wawel24 wawel24
444
BLOG

Dr M.Yeadon: Kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki "przypadków" COVID-19, cz.2

wawel24 wawel24 Polityka Obserwuj notkę 1

Kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki "przypadków" COVID-19 - śmiertelne niebezpieczeństwo fałszywie pozytywnych wyników testów , cz.2


Lies, Damned Lies and Covid Statistics - the Deadly Danger of false Positives

[dokończenie klasycznego już artykułu dr Yeadona, część pierwsza tutaj:

Dr M.Yeadon: Kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki "przypadków" COVID-19, cz.1]

MOTTO

"Groteskowe przeszacowanie "przypadków" zabija opiekę zdrowotną. To nadużycie władzy musi się skończyć."

[Dr M.Yeadon]


Wyobraź sobie 10000 osób poddawanych testom za pomocą wymazów, co widzisz w telewizji. Mamy dobre oszacowanie ogólnej częstości występowania wirusa z ONS, który jest całkowicie niezależne (od testów w ramach filaru 2).

Najważniejsze jest to, że rozsądne jest oczekiwanie, że częstość występowania wirusa będzie zbliżona do liczby stwierdzonej przez ONS, ponieważ próbki są pobierane losowo i wychwytują osoby z objawami i bez objawów proporcjonalnie do ich obecności w społeczności. Według ostatniego badania ONS, w pierwszym przybliżeniu, wirus został wykryty u 1 na 1000 osób. Można to również zapisać jako 0,1%. Więc kiedy 10000 osób zostanie przetestowanych w ramach procedur Ministerstwa Zdrowia, można się spodziewać znalezienia 10 prawdziwych wyników pozytywnych (fałszywie negatywne wyniki mogą być problemem, gdy wirus jest bardzo powszechny, ale w przypadku SARS-CoV-2 jest to nieistotne statystycznie).

Jaki jest więc odsetek fałszywie pozytywnych testów w codziennych testach Ministerstwa Zdrowia? Wydaje się, że nikt o to nie dba i tego nie wie, chociaż tak jak wspomniałem, absolutnie trzeba to wiedzieć, aby ustalić, czy test diagnostyczny ma jakąkolwiek wartość! Co wiemy o odsetku wyników fałszywie pozytywnych? Cóż, wiemy, że naukowcy brytyjscy rządowi byli bardzo zaniepokojeni tym problemem i raport dotyczący tego problemu został wysłany do SAGE z dnia 3 czerwca 2020 r. Cytuję: „O ile nie zrozumiemy operacyjnego odsetka fałszywie dodatnich wyników testów RT-PCR w Wielkiej Brytanii ryzykujemy ogromne zawyżenie częstości występowania COVID-19, zawyżenie zapotrzebowania na „śledzenie drogi wirusa” i duże przeszacowanie zasięgu bezobjawowej infekcji ”. W tym samym raporcie autorzy z pomocą wymienili od najniższego do najwyższego fałszywie dodatniego odsetka dziesiątek testów wykorzystujących tę samą technologię. Najniższa wartość wskaźnika fałszywie dodatnich wyniosła 0,8%.

Pozwólcie, że wyjaśnię wpływ fałszywie dodatniego wskaźnika 0,8% na wyniki codziennych testów „państwowych”. Wracamy do naszych 10.000 osób, które zgłosiły się na ochotnika do wykonania testu, a spodziewanych dziesięciu z wirusem (prewalencja 0,1% lub 1: 1000) zostało zidentyfikowanych za pomocą testu PCR. Ale teraz musimy obliczyć, ile fałszywych alarmów ma im towarzyszyć. Szokująca odpowiedź to 80. 80 to 0,8% z 10 000. Tyle fałszywych trafień otrzymywałbyś za każdym razem, gdy używałeś testu na grupie tej wielkości.

Skutek tego jest taki, że w tym przykładzie, w którym 10 000 osób przebadano w filarze 2, można podsumować w nagłówku takim jak ten: „Zidentyfikowano dziś 90 nowych przypadków” (10 prawdziwie pozytywnych przypadków i 80 fałszywie pozytywnych). Ale komunikat rządowy, że w dniu dzisiejszym wykryto 90 przypadków koronawirusa jest ogromnie (szalenie, opętańczo, niesamowicie) niepoprawny. Dla szarych magistrów z rządowych ław pozostaje poza ich zdolnością pojmowania, że w tych 90 wynikach pozytywnych było tylko... 10 prawdziwych przypadków. 80 nie miało nawet fragmentu wirusowego RNA w swojej próbce. To naprawdę absolutnie fałszywe alarmy.

Wyjaśnię, jak źle to wygląda w inny sposób, wracając do diagnostyki. Gdybyś poddał się testowi i był pozytywny, spodziewałbyś się, że lekarz powie ci, że masz chorobę, bez względu na to, co testuje. Zazwyczaj jednak testy odpowiadają na nieco inne pytanie: „Jeśli pacjent ma pozytywny wynik w tym teście, jakie jest prawdopodobieństwo, że ma chorobę?” Zazwyczaj w przypadku dobrego testu diagnostycznego lekarz będzie mógł powiedzieć około 95%, i da się takiego testu sensownie używać. Możesz wykonać też inny test potwierdzający, jeśli wynik był bardzo poważny, jak rak. Ale w naszym przykładzie z codziennych testów Min. Zdr., jakie jest prawdopodobieństwo, że osoba, która uzyska wynik pozytywny faktycznie ma COVID-19? Wstrząsająca odpowiedź jest, że jest tylko 11% szans na to (10 podzielone przez 80 + 10). Test wyolbrzymia liczbę przypadków COVID-19 prawie dziesięciokrotnie (90 podzielone przez 10). Czy jeszcze trzęsiesz isę ze strachu przed COVID-19? TEN codzienny obrazek, który pokazują ci na ekranie, ze „słupkami” pnącymi się do góry się po prawej stronie? To strasznie przesadzone.   

Wcześniej latem ONS wykazał, że częstość występowania wirusa była nieco niższa, 1 na 2000 albo 0,05%. Nie wydaje się to wielka różnica z dzisiejszą prewalencją, ale jakaś jest. Teraz test znajdzie o połowę mniej rzeczywistych przypadków z naszych 10 000 ochotników, a więc 5 prawdziwych przypadków. Ale wada w teście oznacza, że nadal znajdzie 80 fałszywych alarmów (0,8% z 10 000). Więc jest jeszcze gorzej. Nagłówek w Wiadomościach brzmiałby: „85 nowych przypadków zidentyfikowanych dzisiaj”. Ale teraz prawdopodobieństwo, że osoba, która uzyska wynik pozytywny, ma wirusa, jest absurdalnie niskie 6% (5 podzielone przez 80 + 5). Wcześniej latem ten sam test wyolbrzymił liczbę przypadków COVID-19 17-krotnie (85 podzielone przez 5). W ten sposób tak łatwo jest wygenerować pozornie dużą epidemię. Do wygenerowania fałszywie dużej epidemii nie trzeba nic innego, jak tylko ignorować problem i fakt  fałszywych alarmów. Wygenerujesz dowolnie duża epidemię po prostu udając, że nic nie wiesz o odsetku fałszywych wyników, udając, że wynosi on zero. Ale on nigdy nie jest równy zeru.

Ten test jest katastrofalnie błędny i MUSI zostać natychmiast wycofany i nigdy więcej nie używany, chyba że zostanie naprawiony. Podane przeze mnie przykłady są bardzo zbliżone do tego, co faktycznie dzieje się każdego dnia, kiedy to czytasz [z ekranu alarmujące wieści nie mające związku z faktycznością].

Muszę zapytać, czy minister zdrowia wie o tej fatalnej wadzie testu? Czy wie o skutkach, jakie nieuchronnie wywrze i nadal ma, nie tylko na zgłaszane przypadki, ale także na stan niepokoju narodu. Chciałbym uwierzyć, że to niewinny błąd. Gdyby tak było, musiałby zrezygnować z urzędu z powodu zwykłej niekompetencji. Ale czy on wie? Wiemy, że naukowcy pisali do SAGE w tej sprawie.

Niedawno wraz z moimi współautorami opublikowałem krótkie stanowisko. Jestem doświadczonym naukowcem zajmującym się badaniami biomedycznymi, przyzwyczajonym do radzenia sobie ze złożonymi zbiorami danych i prawdopodobieństwami.

11 września 2020 roku byłem gościem w talkRADIO Julii Hartley-Brewer . Między innymi wezwałem ministra zdrowia do ujawnienia dowodów potwierdzających jego zaufanie do „drugiej fali” i planowania jej. Ten dowód nie został jeszcze przez nikogo pokazany opinii publicznej. Zażądałem również, aby ujawnił operacyjny odsetek fałszywie pozytywnych wyników testów w ramach wykonywanych przez ministerstwo testów.

16 września wróciłem do audycji Julii i tym razem skupiłem się na kwestii odsetka fałszywych pozytywów (1 min 45 s - 2 min 30 s). Przeczytałem analizę Carla Heneghana pokazującą, że nawet jeśli odsetek fałszywie pozytywnych wyników był tak niski, jak 0,1%, 8 razy mniej niż w jakimkolwiek podobnym teście, nadal daje większość wyników fałszywie pozytywnych. Tak więc moja krytyka nie upada, jeśli rzeczywisty współczynnik fałszywie pozytywnych wyników jest niższy niż zakładane przeze mnie 0,8%.

18 września minister zdrowia ponownie pojawił się, jak to często bywa, w programie Julii Hartley-Brewer. Julia zapytała go bezpośrednio (1 min i 50 s), jaki jest odsetek wyników fałszywie pozytywnych w codziennie przeprowadzanych przez ministerstwo zdrowia testach. Odpowiedział: „To poniżej 1%”. Julia ponownie zapytała go dokładnie, co to znaczy, i czy w ogóle zna ten współczynnik? Nie odpowiedział na to, ale potem powiedział: „oznacza to, że we wszystkich pozytywnych przypadkach prawdopodobieństwo, że jeden z nich jest fałszywie pozytywnym, jest bardzo małe”.

To niezwykle mylące stwierdzenie, ponieważ jest całkowicie błędne. Prawdopodobieństwo, że pozornie pozytywny przypadek będzie fałszywie pozytywny, wynosi od 89 do 94%, czyli jest prawie pewne. Warto zauważyć, że nawet wtedy, gdy ONS odnotowywał najniższe w historii rozpowszechnienie, dodatni wskaźnik w testach w filarze 2 nigdy nie spadł poniżej 0,8%. [...]

Testy rządowe trwają od maja, ale dopiero w ostatnich tygodniach osiągnęły kilkaset tysięcy testów dziennie. Nie sposób przecenić wpływu codziennego wzrostu liczby osób określanych jako „przypadki”. Wiem, że wywołuje strach, niepokój i troskę o możliwość nowych i nieuzasadnionych ograniczeń, w tym blokad. Nie mam pojęcia, jakie są motywacje ministra zdrowia. Ale jakieś musi mieć ma i nadal ogłasza codziennie ogromnie zawyżone (rozdmuchane, napompowane) liczby wykrytych „przypadków” poczętych z fatalnie błędnego testu używanego powszechnie i często pojawia się w mediach, poważnym tonem deklarując potrzebę dodatkowych interwencji (z których żadna, powtarzam, nie okazała się skuteczna).

Dbają o to, byś bardzo dobrze zaznajomiony z „narracją przypadków”, która jest obecnie wyświetlana w większości programów telewizyjnych. Ma ona na celu pokazanie liczby przypadków, które wzrosły, a następnie spadły wiosną, oraz niedawnego wzrostu liczby przypadków. Wykresowi temu zawsze towarzyszy nagłówek, że „w ciągu ostatnich 24 godzin wykryto tyle tysięcy nowych przypadków”.

Powinieneś wiedzieć, że na tym obrazie są dwa główne oszustwa, które razem mogą zarówno wprowadzić w błąd, jak i wywołać niepokój. Wszechobecność tego – będącego częścią narracji - obrazu wskazuje, że „narracja o przypadkach” to przemyślany wybór.

Po pierwsze, jest to bardzo mylące w odniesieniu do wiosennego szczytu przypadków. Dzieje się tak, ponieważ w tamtym czasie nie mieliśmy możliwości przeprowadzania badań społeczności w czasie. Kolega dostosował fabułę, aby pokazać liczbę przypadków, które byśmy wykryli, gdyby dostępna była dobrze zachowana funkcja testowania społeczności. Efektem jest znaczne zwiększenie rozmiaru wiosennego szczytu zachorowań, ponieważ na każdą hospitalizację przypada bardzo dużo przypadków, a na każdą śmierć przypada wiele hospitalizacji.

Po drugie, jak mam nadzieję, że pokazałem i przekonałem cię, przypadki latem i obecnie, generowane przez poważnie wadliwe testy filaru 2, powinny zostać skorygowane w dół około dziesięciokrotnie.

Sądzę, że obecnie liczba autentycznych przypadków nieco wzrasta. Dotyczy to jednak również grypy, której nie mierzymy codziennie ani nie publikujemy w każdym biuletynie informacyjnym. Gdybyśmy to zrobili, zdaliby sobie Państwo – w przyszłości - sprawę, że jest całkiem prawdopodobne, że grypa stanowi większe zagrożenie dla zdrowia publicznego niż COVID-19.

image

Wydaje mi się, że poprawiony wykres przypadków (powyżej) umieszcza niedawny wzrost zachorowalności na COVID-19 w znacznie bardziej rozsądnym kontekście. Pomyślałem, że powinieneś zobaczyć tę różnicę, zanim dojdziesz do własnego werdyktu w tej smutnej opowieści.

Groteskowe przeszacowanie tak zwanych przypadków w codziennie przeprowadzanych testach ma bardzo poważne konsekwencje, które, jak sądzę, zostały wprowadzone świadomie. Być może minister wierzy we własną wersję o wysokim poziomie ryzyka, na jakie teraz narażone jest społeczeństwo? Nie do mnie należy rozstrzyganie tego. To ogromne przeszacowanie spowodowało spowolnienie normalizacji krajowej opieki zdrowotnej. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że dostęp do usług medycznych jest w różnym stopniu ograniczony. Wiele specjalności zostało znacznie ograniczonych wiosną i po pewnym ożywieniu niektóre działają nadal od jednej trzeciej do połowy poniżej swoich normalnych możliwości. Doprowadziło to zarówno do ciągłych opóźnień, jak i wzrostu list oczekujących na liczne operacje i zabiegi.

Nie mam kwalifikacji, by oceniać szkody dla zdrowia narodu i jednostek jako bezpośrednią konsekwencję tego przedłużającego się oczekiwania na drugą falę. Wejście w zimę z taką konfiguracją, oprócz i tak już ograniczonego dostępu przez sześć miesięcy, nieuchronnie doprowadzi do dużej liczby możliwych do uniknięcia zgonów poza tymi zaliczanymi do Covidowych. To już jest wystarczająco poważny zarzut. Mniej oczywiste, ale w sumie dodatkowe skutki wynikają z lęku przed wirusem, moim zdaniem niewłaściwie podwyższonego, który obejmuje: uszkodzenie lub nawet zniszczenie dużej liczby przedsiębiorstw, zwłaszcza małych przedsiębiorstw, z towarzyszącą utratą środków do życia, utratą możliwości edukacyjnych , napięcia w relacjach rodzinnych, zaburzenia odżywiania, nasilający się alkoholizm i przemoc w rodzinie, a nawet samobójstwa, żeby wymienić tylko kilka.

Na zakończenie chciałbym zauważyć, że tylko w ciągu ostatnich 40 lat Wielka Brytania miała siedem oficjalnych epidemii / pandemii; AIDS, świńska grypa, CJD, SARS, MERS, ptasia grypa, a także coroczna, sezonowa grypa. Wszystkie były bardzo niepokojące, ale szkoły pozostały otwarte, a NHS leczył wszystkich, i większość populacji pozostała nienaruszona. Kraj rzadko byłby otwarty, gdyby za każdym razem był zamykany.

Wyjaśniłem, jak beznadziejnie działający test diagnostyczny był i nadal jest używany nie do diagnozy choroby, ale, jak się wydaje, wyłącznie do wywoływania strachu.

To nadużycie władzy musi się skończyć. Wszystkie powyższe koszty musimy uwzględnić w całościowym bilansie zagrożeń dla społeczeństwa wynikających z COVID-19, bilansie, który ma prowadzić do decyzji jakie działania podejmować i czy w ogóle podejmować. Cokolwiek się stanie, test PCR musi zostać natychmiast wycofany, ponieważ nie dostarcza użytecznych informacji. W przypadku braku znacznie zawyżonej liczby przypadków wynikających z tego testu, pandemia byłaby postrzegana i odczuwalna jak już  zakończona.

Koniec CZĘŚCI DRUGIEJ I OSTATNIEJ

Źródło: lockdownsceptics.org

https://www.salon24.pl/u/wawel24/1082396,dr-yeadon-klamstwa-przeklete-klamstwa-i-statystyki-zdrowia-smiertelne-niebezpieczenstwo-falszywych-wynikow-testow   część I

Dr Mike Yeadon jest byłym CSO i wiceprezesem ds.alergii i badań układu oddechowego w Pfizer Global R&D oraz współzałożycielem Ziarco Pharma Ltd.



wawel24
O mnie wawel24

Huomo-animal divino. Znajomość harmonii nazywa się stałością. Znajomość stałości nazywa się oświeceniem. [...]. Napięcie ducha w sercu nazywa się uporem. [...] Wiedzący nie zna udawania, udowadniający nie wie.  Nagroda Roczna „Poetry&Paratheatre” w Dziedzinie Sztuki ♛2012 - (kategoria: poetycki eksperyment roku 2012) ♛2013 - (kategoria: poezja, esej, tłumaczenie) za rozpętanie dyskusji wokół poezji Emily Dickinson i wkład do teorii tłumaczeń ED na język polski ========================== ❀ TEMATYCZNA LISTA NOTEK ❀ F I L O Z O F I A ✹ AGONIA LOGOSU H I S T O R I A 1.Ludobójstwo. Odsłona pierwsza. Precedens i wzór 2. Hołodomor. Ludobójstwo. Odsłona druga. Nowe metody 3.10.04.2011 P O S T A C I  1. Franz Kafka i hospicjum kultury europejskiej czyli nagi król 2. Platon czytany przez Simone Weil P O E Z J A 1. SZYMBORSKA czyli BIESIADNY SEN MOTYLA 2. Dziękomium strof Strofa (titulogram) 3.Limeryk 4.TRZEJ MĘDRCOWIE a koń każdego w innym kolorze... 5.CO SIĘ DZIEJE  M U Z Y K A 1.D E V I C S 2.DEVICS - druga część muzycznej podróży... 3.HUGO RACE and The True Spirit 4.SALTILLO - to nie z importu lek, SALTILLO - nie nazwa to rośliny 5.HALOU - muzyka jak wytrawny szampan 6.ARVO PÄRT - Muzyka ciszy i pamięci 7. ♪ VICTIMAE PASCHALI LAUDES ♬

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka