Żaden organ władzy nie może propagować swojej działalności za pieniądze podatnika. Jeżeli partia wygrywa wybory do „władzy” wykonawczej, to politykę rządu/kasztelanii/starostwa może propagować ze swoich środków lub środków mecenasów. Działanie takie jak propaganda rządowa „za” w sprawie przystąpienia do unii europejskiej, jest sprzeczna z zasadami państwa prawa i koszty poniesione przez podatnika muszą być pokryte przez SLD lub jego spadkobierców niezależnie od wyniku referendum.
Jak to zostanie napisane w jednej z „poprzednich” notek jestem przeciwnikiem finansowania partii politycznych z pieniędzy obywateli (podatników) czyli z budżetu państwa, kraju, starostwa czy gminy. Zatem jeśli grupa obywateli, którzy przegrali wybory nie może propagować swoich poglądów na mój koszt, czemu ma móc robić to ta grupa, która wygrała wybory? To jest nierówne traktowanie ludzi przez prawo, a więc sprzeczne z zasadami państwa prawa.
Jeśli władza chce poprzeć swoje działanie ekspertyzami fachowców, prowadzić „kampanię informacyjną” to musi zamówić ekspertyzę w dwóch ośrodkach, a następnie opublikować je niezależnie od tego w jakim stopniu uzasadniają przyjęte rozwiązania. Ekspertyzy zamawiane w procesie decyzyjnym nie mogą stanowić elementu „polityki informacyjnej”.
To obywatel jest instancją, która ma prawo rozliczać władzę i to on powinien mieć dane do podejmowania decyzji, a nie władza.