Marek Budzisz Marek Budzisz
2914
BLOG

Rosja 2018 – 10 straconych lat czy najszczęśliwszy naród?

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 99

Oficjalny rosyjski ośrodek badania opinii publicznej (WICOM) opublikował wczoraj wyniki badań na temat recepcji wystąpienia Władimira Putina przed Zgromadzeniem Federalnym. Światowej opinii publicznej zapadły w pamięć przede wszystkim pogróżki rosyjskiego prezydenta pod adresem szeroko pojętego Zachodu, a w szczególności wobec Stanów Zjednoczonych oraz informacje na temat nowych, cudownych rodzajów uzbrojenia będących w zasięgu ręki rosyjskich sił zbrojnych. Odbiór tego, co mówił Putin wśród Rosjan jest nieco bardziej złożony i chyba dość dobrze oddaje oblicze rosyjskiej opinii publicznej. Z tego też powodu warto tym badaniom poświęcić nieco uwagi.

            Przede wszystkim tym, co odnotowano, jest wzrost, w porównaniu z rokiem poprzednim liczby tych, którzy słuchali lub oglądali wystąpienie Putina. O ile ten rosyjski „raport o stanie państwa” (poprzednie wystąpienie przed Zgromadzeniem federalnym miało miejsce w grudniu 2016, teraz ze względu na wybory przesunięto jego termin) zainteresował 43 % ankietowanych, to teraz wyraźnie więcej, bo 59 %. Zdaniem socjologów ten wzrost zainteresowania jest pokłosiem wątłej, przynajmniej z programowego punktu widzenia, kampanii wyborczej. Jednym słowem, Rosjanie chcieli się dowiedzieć czegoś więcej na temat planów i zamierzeń ich obecnego i przyszłego władcy. Jednak, jeśli chodzi o zaufanie wobec składanych przez Władimira Władimirowicza obietnic poprawy sytuacji ekonomicznej kraju i jego mieszkańców, to wyniki ankiety nie są jednoznaczne. Co prawda 60 % badanych odpowiedziało, że wystąpienie prezydenta wzbudziło u nich „nadzieję”, ale grupa sceptyków, również rekrutujących się z grona tych, którzy mówili o nadziei nie jest mała.  30 % Ankietowanych powiedziało, że Putin zawarł w swoim przesłaniu „prawidłowe myśli i propozycje”, ale co z tego, i wcześniej je formułował, ale „żadnych realnych osiągnięć nie było”. 47 % Odpowiedziało, że popiera propozycje Prezydenta, ale zarazem uważa, że z powodu rozpanoszonej w Rosji „korupcji i biurokracji” nie zostaną one wcielone w życie. 6 % Rosjan jest zdania, że propozycje są nierealne i też nie ma, co myśleć o ich realizacji, a jedynie 30 % to optymiści. Ich zdaniem w następnej swej kadencji Putin wywiąże się z deklaracji zawartych w wystąpieniu.

Jeśli chodzi o część „wojskową” wystąpienia Putina po podobała się ona 35 % respondentów. Ale jednocześnie zapytano, co Rosjanie chcieliby usłyszeć w orędziu Prezydenta. I o kwestiach wojskowych wspomniało jedynie 22 % ankietowanych, podczas gdy największa część pytanych (56 %) chciałaby coś więcej dowiedzieć się o polityce rządu wobec ochrony zdrowia. Następne miejsca też dość wyraźnie zajęły kwestie społeczne, nie zaś mocarstwowe pobrzękiwanie szabelką. Rosyjscy socjolodzy komentujący w mediach recepcję mowy prezydenckiej zwracają uwagę, że jej część „militarna” prócz poczucia dumy i zadowolenia, że „Rosja znów jest mocarstwem, z którym Zachód i Ameryka muszą się liczyć” wzbudziła też, znane z czasów sowieckich poczucie strachu i zagrożenia wybuchem niekontrolowanego konfliktu zbrojnego. A zatem z badań wcale nie wynika, że Rosjanie są wojującymi nacjonalistami zadowolonymi z kierunku, w jakim podąża ich państwo. Gdyby chcieć lapidarnie nazwać obraz, który wyłania się z tych danych, to raczej należałoby mówić o strachu o przyszłość, zarówno w planie prywatnym jak i państwowym, poczuciu beznadziei i braku widocznych alternatyw politycznych dla obecnej elity władzy.

Nie wyłania się z tego obraz sytuacji rewolucyjnej, czy choćby zapalnej. Świadczą też o tym inne wyniki badań WICOM również opublikowane w ostatnim czasie. Tym razem ośrodek odwoływał się do doświadczeń generacyjnych i pytał, jak Rosjanie oceniają dorobek ostatnich 17 lat, czyli okresu, w którym ich krajem rządził Putin. Warto na te badania zwrócić uwagę, bo wynika z nich, że statystyczny Rosjanin jest z tych lat, ujmując sprawy generalnie, zadowolony. Rosjanie, pytani o to czy czują się szczęśliwi dość jednoznacznie, i w większości (85 %) mówią, że tak, podczas gdy na początku tych badań, tj. w 1990 roku, twierdząco na tak postawione pytanie odpowiedziało 44 % ankietowanych a 27 % mówiło, że czują się nieszczęśliwymi. Jednym słowem trauma, jaką u Rosjan wywołała pierestrojka, rozkład ZSRR i państwa komunistycznego jest nadal istotnym punktem odniesienia. Nawet w porównaniu z rokiem 2010, a zatem już po okresie boomu naftowego pierwszych dwóch kadencji Putina i czasu, kiedy wybuchł kryzys ekonomiczny liczba szczęśliwych Rosjan jest większa, bo wówczas za takich uznawało się 71 %. Mamy, zatem najprawdopodobniej do czynienia z akomodacją do trudnych warunków, które ocenia się nie w odniesieniu do utraconych szans i ewentualnych korzyści, be te są trudne do zmierzenia, ale porównując sytuację dnia dzisiejszego z czasami, kiedy w Rosji było naprawdę źle.

Takie społeczne nastawienie nie wróży dobrze opozycji, ale nie zmienia faktu, że ci z jej grona, którzy mówią o 10 straconych latach mają sporo racji. Przyjrzyjmy się jednak faktom. Skrótowy przegląd osiągnięć tego okresu przeprowadził na łamach Nowoje Wremia Borys Grozowski z Centrum Gajdara[1]. Jego zdaniem, Rosja bardzo drogo zapłaciła za przyjemność oglądania Putina na Kremlu. I przytacza liczby. Pierwsze dwie kadencje Putina to czas ewidentnego gospodarczego sukcesu Rosji. Jej PKB rósł w latach 2000 – 2008 średniorocznie o  7 % i był to wzrost znacząco wyższy niźli innych tygrysów rozwoju (Indie – 6,8 %, Turcja 4,9 %, Brazylia 3,8), nie mówiąc już o Stanach Zjednoczonych, które w tym czasie odnotowały średnioroczny wzrost na poziomie 2,3 %. Gdyby te lata potraktować łącznie, to rosyjski Produkt Krajowy Brutto urósł o 83.2 % i był gorszy tylko od wyniku Chin (143%). Nadzieje, że deklaracje Putina, który wówczas mówił o dążeniu do podwojenia PKB rychło się ziszczą znajdowały poparcie w faktach. Rosja w porównaniu z innymi krajami miała szereg przewag, których tamci nie mieli. Nie chodzi o surowce, choć ich znaczenia nie można lekceważyć, bo ani Chiny, ani Indie, nie mówiąc już o Turcji ich praktycznie nie mają. Ale Rosja miała wówczas grono dynamicznych, młodych, ale już wykształconych o otrzaskanych z międzynarodową konkurencja przedsiębiorców. Gdyby porównywać potencjał Rosji wartością kapitału społecznego, to miała ona wówczas wszelkie widoki na pomyślną przyszłość i spełnienie się putinowskich deklaracji o rychłym dogonieniu najuboższego kraju „starej” Unii, czyli Portugalii. Rosjanie też mieli wszelkie powody w różowych kolorach patrzeć w przyszłość, bo ich realne dochody też znacząco wzrosły. I co ważniejsze Rosja szybko goniła największych. Jeśli jej PKB liczony na głowę był w roku 2000 12 do 15 razy niższy niźli Francji i Niemiec, to osiem lat później już tylko 4 razy, a od Chin był 3,5 raza wyższy. Oczywiście, zdaniem Grozowskiego za ten wzrost odpowiadał przede wszystkim boom na surowce energetyczne, ale jedynie w 50 %, reszta to wzrost wydajności rosyjskich firm prywatnych.

Ale potem, a właściwie równocześnie, wydarzyła się sprawa Jukosu, państwo, a właściwie siłowicy w coraz większym stopniu zaczęli ingerować w rynek, pragnąc poddać go biurokratycznej kontroli. Wymiernym tego przejawem są przytaczane przez niego cyfry – między 2005 a 2015 rokiem udział państwa w gospodarce wzrósł z 35 do 70 % PKB. Nawet, jeśli uznać, że te dane są zawyżone, to w kluczowych sektorach, takich jak bankowość taki proces rzeczywiście miał i ma miejsce. Dziś państwo kontroluje 61 % sektora bankowego, a jak ostatnio obwieszczała prasa ekonomiczna szefostwo Banku Centralnego (nota bene bardzo chwalone przez Putina za stłumienie inflacji) w tym roku planuje w ramach sanacji sektora faktyczne upaństwowienie 20 z listy 100 największych rosyjskich banków. Jednym słowem rosyjscy przedsiębiorcy, którzy na początku wieku byli motorem gospodarczego wzrostu zostali poddani kontroli państwa i jego służb, zastraszeni, często wywłaszczeni, obłożeni różnymi formalnymi i nieformalnymi daninami. Na to nałożył się światowy kryzys ekonomiczny i związany z tym kryzys na rynku surowców. Jakie są tego skutki dla Rosji? Spójrzmy jeszcze na dane. Przez 9 lat (2009 – 2017) średniorocznie rosyjski PKB rósł o 0,9 %. W krajach, z którymi Rosja się porównywała, w tym samym czasie wyglądało to tak – w Chinach wzrost średnioroczny wynosił 8,1 %, w Indiach 7,4 %, w Turcji 5,3 %, w Brazylii 1,2 % a w USA 1,6 %. W rezultacie liczony na głowę mieszkańca Produkt Krajowy Brutto w Rosji wyrażony w dolarach w ciągu ostatnich 9 lat zmniejszył się o prawie 18 % i dziś wynosi 10,5 tys. dolarów. I to, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, tzn. dogonienie Rosji przez Chiny w PKB liczonym na głowę mieszkańca dziś staje się już bardzo realne, bo statystyczny mieszkaniec Państwa Środka wypracowuje dziś 8,5 tys. dolarów. Rosja, zdaniem Grozowskiego z państwa ekonomicznego sukcesu przekształciła się, w co najwyżej średniaka. Czwarty rok z rzędu spadają dochody ludności – łącznie obniżyły się one o ponad 11 %. Ale oficjalne dane, zdaniem rosyjskiego ekonomisty są o tyle mylące, że odnotowują średnie poziomy. A zatem jeśli dyrektor firmy otrzyma podwyżkę o 1000 rubli a robotnik 0, to oficjalna statystyka będzie mówiła o wzroście średnim na poziomie 500. I jego zdaniem, nawet wierząc oficjalnym statystykom, w Rosji brak dziś wyraźnych perspektyw wzrostu gospodarczego. Nawet, jeśli konsumpcja i inwestycje wzrosną, napędzane dochodami z eksportu węglowodorów, to nie ma w jego opinii, żadnego argumentu, że te impulsy zostaną prawidłowo spożytkowane. Bo brak jest zdrowych warunków konkurowania, brak rynku, który zastąpiły układy, protekcja, ingerencja biurokracji, wszechobecna korupcja i promowanie „swoich”. Nawet najbogatsze kraje, zasobne w ropę, mogą takiej szansy, a mowa o strumieniu pieniędzy ze sprzedaży ropy i gazu, po prostu nie wykorzystać. Jeśli nie wierzycie, spójrzcie na Wenezuelę.

I tak mamy do czynienia z dwoma światami. Realnie stąpających po ziemi ekonomistów i równie realnie myślących Rosjan, którzy wiedzą, że lepsze jest to, co znane. Bo zmiany, zwłaszcza w Rosji, mogą zmienić wszystko i zniszczyć wszystko. I to jest chyba najlepsza opoka, póki, co, rządów Putina.



[1] Борис Грозовский, ПОТЕРЯННОЕ ДЕСЯТИЛЕТИЕ, 12.03.2018 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka