Oto 10 pierwszych komentarzy na mój poprzedni wpis, plus moje odpowiedzi:
1. „czk”: „TO JEST TYLKO JEDEN POWÓD I powinien brzmieć: WIERZEJSKI CHCE, ABY DZIECIAKI POZOSTAŁY KRETYNAMI, ABYM IM WCISKAĆ NATURALNE METODY ANTYKONCEPCJI PO KOŚCIOŁACH”
Odp. Nie ma czegoś takiego jak „naturalne metody antykoncepcyjne”, to contradictio in adiecto, jak kwadratowe koło („naturalne” a zarazem „antykoncepcyjne” – antykoncepcja jest ex definitione nienaturalna). Albo naturalne metody planowania rodziny (NPR), albo antykoncepcja. Myli się też Pan, sądząc, że zależy mi na (a)ignorancji młodzieży, albo żeby (b)duchowni przejęli obowiązki wychowawcze rodziców. Zależy mi, żeby młodzież była uświadomiona w pełni, integralnie, stosownie do wieku, łącznie z przekazanym systemem wartości, ale W RODZINIE. Szkoła o ile, to tylko za zgodą rodziny, na wniosek rodziny i pod kontrolą rodziny. Księża też nie są od wychowania seksualnego. Są od ocen etycznych i od orzekania, co złe a co dobre. Od wychowania są RODZICE.
2. „Liber”: „Mam wrażenie, że nie ma Pan świadomości tego, jak wychowanie do życia w rodzinie wygląda w szkole. Może to i dobrze, bo te lekcje, przynajmniej w moim liceum, były zupełnie oderwane od bieżącej polityki”.
Odp. Pan pisze o obecnie prowadzonych zajęciach z wychowania do życia w rodzinie, ja pisałem o właśnie postulowanych obowiązkowych zajęciach z edukacji seksualnej. To nie to samo. Więc i Pana analizy, jak to teraz wygląda w polskiej szkole są nie na temat. Na temat by było, jakby Pan pokazał, jak to wygląda np. na Zachodzie (Anglia, Francja, Hiszpania), bo do tamtych wzorców dążymy. Np. o edukacji seksualnej na Wyspach, na których to zajęciach już dzieci przedszkolne są indoktrynowane i demoralizowane przez organizacje homoseksualne (oficjalnie: pozarządowe).
3. Wojciech Romerowicz: „Nauczanie antykoncepcji w szkołach nic nie załatwi, nic nie zmieni i w ogóle jest to zupełnie bezsensowny pomysł. Jedyne czego może uczyć, to unikania odpowiedzialności za swoje czyny i podejmowane decyzje. Ot wystarczy jedna tabletka i można robić co się chce. A jak i tak zdarzy się wpadka, to jeden zabieg załatwi sprawę. Niestety ale jak ojciec z matką nie nauczą i nie przypilnują, to nic nie pomoże”.
Odp. Pełna zgoda.
4. maia: „(4.1) No wreszcie powinna być ta edukacja seksualna w szkole i nie tylko. (4.2) Na szkolenie, jak rozmawiać z własnymi dziećmi o ich seksualności, powinni też być kierowani rodzice. Bo przez brak takich rozmów z rodzicami, dzieciaki czerpią tę wiedzę z "ulicy". (4.3)A Pana podejście do antykoncepcji bardzo obrazowo ilustruje fragment filmu pt. "Sens życia wg Monty Pythona". W jednym z małych angielskich miasteczek wraca z pracy do domu ojciec-katolik. Minę ma nietęgą, bo ma coś ważnego do zakomunikowania swojej rodzinie. (…) Dzieciaki: Tato nie. A to dlaczego mamusia nie połykała tabletek albo czegoś sobie nie zamontowała? Ojciec: My jesteśmy katolikami i wiara nam na to nie pozwala. Dzieciaki: Tato, a dlaczego ty nie stosowałeś prezerwatywy? Ojciec: Bo jestem katolikiem. Niestety nie ma wyboru. Scena kończy się tak, że dzieciaki ze spuszczonymi głowami udają się we wiadomym kierunku. (4.4)Uważam, że dobrze jest, gdy macierzyństwo jest świadome, a dzieci są oczekiwane.
Odp. 4.1. W szkole i nie tylko? A gdzie jeszcze? To już szkoła to za mało na indoktrynację?... Może obowiązkowe kursy? Może przymusowe szkolenia organizowane po zajęciach przez „Kampanię przeciw homofobii”? Bądźmy realistami. Ujawniłem swego czasu w TVN umowę zawartą między gej-organizacją Biedronia a MEN na kilkadziesiąt tysięcy zł. Na zajęcia w przedszkolach i na koloniach! Wystarczy?
4.2. Chce Pani szkoleń obowiązkowych dla rodziców? Istny Orwell! Toż tak było za Stalina. Po prostu ręce opadają.
4.3. Uważam za coś absolutnie nie na miejscu przytaczanie tego wulgarnego antykatolickiego paszkwilu. Ciekawe, czy Monty Python zrobiłby cos równie „odważnego” na Muzułmanów, czy Żydów. Jeśli jest Pani katoliczką, to jest to po prostu coś plugawego, a jeśli Pani katoliczką nie jest, to takie przytaczanie jest obraźliwe, dyskryminujące i moralnie dyskwalifikujące.
4.4. Z tą tezą z kolei w pełni się zgadzam. Świadome rodzicielstwo. Czyli po prostu NPR.
5. Liber: „Mnie w drugiej i trzeciej klasie gimnazjum uczono o antykoncepcji - w tym mówiono nam o naturalnym planowaniu. (…). Ale to pewnie bzdury. Nie pasują do lewackiej układanki o wychowaniu seksualnym.
Odp. Moja uwaga jak do wypowiedzi nr 2 (patrz wyżej). Pan pisze, co przeżył w przeszłości, ja natomiast co się planuje na przyszłość, a czego próbki mamy na Zachodzie. O czym innym mowa. Mieszanie tych terminów to błąd logiczny, zwany ekwiwokacją.
6. „historyk”: „6.1. Katolickie poglądy na antykoncepcję wynikają tylko i wyłącznie z seksualnych fobii starych kawalerów. 6.2. Kiedyś Kościół miał fobię na punkcie okrągłej ziemi krążącej woków słońca. Później na punkcie ewolucji. Teraz antykoncepcji. 6.3.Naprawdę nie ma powodu, by edukację podporządkowywać kościelnym fobiom”.
Odp. 6.1. Teza z gruntu fałszywa, a do tego nie na temat. Ja nie prezentuję poglądów Kościoła, tylko własne, na własną odpowiedzialność. I uznaję je za racjonalne. Zbieżne są zapewne z poglądami etyki chrześcijańskiej, no ale nie moja wina, że etyka ta jest najbardziej racjonalna, spójna i odpowiadająca naturze człowieka. Ja nie jestem starym kawalerem, a poglądy te głoszę. I choćby z tego faktu wynika, że Pańska teza jest fałszywa. (Zresztą podobne poglądy głosi tysiące kobiet na całym świecie, nie „starzy kawalerowie”; myślę, że nawet więcej kobiet niż mężczyzn).
6.2. Kościół nigdy ex cathedra nie wypowiadał się o budowie ziemi. W dawnych wiekach wszyscy więksi myśliciele byli ludźmi Kościoła, albo z nim związani (Kopernik, Galileusz) i spory naukowe były w ramach społeczności chrześcijańskiej. No, ale można przecież fałszować historię na modłę komunistów, tłumacząc, że Kościół zawsze hamował naukę. Tylko kto ją przed Marksem rozwijał?
6.3. Kto chce podporządkowywać edukację kościelnym fobiom? Na pewno nie ja. Edukacja ma być świecka. Co nie znaczy: bez funkcji wychowawczej, a ta spełniana jest na pewnym systemie wartości.
7. „Ubogacony”: „Dlaczego nie powinno być wychowania w rodzinie. No bo skąd mamy pewność, że rodzic (rodzice) to nie osoba mocno doświadczona przez życie, głęboko poraniona duchowo, samotna, z kompleksami, a – nie daj Boże – ze skłonnościami pedofilskimi”.
Odp. Niech Pan nie stosuje sofistyki, to żałosne. Wychowanie to prerogatywa rodziców. Zdarzają się zapewne jakieś przypadki patologiczne, ale one nie stanowią o normie. I rodzice odpowiadają. Natomiast jeśli ktoś mówi, że chce odebrać rodzicom ich naturalne uprawnienia i przekazać anonimowej instytucji (za którą stoją konkretni ludzie, ale my ich nie do końca znamy), to ma obowiązek podać gwarancje dla tej procedury. Chce zmiany, niechże da powody, uzasadni, niech zagwarantuje bezpieczeństwo. A tego przecież nie robią.
8. Prixo: „A co ma religia od edukacji seksualnej ? Przecież na religię chodzą dzieci, które są wierzące. Natomiast jeżeli chodzi o edukację seksualną to nie powinno się jej uczyć dzieci, z tego względu, że nie powinno ich to jeszcze interesować. Cóż z tego, że 15-latkowie uprawiają seks, skoro nie powinni tego robić ? Mamy ich uczyć czegoś, czym nie powinni się jeszcze interesować ? Może zacznijmy jeszcze edukować dzieci, jak palić papierosy, bo większość w latach młodości "ma swój pierwszy raz z papierosem" ? Może znieśmy również zakaz "Alkohol od lat 18", bo większość dzieci go popija nie mając 18 lat?”
Odp. Pełna zgoda. Dobre egzemplifikacje. Dziękuję.
9. „jaki”: „Nie zgadzam sie z Pańską argumentacją w wielu punktach (nie ma sensu o tym dyskutować bo ani ja Pana, ani Pan mnie nie przekona) ale (9.1) uważam, że ma Pan prawo żądać aby Pańskie dzieci były uczone i wychowywane zgodnie z Pańską wolą i wierzeniami. (9.2)Czy Pan również jest skłonny uznać moje prawo do wyboru sposobu uczenia i wychowywania moich dzieci ? (9.3)Jednym słowem czy zgodziłby sie Pan aby zarówno edukacja seksualna jak i nauka religii zostały przedmiotami uzupełniającymi (nieobligatoryjnymi, bez oceny i adnotacji na świadectwie)?”
Odp. 9.1. Dziękuję za tę koncesję na wychowanie. Obawiam się jednak, że zbliżają się czasy, kiedy to poglądy uznane oficjalnie za „nieprawomyślne” (np. nt. homoseksualizmu, aborcji, antykoncepcji) nie będą mogły już nie tylko być głoszone, co nawet we własnej rodzinie propagowane. Proszę zobaczyć, jakie są dziś kary sądownie nałożone we Francji, czy Szwecji za głoszenie „homofobii”, albo procesy za pikiety pod klinikami aborcyjnymi.
9.2. Uznaję analogiczne prawo Pana do wychowywania, to oczywiste. Właśnie w tym duchu przecież piszę.
9.3. Teza 9.2. i 9.3 nie są połączone żadnymi związkami logicznymi, są niezależne. Każdy ma prawo do wychowywania w swoim systemie wartości swoje dzieci, ale szkoła ma obowiązek przekazywać wiedzę z zakresu dziedzictwa kulturalnego (język ojczysty, historia). Religia nie jest sprawą prywatną ex definitione. Wiara tak, to sprawa prywatna, ale nie religia. Ta oznacza pewne dziedzictwo, które stanowi o tożsamości narodu i państwa, o korzeniach kultury i cywilizacji. Jako taka powinna być obligatoryjna, chyba że rodzice wyznają inną religię, albo są niewierzący, wówczas mogą zrezygnować. I tak przecież teraz jest.
10 Wojciech Sadurski: „2 pytania: (10.1)1. Co to znaczy “narzucanie wiedzy”? (10.2) 2. Dlaczego środki antykoncepcyjne są “moralne niegodziwe”? Nawet jeśli stosowane są przez parę małżeńską, heteroseksualną, kochającą się w zaaprobowanych przez Pana pozycjach?”
Odp. 10.1.„Narzucanie wiedzy” w tym kontekście definiuję jako „odgórnie zaplanowane przez urzędników systemu edukacyjnego, obligatoryjne uczenie przedmiotu, którego materia wykracza poza ramy ściśle sprawozdawcze (informacyjne), a dotyka sfery aksjologii i światopoglądu, natomiast rodzice na to zgody nie wyrażają”. Narzucanie to prościej ujmując – obowiązkowe wprowadzenie nowego przedmiotu wbrew woli rodziców. Przy tym wola ta nie może być domniemana (nie protestują, wiec milcząco akceptują), zbyt poważna to bowiem materia, lecz winna być wyrażona pozytywnie, np. poprzez złożenie podpisu pod wnioskiem o taki przedmiot, z zaznaczeniem we wniosku ewentualnych konsekwencji (charakter umowy cywilno-prawnej).
10.2. W etyce rozróżniamy czyny (akty) dobre, neutralne i złe. Te ostatnie mogą być złe ze względu na okoliczności, albo złe bezwzględnie, nazywamy je wówczas: wewnętrznie złe. Antykoncepcja, podobnie jak aborcja, umyślne zabójstwo (wyłączając przypadek samoobrony, wojny, czy sprawiedliwej kary śmierci), zdrada małżeńska, kradzież są wewnętrznie złe. Nic tu nie ma do rzeczy, że małżonkowie się na to wzajemnie godzą (czy aby na pewno? Czy żona milcząco nie akceptuje „nadaktywności” męża i dla świętego spokoju mu ulega?).
Antykoncepcja fałszuje dwie najważniejsze prawdy o człowieku: prawdę o jego płciowej strukturze (i celowości) oraz prawdę o miłości. Obie są wpisane w naturę ludzką, więc niezmienne. Płciowa struktura człowieka jest wewnętrznie, celowościowo ukierunkowana na wzbudzenie nowego życia. Uaktywnianie potencjalności seksualnej poza kontekstem miłości płodnej jest jej nadużyciem. Jest potraktowaniem drugiego człowieka jak rzeczy, jak przedmiotu użycia. Nie ma miłości bez prawdy; jest tylko egoizm i zwierzęcy instynkt. Godność drugiej osoby zakłada, ze traktuję ją jako potencjalnego rodzica moich dzieci. Co nie znaczy, że każdy akt płciowy zakłada prokreację, ale ma jej nie wykluczać.
Stanowisko o wiele skrajniejsze głosi praktyczna filozofia Gandhiego. Ona nie uznaje NPR. Jak nie chcesz mieć więcej dzieci: zaprzestań współżycia.
(O tych sprawach pisałem wielokrotnie, odsyłam do tekstów: z 29.02.08, o samym wychowaniu seksualnym: http://wierzejski.blog.onet.pl/1,DA2008-02-29,index.html; z 11.04.08 o podstawach etyki seksualnej: http://wierzejski.blog.onet.pl/1,DA2008-04-11,index.html; i z 11.05.08 o encyklice „Humanie vitae” dot. m.in. antykoncepcji: http://wierzejski.blog.onet.pl/1,DA2008-05-11,index.html).
Napiszę na ten temat więcej za parę dni.
Reszta odpowiedzi jutro.
Doktor nauk społecznych (ISP PAN), etyk, filozof polityki. Absolwent Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Studiował też prawo na UAM w Poznaniu i zarządzanie na SGH w Warszawie. Ukończył studia z rolnictwa na SGGW i studia z nauk o polityce w Collegium Civitas/ISP PAN. W latach 1999-2000 Prezes Młodzieży Wszechpolskiej. 2002 - 2004 Radny Sejmiku Mazowieckiego i Wicemarszałek Województwa Mazowieckiego. 2004 – 2005 poseł do Parlamentu Europejskiego; 2005 - 2007 poseł na Sejm RP. Autor książek: "Zamach na cywilizację", "Naród, Młodzież, Idea", współautor wielu broszur poświęconych krytyce konstytucji UE, ideologii narodowej, zagadnieniom obrony życia i rodziny. Żonaty, dwoje dzieci. Pisuje też na: wierzejski.bog.onet.pl; i na Fronda.pl: http://www.fronda.pl/blogi/wierzejski,2279.html
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka