Wielki Gej Al Wielki Gej Al
2728
BLOG

Prywatne lepsze od państwowego, czyli mity neoliberalnej prawicy

Wielki Gej Al Wielki Gej Al Polityka Obserwuj notkę 16
 

Miłośnicy nieskrępowanego wolnego rynku w gospodarce, mówiąc o wyższości przedsiębiorstw prywatnych nad państwowymi popełniają jeden poważny błąd - do porównań najczęściej używają przedsiębiorstw państwowych działających w niedemokratycznych ustrojach (takich jak PRL).

Sprawa ma się jednak zupełnie inaczej jeśli porównamy wielkie przedsiębiorstwo państwowe działające w ustroju demokratycznym z wielką prywatną spółką akcyjną działającą w tym samym ustroju. W takim przypadku nie będziemy mieli zakłóceń wynikających z czynników zewnętrznych (takich jak demokratyczny ustrój) i będziemy mogli się skupić na sposobie działania i porównaniu efektywności przedsiębiorstwa państwowego z przedsiębiorstwem prywatnym, podobnych wielkościowo i działających w podobnych warunkach.

Czym tak naprawdę różni się przedsiębiorstwo państwowe działające w demokratycznym państwie od prywatnej spółki akcyjnej? Moim zdaniem różni się bardzo niewiele.

W prywatnej spółce akcyjnej mamy akcjonariuszy, radę nadzorczą i zarząd. Powszechnie mówi się, że wyższość prywatnej spółki polega na tym, że ma właściciela, który pilnuje interesu. Akcjonariusze powołują radę nadzorczą, którą kontrolują, rada nadzorcza z kolei powołuje zarząd i go kontroluje. W prywatnych spółkach akcyjnych ostatnio dużą rolę odgrywają także (będący guru dla akcjonariuszy, rad nadzorczych i zarządów) renomowani (ha, ha, ha!) konsultanci i renomowane (ha, ha, ha!) agencje ratingowe.

Zobaczmy teraz jak wygląda sytuacja w przedsiębiorstwach państwowych. Moim zdaniem analogicznie. Mamy więc akcjonariuszy - czyli obywateli, wyborców, którzy w głosowaniu powszechnym co 4 lata wybierają swoją „radę nadzorczą", czyli rząd. Rząd poprzez swoich przedstawicieli (tu droga jest trochę dłuższa niż w firmach prywatnych) wybiera zarządy firm prywatnych i kontroluje je. Akcjonariusze co 4 lata mogą z kolei odwoływać „radę nadzorczą" czyli rządy, co z kolei może wpłynąć na zmiany w zarządach firm państwowych (zmiany mogą być także wcześniej, jeśli przedstawiciele rządu uznają, że zarządy działają źle). Tak więc w gruncie rzeczy mamy sytuację analogiczną pomiędzy firmą prywatną i państwową.

Przejdźmy teraz do tej domniemanej lepszej efektywności prywatnych spółek akcyjnych. Jak pokazałem powyżej procesy zarządzania firmami państwowymi i prywatnymi są podobne. W firmach państwowych podnosi się zarzut, że państwowe znaczy niczyje. Ale przecież właściciele są - jesteśmy nimi my wszyscy i mamy prawo głosować w wyborach i pośrednio wpływać na losy tych firm. Sytuacja firm państwowych w systemach demokratycznych jest zupełnie inna niż w systemach niedemokratycznych, gdzie faktycznie państwowe znaczyło niczyje. Nie należy więc mieszać tych pojęć. Pewne przedsiębiorstwa państwowe mogą też dodatkowo pełnić ważne funkcje społeczne np. telewizja państwowa (akurat w Polsce działa to źle, ale np. w wielu krajach UE telewizja państwowa sprawdza się bardzo dobrze).

A jak wygląda ta pozornie lepsza efektywność prywatnych spółek akcyjnych? Czy faktycznie prywatni właściciele potrafią lepiej dopilnować swoich interesów niż firmy państwowe w systemie demokratycznym? Ostatni kryzys finansowy pokazał, że nie. Nawet w środowiskach liberalnych ekonomicznie przetoczyła się dyskusja o problemach kapitalizmu, a przede wszystkich problemie nadzoru właścicieli. Akcjonariat jest rozdrobniony, spekulanci nie inwestują lecz grają na giełdzie jak w kasynie, fundusze inwestycyjne często będące właścicielami firm są tak skoncentrowane na wskaźnikach a ich pracownicy na własnych premiach, że dawno przestały już racjonalnie działać. Dlatego też menedżerowie wielkich międzynarodowych korporacji robią właściwie co chcą mydląc oczy właścicielom. Pracownicy korporacji żyją własnym wirtualnym życiem nie mającym nic wspólnego z efektywną pracą. Dodatkowo w „robieniu w balona" właścicieli prywatnych spółek akcyjnych pomagają renomowani (niezły dowcip!) konsultanci i renomowane (niezły dowcip!) agencje ratingowe. Ich główną funkcją jest robienie „dupokrytek" menedżerom korporacji i zaciemnianie obrazu inwestorom prywatnym, aby menedżerowie korporacji mogli się cieszyć wysokimi premiami za wysokie ceny akcji, a takż,e aby w razie bankructwa menedżerowie byli kryci i mogli odejść z wysoką odprawą.

Mówi się, że wyborcy to ciemny lud (i w Polsce co do wielu wyborców jest to niestety prawda - można mówić o tzw. ciemnogrodzie). Ale także wielu akcjonariuszy, właścicieli prywatnych spółek akcyjnych to taki sam ciemny lud i ciemnogród. Ludzie ci kierują się owczym pędem, chciwością, matematycznymi analizami trendów zamiast rzetelną oceną faktycznej kondycji i stylu zarządzania przedsiębiorstwem. Akcjonariusze ci są z łatwością „robieni w balona" przez zarządy firm z pomocą ich konsultantów i agencji ratingowych. Akcjonariusze nie są więc w swej zbiorowej mądrości ani trochę bardziej mądrzy czy efektywni niż zwykli wyborcy wybierający rządy w demokratycznych wyborach.

Ostatni kryzys pokazał nam wszystkim dobitnie, państwowe przedsiębiorstwa są tak samo dobre (albo tak samo złe) z punktu widzenia efektywności jak wielkie prywatne korporacje. Zaletą jednak firm państwowych (których nie mają firmy prywatne) jest to, iż często realizują pewne dodatkowe interesy społeczne, które nie byłyby możliwe do realizowania przez firmy prywatne.

Czy prywatyzacja jest lekiem na wszystkie bolączki? Moim zdaniem nie. Przykładem może być TVP. Oczywiście jest nieobiektywna, daleka od europejskich ideałów tolerancji i obyczajowej wolności, często przesiąknięta wręcz średniowiecznym ciemnogrodem. Interesy partyjne często biorą górę nad rzetelnością dziennikarską, a w zarządzie są ludzie z politycznego nadania. Można także mówić zapewne o pewnej nieefektywności działania TVP w zakresie optymalizacji przychodów i kosztów.

Jednak przyjmijmy, że TVP zostanie sprywatyzowana. Co się zmieni? Na pewno zwolnionych zostanie co najmniej 30% pracowników. Państwo będzie musiało wypłacić im zasiłki, a wcześniej TVP odprawy. Koszty niby spadną. W firmie pojawi się prywatny właściciel np. jakiś fundusz, może wielki międzynarodowy koncern, firma będzie notowana na giełdzie. Wielka międzynarodowa korporacja będzie zainteresowana przede wszystkim swoim krótkookresowym, spekulacyjnym kursem na giełdzie i jej pracownicy działający jako właściciele TVP będą wszystko robić pod kątem tego celu (co wcale nie jest równoznaczne z efektywnością działania firmy). Fundusze i drobni właściciele grający na giełdzie też będą zainteresowani spekulacja i krótkookresowym kursem akcji. Dlatego też nowa, prywatna TVP zatrudni jakiś oświeconych menedżerów, którzy będą robić nowych właścicieli „w balona". Kultura organizacyjna niewiele się zmieni - mniej polityki państwowej więcej polityki korporacyjno-prywatnej. Ale politykowanie zostanie. Dalej będzie pozorowanie pracy i zbieranie „dupokryjek". Pieniądze zaoszczędzone przez TVP na zwolnieniu pracowników zostaną wydane na renomowanych (ha, ha, ha!) konsultantów. Zostanie powołanych kilkadziesiąt nikomu nie potrzebnych projektów pochłaniających miliony złotych, wdrażających np. „nową kulturę korporacyjną", „nowy ład korporacyjny" itd. Projekty zostaną odhaczone, konsultanci wezmą swoje pieniądze, menedżerowie udadzą, że coś zrobili a generalnie zwiększy się tylko bezsens i biurokracja.

A więc, wszystkie oszczędności wynikające ze zwolnień zostaną wydane na nieefektywnych konsultantów i wyższe pensje dla nieefektywnych menedżerów. Czy pozycja prywatnej TVP ulegnie wzmocnieniu na rynku - wątpię. Czy polepszy się zyskowność - jeśli to tylko krótkookresowo i wirtualnie, aby podbić kurs akcji.

Tak więc, z punktu widzenia interesów społeczeństwa taka prywatyzacja spowoduje brak wzrostu efektywności firmy (takie same wpłaty do budżetu z podatków) natomiast przyniesie straty w postaci braku społecznych funkcji telewizji i tysięcy ludzi na bruku. TVP trzeba oczywiście reformować, ale wzorem powinny być unijne telewizje państwowe a nie prywatyzacja.

Wszystkie powyższe argumenty pokazują, że fikcją jest, iż w demokratycznym państwie wielkie przedsiębiorstwo państwowe jest mniej efektywne od prywatnej spółki akcyjnej.

Ten tekst nie jest głosem ze tym, aby wszystko upaństwowić. W normalnym demokratycznym kraju powinny istnieć koło siebie i przedsiębiorstwa państwowe i prywatne. Należy jednak pamiętać, że prywatyzacja na siłę nie ma sensu, a w niektórych branżach (szczególnie tych, gdzie poza biznesem ważne są cele społeczne czy szeroko rozumiane bezpieczeństwo obywateli) państwowe lepiej się sprawdza niż prywatne.

Oczywiście neoliberałowie powiedzą, iż ten wpis to herezja. Jednak w swojej argumentacji będą zapewne podawać dobrze znane, wyświechtane slogany nijak przystające do realnego życia korporacyjnego i realnych problemów dzisiejszego świata. Bo to co ja przedstawiłem to prawdziwe życie, a nie jakiś teoretyczny model, który próbuje naginać rzeczywistość.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka