach. W każdej knajpie jest przynajmniej mały telewizorek. Ale to ciekawe, że ja też sppotykałam na meczach głównie starszych ludzi. Myślisz, że młodzi ludzie nie interesują się piłką nożną?
Bp: Chyba żartujesz! Po prostu młodzi ludzie nie chodzą do takich barów, wolą bardziej ekonomiczną opcję. Oglądają mecze w domach, a warunki do tego mają bardzo dobre. Hiszpańska telewizja publiczna dba o kibica. Większość meczów ligowych można obejrzeć w wolnym paśmie. Dla obcokrajowca dodatkowym show w czasie oglądania meczu są wypowiedzi komentatorów. Komentatorzy bardzo przeżywają to, co się dzieje, nie ma senkundy ciszy. Nie starają się być subtelni i bezstronni. Używają ostrych słów, nie boją się, że kogoś urażą. Komentator jest kibicem – ma swoją ulubioną drużynę i tego nie ukrywa, nawet na antenie. Powiedziałbym nawet, że sposób bycia komentatorów to kwintesencja “bycia kibicem” w Hiszpanii.
Do: Czyli twoim zdaniem hiszpańśki kibic jest...
Bp: Żyiołowy, zaangażowany, oddany swojej ekipie. Zakomita większość miejsc na meczach ligowych jest zajęta przez posiadaczy karnetów rocznych, czyli tzw. socios. I właśnie dlatego tak trudno dostać bilety na najważniejsze mecze. Wtedy wszyscy socios stawiają się, żeby kibicować swojej ukochanej drużynie. Są też grupy najbardziej zagorzałych kibiców, tzw. ultrasów. Nie wdają się oni w bójki, ich wybryki ograniczają się do rzucenia racy, odpalenia kilku petard czy przezywania kibiców przeciwnej drużyny.
Do: Nie mam wielkiego doświadczenia stadionowego, ale wydaje mi się, że jakiegolwiek zadymy to w Hiszpanii raczej marginalne przypadki. Jak Ci się wydaje, dlaczego tak się dzieje?
Bp: Myślałem nad tym i zastanawiam się, czy nie ma to związku z poziomem piłki hiszpańskiej. Kibice nie są sfrustrowani, bo nawet jeśli ich ulubiona drużyna gra słabiej, to mogą liczyć na sukcesy reprezentacji narodowej. Ale z drugiej strony angielska piłka też jest na wysokim poziomie, a huliganie mają się tam całkiem nieźle. Pewnie jest to też jakoś uwarunkowane kulturowo, Hiszpanie w ogóle mało się biją
Do: Ja mam swoją hipotezę. Jeżeli rację mają komentatorzy bójek na stadionach w Polsce, chociażby tych podczas tegorocznego finału pucharu, to huligaństwo stadionowe jest formą sprzeciwu wobec systemu. A Hiszpanie umieją w inny sposób artykułować swoje interesy, czego najlepszym przykładem jest ruch 15-M. Manifestacje w Hiszpanii są na porządku dziennym, ale są to w znakomitej większości demonstracje pokojowe, bez użycia siły.
Warsztaty Analiz Socjologicznych to nowoczesna instytucja oparta na wzajemnym zaufaniu. Unikamy zaszufladkowania organizacyjnego. Świadomi wyzwań, przed którymi stoją młodzi Polacy mający ambicję wpływać na rzeczywistość społeczną w kraju, nie zaś tylko być jej biernymi uczestnikami, stawiamy na ciągłe doskonalenie naszego Warsztatu.
Kontakt: warsztaty@warsztaty.org
warsztaty.org
Promote Your Page Too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości