Dzisiaj p. Joachim B. ogłosił scenopis aktu trzeciego międzyresortowej farsy sumujący niezdrowe ambicje zostania Wielkim Bratem Dobrej Zmiany. Brak słów.
25 stycznia przedstawiciele rządu i prezydent skompromitowali się histeryczną, panikarską, irracjonalną reakcją na TVN-owskie przedstawienie teatralne „Nazistowski tort w głuchym lesie, czyli Waffel SS”. Wszyscy komentatorzy polityczni jak jeden mąż byli zgodni, że to obłęd i kompromitacja plus idiotyczny negatywny pijar dla państwa polskiego. Nawet spokojny zawsze Józef Orzeł był zaszokowany ogromem głupoty polskich oficjeli. Minister ON, Minister SwiA, premier i prezydent wchodzą w scenariusz wsiowo-izraelski jak w masło. Na najwyższym szczeblu rządowym toporna, prymitywna prowokacja spotyka się z odpowiedziami, reakcjami, filipikami parlamentarnymi wygłaszanymi pod adresem... cieni i pod adresem polskiej prawicy. Prym wiódł w tej walce z wiatrakami i bogu ducha winnymi patriotami - Joachim Brudziński. Walczył z wsiowo-sowieckim tortem w parlamencie niczym Cycero z Katyliną. Krzyczał, wymachiwał rękami aż tak, że oddziały Waffel SS ucekały w rozsypce. A świat się patrzył i myślał: ależ musi być w Polsce ten faszyzm potężny, że powoduje aż taki wrzask ministrów... Druga filipika Joachima B. miała miejsce w reakcji na skandal wywołany w Oświęcimiu przez izraelski rząd za pośrednictwem ambasador Azari. Znowu zaczął nasz Joachim krzyczeć panikarsko na Berdyczów: „Zwalczmy tę chuć”, tzn „zwalczmy ten antysemityzm! Nie ulegajmy prowokacjom! Zwierajmy szeregi!”. Zamiast bronić Polski począł bronić jakichś mityczno-bajkowych semitów. Był to obłędu akt drugi. Wszyscy się zaniepokoili tym nowym, samoogłoszonym satrapą specjalizującym się w polowaniu z nagonką na ekstremistów. Stworzonych i zaimputowanych przez niego samego. Hiper-aktywność zaindukowana chęcią błyśnięcia przed tym, z kim spędzał część wakacji na Helu.
Dzisiaj p. Joachim B. ogłosił scenopis aktu trzeciego międzyresortowego sumujący niezdrowe ambicje zostania Wielkim Bratem Dobrej Zmiany. Brak słów. Brudziński niszczy wizerunek Polski wmawiając jej – na oczach Europy - w brzuch jakiś wymyślony faszyzm i ścigając go. Bohatersko stwarza faszyzm po to, by później móc go dzielnie zwalczać, by mieć za co podstawiać głowę pod prezesowe wieńce laurowe. Morawiecki zaś z Zybertowiczem konstruują zmywarkę do oczyszczania tego wizerunku Polski brukanego przez Joachima B. Zajęcia nie braknie do końca świata. Czy nie o tym mówił niegdyś Mateusz Morawiecki: Oni będą kopać rowy, my będziemy je zasypywać? Brawo za konsekwencję! Wesołej gromadce Joachima towarzyszy dzielny sierżant Jonathan, jedną ręką oskarżając Polskę, polskie partie i dziennikarzy, drugą ręką polerując wizerunek Polski. Full serwis. Pełna samoobsługa. Apogeum utraty kontaktu z realnością. Pozostaje tylko zaśpiewać:
„Rycerzy trzech, Rycerzy trzech: Mateusz Kmicic, Jonny Wołodyjowski, Joachim Zagłoba. Jeden nas cel: stworzyć faszyzm, a potem go zwalczyć. Kopać rowy, zasypywać – to jest Przyjaciół Rzeczpospolita. Gnębi nas pech, wszystkim nam się waa-dza podoba, ach podoba. Zwalczmy tę chuć, inny cel nam historia wytycza. Musimy knuć, musimy knuć jak się pozbyć O-en-er-owicza, Musimy knuć, musimy knuć jak się pozbyć Prawosektorowicza.”
