Emisją pieniądza w państwie mogą się zajmować dowolne instytucje. Wartość pieniądza wyznaczana jest przez płacę minimalną brutto (z wszystkimi obciążeniami typu podatkowego – obowiązkowe „składki” emerytalne czy chorobowe) za godzinę pracy niewykwalifikowanej, za jaką jest gotów pracować mieszkaniec kraju, w którym ten pieniądz jest emitowany. Unika się w ten sposób absurdów dzisiejszych czasów, gdzie praca pomywacza czy salowego w Zjednoczonym Królestwie jest lepiej płatna niż lekarza czy psychologa w Polsce.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że maksymalna płaca minimalna w Zjednoczonym Królestwie wynosi 5,99 (płaca minimalna + 12% składki zdrowotnej płaconej przez pracodawcę), natomiast w Polsce wynosi około 5,56 (3 na ręk). Zatem przelicznik funta do złotego powinien być jak 1 do 1,07856, co oddawałoby rzeczywistą wartość funta.
Pytanie, dlaczego sprzątaczka na wyspach zarabia 6 razy tyle na godzinę, co w Polsce nie ma rozsądnego uzasadnienia, zwarzywszy, że porównujemy płace brutto, czyli koszt pracodawcy, a nie to co pracownik otrzymuje na rękę. Tu dysproporcje są jeszcze bardziej absurdalne.
Obecne kursy walut ustalane w Londynie są czystą sufituwą i nie mają nic wspólnego z miarą czgokolwiek, więc waluty nie spełniają jednego z kryteriów tego co stanowi o byciu pieniądzem, to znaczy bycia miernikiem wartości.