Wielki Wodz Apaczow Wielki Wodz Apaczow
224
BLOG

Legenda mówi, że starożytny filozof Diogenes

Wielki Wodz Apaczow Wielki Wodz Apaczow Polityka Obserwuj notkę 4

był kompletnym życiowym abnegatem , żył w nędzy mieszkając w beczce i obywał się bez żadnego majątku. Razu pewnego Aleksander Macedoński chciał go poznać, poszedł do Koryntu, gdzie Diogenes mieszkał i znalazł go jak się wylegiwał na Słońcu przez swoją beczką. "Czy mogę coś dla ciebie uczynić?" zapytał król myśląc, że filozof poprosi o farmę z gajem oliwnym albo nowa tunikę albo chociaż dzban wina i placek. A tu guzik. "Tak, odsuń się i nie zasłaniaj mi Słońca" odpowiedział Diogenes.


To się Nam, Wielkiemu Wodzowi, przypomniało gdy słuchaliśmy doniesień z prawyborów "Partii" "Demokratycznej" z New Hampshire. Ale po kolei.


Pisaliśmy, że cechą wspólną polityki amerykańskiej i polskiej jest absolutna, niezmierzona pogarda jaką mają aktualnie odsunięte od władzy "elity" dla zwykłych obywateli. W Polsce się to obawia tyradami polityków opozycji na temat tego jak się hołota sprzedała za "pińcet plus". A w USA słyszymy teksty o tym jaka to rasistowska homofobiczna swołocz mieszka w interiorze kontynentu. W jednym i drugim przypadku jakoś politycy nie są w stanie zauważyć związku między swoją pogardą dla zwykłych ludzi a klęskami wyborczymi.


Opisaliśmy to zjawisko w Naszym tekście "Widok z Dziewiątej Alei". Kto nie czytał niech przeczyta. To powinna być lektura obowiązkowa dla każdego kto chce komentować politykę polską i amerykańską.


Czasem, czasem, politycy rozumieją, że trzeba jakoś do wyborców dotrzeć i że muszą jakoś przełamać swoją do nich pogardę i poudawać, że ich lubią i że sami są ludźmi "z ludu". Daje to zwykle efekty komiczne - patrz opisany przez nas casus Marcina Mellera. I dzisiaj zobaczymy taki właśnie efekt komiczny - tyle, że w realiach amerykańskich.


Jako, że są prawybory, więc kandydatka na kandydatkę "Partii" "Demokratycznej", twardogłowa marksistka Elżbieta Warren, ksywa "Fauxhontas", postanowiła "pójść w lud". A konkretnie: Udała się do Dinera.


Język amerykański ma dwa podobne słowa: dinner (czyta się diner) oraz diner (czyta się: dajner). Pierwsze oznacza posiłek, na ogół kolację. Drugie  specyficznie amerykański typ restauracji.


Diner, czyli w polgliszu: dajnerek, to knajpka gdzie na ogół chodzi się jeść śniadania - naleśniki z syropem albo jaja na bekonie albo omlet z ziemniakami smażonymi na patelni plus sok pomarańczowy i kawa. Można też tam jeść obiad czy kolację (można jeść dinner w diner) ale dania na kolację są tam wyraźnie droższe. Co innego śniadania.


Dajnerki stanowią część pejzażu amerykańskiej prowincji i są wręcz amerykańską instytucją. Często w niedziele po kościele idzie się do nich na śniadanie całymi rodzinami. Ot część życia.


Dlatego Profesoressa Warren postanowiła aby dotrzeć do wyborców udać się do jakiegoś prowincjonalnego dajnerka aby tam sobie z wyborcami pogadać.


Wyszło jak wyszło.


Możecie sobie obejrzeć filmik pokazujący jak Profesoressa i jej dworzanie zwalają się do jakiegoś dajnerka. Wbrew oczekiwaniom jedzący tam ludzie nie rzucili się aby sobie strzelać selfiki z Kandydatką Na Kandydatkę. Nie specjalnie byli zainteresowani rozmową z nią. Grzecznie zbywali jej pytania i w ogóle wykazywali podejście: "Czy ona może już sobie wreszcie pójść, żebyśmy mogli w spokoju zjeść?"


Czyli wykazywali podejście Diogenesa:


Warrenowa do nich: "Co mogę dla was zrobić?"


Oni: "Wyjść i dać nam skończyć nasze jaja sadzone"


No, entuzjazm wyborców widać tu taki jak - nie przymierzając - na wiecach Pani Materac. Pamięta ktoś jeszcze Panią Materac? Tą "gruntownie wykształconą niezależną kobietę" która miała "uwolnić Amerykę od Trumpa", jak nas o tym zapewniał Gazwybowy błazen udający korespondenta zagranicznego, Pan Maciuś Jarkowiec?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka