Przegląd subiektywny Przegląd subiektywny
362
BLOG

Urabianie historii

Przegląd subiektywny Przegląd subiektywny Polityka Obserwuj notkę 1

Historię, tak jak prawdę, można urabiać. Takie przekonanie, choć artykułowane w nieco innych słowach, przyświecało wszelkiego rodzaju budowniczym „nowej świadomości" czy „nowego człowieka” z okresu słusznie minionego. O tym, że w PRL-u fałszowano, zniekształcano naginano rzeczywistość, oraz produkowano doraźnie pożądany obraz świata w mediach i poza nimi, wiedzą nawet Ci, którzy nie przeżyli w kraju „wszechobecnej szczęśliwości” ani jednego dnia. Jak to robiono, też pewnie nie jest wielką tajemnicą, wszak od propagandy do public relations droga niedaleka, ale jeśli chodzi o szczegóły, to ta wiedza znana jest zapewne jedynie specjalistom i... starszakom, których coraz mniej.

Nie mam zamiaru popisywać się znajomością metod stosowanych przez propagandę PRL-u, i zarzucać bogactwem sloganów z ówczesnej prasy, radia , telewizji, mostów i murów fabrycznych, zapewniam jednak, że metody perswazji stosowane wówczas niewiele się do dziś zmieniły. Co zaskakujące, nadal są równie skuteczne, jeśli nie skuteczniejsze. Wówczas była to „propaganda”, teraz - „public relations”.

Jedna z metod perswazyjnych wszech czasów polega na tym aby coś, coś ma przybrać pozór prawdy powtarzać wciąż, przy każdej okazji i bez okazji, do uprzykrzenia, zgodnie z wolą i wbrew woli odbiorców. W pewnym momencie, gdy upłynie nieco czasu, a mechanizmy zapamiętywania będą wystarczająco często smarowane smarem kłamstwa, nie tylko to co pamiętamy, ale również to co czujemy ulega zniekształceniu. Istotnym elementem procesu kreacji jest nie tylko takie interpretowanie faktów aby uzyskać pożądany obraz rzeczywistości, ale także to, aby nie dać eventowiodejść w niepamięć.

Lajtmotivem PRL-u od początku powstania tego państwopodobnego nowotworu było utwierdzanie jego obywateli w przekonaniu o wszechmocy „Armii Radzieckiej i jej bohaterskim zwycięstwie nad faszyzmem”. Pomijając "wszechmoc" można by opuścić cudzysłów, bo to akurat prawda. Cały dowcip zaczyna się jednak w momencie, kiedy siłą rzeczy, myśli i słowa obywateli PRL-u kierują się ku udziałowi Polaków w walkach na frontach II wojnie światowej. O Armii Krajowej, 17 września 1939 r., Katyniu, Sikorskim, Powstaniu Warszawskim, Rządzie Londyńskim, Monte Casino, nie mogło być absolutnie żadnej mowy, z pewnymi zdecydowanie negatywnymi wyjątkami. W PRL-owskiej historii dopuszczano istnienie Ludowego Wojska Polskiego, ewentualnie Armii Ludowej i Gwardii Ludowej. Rzadko wspominano o "pomniejszych" organizacjach bojowych, zawsze jednak w jakimś szemranym kontekście i z pointą, która świadczyć miała o tym, że najczęściej organizacje te po wojnie wykolejały się, przekształcając w bandy, z którymi państwo ludowe miało tylko same kłopoty.

Metoda propagandowa, uprawiana w powojennej Polsce, oparta była jednak na manipulacji. Nawet Ludowe Wojsko Polskie, powstałe pod auspicjami Stalina, nie miało szans na to, aby cieszyć się pełnią sławy i chwały. W przeciwnym razie można by odnieść wrażenie, że mamy do czynienia jedynie z przemilczaniem historii. Majstersztyk polega tu na tym, że tam, gdzie mówiono lub pisano o „bohaterskim Ludowym Wojsku Polskim” zawsze pojawia się „bratnia Armia Czerwona, z którą ramię w ramię Ludowe Wojsko Polskie przeszło swój szlak bojowy od Lenino do Berlina”. To „ramię w ramię” ewoluowało i z czasem w: „u boku której”. Bez „bratniej” Armii pewnie nie przeszłoby. I takie miało to sprawiać wrażenie.

Ci, co znali prawdę siłą rzeczy wykruszali się dosyć szybko. Mówienie prawdy, w tamtych czasach, należało do rzadkich cnót, za które karano śmiercią. Cnotliwych więc ubywało. A ci co prawdy nie znali ze zdziwieniem odkryli po 1989 r , że w II w. ś. niemniej bohaterskie od Ludowego Wojska było Wojsko Polskie, Armia Krajowa stanowiła główną siłę zbrojną okupowanego kraju, a na miano szemranych organizacji bardziej zasługiwały Armia i Gwardia Ludowe niż „szemrane organizacje bojowe”, których role i wkład w walki o wyzwolenie ojczyzny umniejszano. Sam do niedawna gotów byłem obarczać Anglię i Francję w równym stopniu winą za brak interwencji we wrześniu 1939 r. Ostatnio jednak lektura esejów Jerzego Stempowskiego nieco zmieniłem moje spojrzenie na przedwojenną, europejską dyplomację. To jednak – na marginesie.

Wracając do tematu – pora na przykład współczesny. Czy nie masz wrażenia drogi czytelniku, że gdyby „Armię Czerwoną” zamienić na „katastrofę smoleńską” to mamy do czynienia wciąż z tym samym, tak doskonale dopracowanym w ZSRR i krajach „demokracji ludowej” zjawiskiem propagandowym? Jakież było moje zaskoczenie, gdy usłyszałem, że tegoroczne, włocławskie obchody męczeńskiej śmierć księdza Jerzy Popiełuszki, u brzegów zbiornika wodnego, gdzie zamordowano kapłana,  zostały połączone z uroczystością uczczenia śmierci trzech urzędników kancelarii prezydenta Kaczyńskiego, którzy zginęli pod Smoleńskiem. Co łączy jedno z drugim? Okazuje się, że ci urzędnicy jesienią 2009 r., w tym samym miejscu, też brali udział w uroczystościach upamiętniających męczeńską śmierć księdza Jerzego.

Męczeńska śmierć po jednej stronie i zwykły wypadek lotniczy,  zestawione w całość, mają sprawić, że już nie pomyślimy o tym tym drugim wydarzeniu tak jak się myśli o wypadkach... W każdym razie ktoś chce aby nikomu  nie przyszło do głowy brać katastrofę smoleńską za katastrofę, stąd pryzmat księdza Jerzego, oficerów katyńskich, zamachu rosyjskiego, sztucznej mgły i parę innych głupich pomysłów. Dopóki nie tykano świętości można było się śmiać, albo pozostawać obojętnym. Próba podnoszenia rangi wydarzenia tragicznego, ale nie mającego w sobie ani odrobiny sacrum, przy pomocy męczeństwa osoby błogosławionej, to zwykła podłość, która umniejsza księdzu Jerzemu i jego cierpieniu.  Słowem... "Ludowe Wojsko Polskie u boku bohaterskiej Armii Czerwonej...” Żaden mistycyzm a mistyfikacja. Ale... można i tak, jak się okazuje.

Wypada tylko oczekiwać na przykład takiej figury retorycznej:  "...obchody śmierci bohaterskich parlamentarzystów poległych pod Smoleńskiem, na ziemi zbrukanej krwią oficerów polskich, zamordowanych w Katyniu, oraz żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego, dzielnie walczących u boku bratniej Armii Radzieckiej"; chociaż wszystko już chyba było! Jeśli nie cel uświęca środki to co?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka