Czytamy dziś na portalach: „MEN chce obowiązkowych zajęć z edukacji seksualnej. - Niepokoi nas to, że dzieci dowiadują się o własnym ciele z internetu, i to w formach drastycznych - mówi wiceminister edukacji Zbigniew Marciniak”. MEN zleciło już ekspertyzę prawną, czy wprowadzenie obowiązkowej edukacji seksualnej nie godzi w zapisaną w konstytucji zasadę, że "rodzice mają prawo wychowywać dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami" (art. 48 ust. 1). - Wobec zagrożenia chorobami, m.in. AIDS, państwo ma prawo uczyć dzieci, jak im zapobiegać - mówi Elżbieta Czyż z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Oto mamy kolejna próbę zamachu ze strony państwa, a raczej ze strony lewackich doktrynerów wykorzystujących mechanizmy władzy, na rodzinę i moralność tradycyjną. Kto stoi za tymi atakami? Jeden z filozofów nazwał to „potężnym, choć cichym sojuszem politycznym libertyństwa z etatyzmem, zmierzającym do zniszczenia rodziny i ulepszenia społeczeństwa na nowo według swoich fantazji i interesów”.
Co w istocie mówi powyżej zacytowany komunikat z dzisiejszych portali? Wiceminister rządu Tuska jest „zaniepokojony”, że dzieci znajdują okazje do informowania się poprzez internet o seksie (użyty wyżej skrót myślowy: „o własnym ciele” jest w dosłownym znaczeniu tego wyrażenia nieprawdziwy). I co z tego ma wynikać? Czy to, że państwo ma obowiązek przejąć wszystkie informacyjne funkcje internetu? To oczywiście póki co przekracza możliwości etatystycznych libertynów, choć pewnie majaczy im taka idea w tyle głowy. A zatem, jeśli niemożliwe jest przejąć wszystkie funkcje internetu, to – wymyślili – państwo przejmie jego funkcje w dziedzinie informacji o seksualności. Jakim prawem i na jakiej podstawie? I skąd ta fałszywa alternatywa: albo dziecko będzie uświadamiane przez internet, albo przez szkołę?
No i kolejna doktrynerka lewacka, tym razem z Fundacji znanej z propagowania poglądów abolicjonistycznych (na karę śmierci) daje odpowiedź na moje pytanie - "na jakiej podstawie". Oto ona: „państwo ma prawo uczyć dzieci, jak im zapobiegać [tj. AIDS i innym chorobom]”. Kto dał państwu takie prawo? I co to znaczy: „uczyć, jak im zapobiegać”? Kogo uczyć? Dziecko w łatwiejszym wejściu na drogę wczesnej inicjacji seksualnej? Chorzy ludzie - chciałoby się rzec.
Oto co na ten temat pisał Jan Paweł II w wiekopomnej adhortacji „Familiaris consortio”: Prawo-obowiązek rodziców do wychowywania jest czymś istotnym i jako taki związany jest z samym przekazywaniem życia ludzkiego; jest on pierwotny i mający pierwszeństwo w stosunku do zadań wychowawczych innych osób, z racji wyjątkowości stosunku miłości łączącej rodziców i dzieci; wyklucza zastępstwo i jest niezbywalny, dlatego nie może być całkowicie przekazany innym, ani przez innych zawłaszczony. (FC, 36).
Jasne, jednoznaczne, nie budzące wątpliwości stanowisko. Wara państwu od narzucania dzieciom wychowania sprzecznego z wartościami uznanymi przez rodzinę tego dziecka. Czytamy dalej w adhortacji: „Dzieci winny wzrastać we właściwej wolności wobec dóbr materialnych, przyjmując prosty i surowy styl życia w głębokim przekonaniu, że „więcej wart jest człowiek z racji tego czym jest, niż ze względu na to, co posiada” (FC, 37).
I niżej: „(…)posługa wychowawcza rodziców musi skupić się zdecydowanie na kulturze życia płciowego, aby była ona prawdziwie i w pełni osobowa: płciowość jest w istocie bogactwem całej osoby — ciała, uczuć i duszy — ujawniającym swe głębokie znaczenie w doprowadzeniu osoby do złożenia daru z siebie w miłości. Wychowanie seksualne, stanowiące prawo i podstawowy obowiązek rodziców, winno dokonywać się zawsze pod ich troskliwym kierunkiem zarówno w domu, jak i w wybranych i kontrolowanych przez nich ośrodkach wychowawczych. W tym sensie Kościół potwierdza prawo pomocniczości, które szkoła obowiązana jest przestrzegać, współpracując w wychowaniu seksualnym, w takim samym duchu, jaki ożywia rodziców. (FC 37)
Na koniec klarowne stanowisko wobec edukacji seksualnej: „Kościół stanowczo sprzeciwia się pewnej, często rozpowszechnianej formie informowania o życiu seksualnym w oderwaniu od zasad moralnych, która nie jest niczym innym, jak wprowadzeniem do doświadczenia przyjemności i bodźcem, skłaniającym — już w latach niewinności — do utraty pogody ducha, otwierając drogę do zepsucia”. (FC 37)
Nic dodać, nic ująć.
Doktor nauk społecznych (ISP PAN), etyk, filozof polityki. Absolwent Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Studiował też prawo na UAM w Poznaniu i zarządzanie na SGH w Warszawie. Ukończył studia z rolnictwa na SGGW i studia z nauk o polityce w Collegium Civitas/ISP PAN. W latach 1999-2000 Prezes Młodzieży Wszechpolskiej. 2002 - 2004 Radny Sejmiku Mazowieckiego i Wicemarszałek Województwa Mazowieckiego. 2004 – 2005 poseł do Parlamentu Europejskiego; 2005 - 2007 poseł na Sejm RP. Autor książek: "Zamach na cywilizację", "Naród, Młodzież, Idea", współautor wielu broszur poświęconych krytyce konstytucji UE, ideologii narodowej, zagadnieniom obrony życia i rodziny. Żonaty, dwoje dzieci. Pisuje też na: wierzejski.bog.onet.pl; i na Fronda.pl: http://www.fronda.pl/blogi/wierzejski,2279.html
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka