Wrocław, Polska. 11 czerwca.
Sekretarz obrony (USA – przyp. tł.) Robert Gates ma rację. “W przeszłości obawiałem się przemiany NATO w sojusz dwóch poziomów. Pomiędzy członków specjalizujących się w ‘miękkich’ zadaniach, takich jak kwestie humanitarne, rozwój, utrzymanie pokoju czy rozmowy, a tych prowadzących ‘twarde’ misje wojskowe. Pomiędzy tych, którzą chcą i są w stanie ponosić koszty sojuszniczych zobowiązań, a tych, którzy są beneficjentami członkostwa w NATO – korzystając z gwarancji bezpieczeństwa czy udziału w dowodzeniu – ale nie chcą dzielić z innymi ryzyka i kosztów. To już nie jest hipotetyczna troska. To już się stało. I jest nie do przyjęcia.”
Tutaj w Polsce, tak długo będącej na pierwszej linii obrony wolności, gdzie dla jej obrony narodziła się Solidarność, wyszedłem właśnie z panelu, podczas którego senator John McCain elokwentnie mówił o ‘mocy’ uwag poczynionych przez sekretarza Gatesa. Senator McCain przypomniał Europejczykom o ostrzeżeniu, jakie płynie z historii Polski.
Ostatniego wieczoru byłem na rozdaniu nagród Freedom Awards przez Atlantic Council of the United States i partnera ACUS, piękne miasto Wrocław. Wrocław jest miastem gdzieniegdzie naznaczonym gwałtowną historią, wymownym świadectwem walki o wolność, dla której zginęły miliony Europejczyków.
Było zwyczajnie wielkim przywilejem być w tym miejscu. Była to uroczystość, z którą zmartwienie Zimnej Wojny odeszło na rzecz wiary w proste, harmonijne życie. Aby wolność była utrzymana, ta wiara musi istnieć, a jeśli konieczne – trzeba o nią walczyć. Zapytajcie Egipcjan, w których imieniu uhonorowana została Esraa Abdel Fattah. Zapytajcie Białorusinów, w których imieniu uhonorowano Alaksandra Bialackiego. Zapytajcie Polaków, w imieniu których nagrodzono Helenę Łuczywo i Adama Michnika. Ludzi, którzy walczą lub walczyli o wolność. I wreszcie zapytajcie Libijczyków, Syryjczyków, Tunezyjczyków i wielu innych.
Sekretarz Gates ma oczywiście rację. To jest bardzo typowe dla lat 30. XX wieku – mówimy o wolności, a rezygnujemy z jej faktycznej obrony. Wolność będzie kwitnąć tylko wtedy, gdy Północni Amerykanie i Europejczycy wspólnie będą podsycać latarnię nadziei, w którą wiele milionów chce wierzyć. Musimy zatem stawić czoła światu takiemu, jakim jest, bo jest dużo za wcześnie, aby powiedzieć, że jest takim, jakim chcielibyśmy go widzieć.
To oznacza – silny Zachód. Ale owa ‘siła’ w swoim arsenale musi zawierać legalne siły zbrojne – wiarygodne i zdolne do działania w świecie obecnym i przyszłym, a nie – przeszłym. ‘Miękka’ siła – dobrze, ale wszystkie lekcje z przeszłości i czasów obecnych sugerują, że bez mocnej podstawy, jaką dają twarde metody, Utopia właściwie upadnie.
Szczerze mówiąc ‘strategie’, z którymi się zapoznaję, zbyt często mają na celu usprawiedliwienie nędznej natury odwrotu Europy. Ujawniają one kłamstwo, którym jest rzekomy wkład Europy w obronę wolności. W istocie, w tym pozbawionym wizji świecie dzisiejszej Europy dostrzegamy tak dużo zagrożeń, ile tylko możemy sobie wyobrazić. Jest to więc krótki krok wstecz do Monachium i płaszczenia się Neville’a Chamberlaina, kiedy to nie chciał bronić wolności małego, dalekiego kraju, o którym nic nie wiedział. Dalej jest barbarzyńska historia.
Jest pewien mały kraj, którego wolność jest nie tylko broniona, ale i wspierana. Niestety, tylko osiem narodów NATO to robi - reszta bezwstydnie powłóczy nogami w oporze względem solidarności. Wolność i solidarność idą ręka w rękę. Niestety, jest pewien podtekst w wypowiedzi sekretarza Gatesa, który dostrzegam tutaj, podczas tej imponującej konferencji. Zbyt wielu Europejczyków albo traktuje wolność jako coś oczywistego, albo po prostu nie wierzy w przygotowanie do jej obrony.
Konsenwekcja? Istnieje obecnie bardzo realne niebezpieczeństwo, że w obliczu nadchodzących wyzwań europejskim demokracjom zabraknie środków do obrony wolności, nawet jeśli będą chciały jej bronić. Wraca rok 1939.
Wniosek jest następujący – z biegiem czasu ani Sojusz, ani Unia nie są w stanie przetrwać braku solidarności i potencjału. Jeśli zbiorowo zawiedziemy w podnoszeniu się z defetyzmu i krótkowzroczności, z odrzucenia projekcji wolności, czego w tej chwili w Europie jest dużo, dwudziesty pierwszy wiek będzie dokładnie tak samo groźny, jak dwudziesty.
Wciąż jesteśmy, wszyscy, na pierwszej linii obrony wolności. Jeśli mi nie wierzycie, przyjedźcie do Wrocławia.