Marek Budzisz Marek Budzisz
3905
BLOG

Rosja ze zdziwieniem patrzy jak odpływa jej Azja Środkowa.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

Końcówka rosyjskiej kampanii wyborczej, wynik Putina i rozważania, co się stanie w nadchodzących tygodniach w Moskwie nieco odwróciły uwagę opinii publicznej od wydarzeń może nie tak barwnych, ale kto wie, czy w dłuższej perspektywie nawet nie istotniejszych.

Otóż w przedwyborczym tygodniu odbyło się w Kazachstanie spotkanie państw Azji Środkowej. Wydarzenie może nie najistotniejsze, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że odbyło się „we własnym gronie”, bez udziału w nim Rosji. W spotkaniu wzięli udział liderzy wszystkich państw regionu w tym i Uzbekistanu, który za rządów poprzednika obecnego prezydenta, izolował się i był z większością sąsiadów dość mocno skonfliktowany. Jedynie z Turkmenistanu przyjechał w miejsce prezydenta speaker tamtejszego parlamentu. Nieobecność Berdymuchamedowa związana była z faktem wizyty tego ostatniego w krajach arabskich, gdzie zabiegał on o pomoc w sfinansowaniu rurociągu, którym można byłoby transportować turkmeński gaz do Indii i portów Oceanu Indyjskiego. Spotkanie zorganizowane zostało z inicjatywy Uzbekistanu, który przystąpił w ostatnich tygodniach do czegoś na kształt regionalnej dyplomatycznej ofensywy.

Przypomnijmy. Na początku marca uzbecki prezydent Mirzijojew przebywał w Tadżykistanie, z którym podpisał 27 dokumentów, jak informowali dziennikarze „w całości regulujących kwestie sporne”. A było ich niemało – od wytyczenia granicy, uregulowania niezwykle drażliwej kwestii tadżyckiej energetyki wodnej, której rozwój ograniczał podaż wody niezwykle ważnej dla uzbeckiej gospodarki (bawełna), wspólnej walki z zagrożeniem terrorystycznym (ISIS i islamiści uzbeccy w Afganistanie), współpracy wojskowej, finansowej, handlowej, po określenie zasad i uruchomienie małego ruchu granicznego. W najbardziej drażliwej kwestii, a mianowicie przyszłości budowy zapory i elektrowni Roguńskiej również osiągnięto porozumienie. Teraz Uzbekistan nie tylko nie sprzeciwia się kontynuowaniu budowy, ale nawet mówi się, że może wesprzeć jej finansowanie.

Wcześniej, jeszcze w październiku ubiegłego roku z podobną wizytą lider Uzbekistanu udał się do sąsiedniego Kirgistanu. I wówczas również doprowadzono do rozstrzygnięcia właściwie większości spornych kwestii, w tym i sporów granicznych. Później w grudniu nowo obrany prezydent Kirgistanu składał w Taszkiencie rewizytę i Rosjanie z dość dużym zdziwieniem odczytali kirgiski oficjalny komunikat, w którym napisano, że jest to „pierwsza oficjalna wizyta”, i to świadczy o randze wzajemnych relacji. Zdziwienie Moskwy było wywołane tym, że wcześniej kirgiski prezydent był właśnie w Moskwie, o czym jego służby prasowe, jak napisano, najwyraźniej zapomniały.

Mirzijojew spotykał się też „w cztery oczy” z prezydentem Kazachstanu, Nazarbajewem i te kontakty Moskwę już, co najmniej niepokoją. Bo Nazarbajew oficjalnie uprawia politykę „równego dystansu” współpracując zarówno z Chinami, jak i z Rosją, ale również ze Stanami Zjednoczonymi. I jest to współpraca nie tylko gospodarcza do przyciągnięcia inwestycji, ale również kooperacja wojskowa. Ale to nie jedyne elementy polityki Kazachstanu, które Moskwę dość mocno irytują. Jeszcze w ubiegłym roku Astana, jako ostatnie z państwo zamieszkałych przez ludy tureckiej grupy językowej, wprowadziła alfabet łaciński w miejsce cyrylicy, a ostatnio oficjalnie zabroniła używania we własnym parlamencie języka innego niźli kazachski. Oczywiście zakaz ten, choć nie wprost, dotyczy rosyjskiego.

Otwarcie gospodarcze, polityczne i wojskowe Uzbekistanu – jednego z największych i najludniejszych państw regionu dość znacząco zmienia tamtejszy układ sił. W grudniu podpisany został ukaz znoszący protekcjonistyczne cła chroniące gospodarkę kraju. Teraz Taszkient postawił na regionalną integrację gospodarczą – eksport, import, inwestycje. Teoretycznie rzecz biorąc, tego rodzaju kurs winien być w Moskwie przyjęty z zadowoleniem. Winien być, ale nie jest. Przede wszystkim z tego względu, że w wielu kręgach opiniotwórczych państw Azji Środkowej dało się do tej pory słyszeć głosy, że gospodarcza integracja, której Moskwa patronuje służy przede wszystkim interesom rosyjskim i koncentruje się na kluczowo istotnej dla Rosji infrastrukturze przesyłowej (rurociągi), energetycznej, kolejowej i drogowej, inne obszary pozostawiając właściwie nietkniętymi. Jeżeli teraz kraje regionu zaczną same pracować nad rozwojem i kształtem łączących je porozumień, to wiele może się zmienić. Najpierw w sferze psychologicznej. I pierwsze zwiastuny tego nowego ducha już widać. Otóż 13 marca tadżycki odpowiednik urzędu lotnictwa cywilnego zakazał jednej z rosyjskich firm lotów z dwóch uralskich ośrodków do swej stolicy. Przypomniał przy tym Rosjanom, że międzypaństwowe porozumienie mówi o tym, że tego rodzaju rejsy odbywają się przy zastosowaniu „zasady parytetu”, a żadna z tadżyckich linii nie lata na Ural. Rosjanie w pierwszej chwili zaniemówili, bo do tej pory nikt na tego rodzaju szczególiki nie zwracał uwagi, ale potem poprosili o rozpoczęcie rozmów i wydanie tymczasowej zgody. To niby niewiele, ale jakby inny duch wstąpił, czy raczej wstępuje we wzajemne relacje.

I znów Uzbekistan. Ostatnio media rosyjskie poinformowały, że w najbliższym czasie planowana jest kolejna podróż prezydenta Mirzijojew, tym razem do Azerbejdżanu oraz, być może, do Gruzji. I przypominają, że już na początku swojej kadencji odwiedził on Turkmenistan. Zdaniem przywoływanych ekspertów wszystkie te rozmowy, wizyty, spotkania mają swój, dość oczywisty, wymiar ekonomiczny. Taszkient chce zwiększyć eksport swoich węglowodorów i chce namówić Aszhabad, Astanę i stolice państw kaukaskich, aby wespół zbudować liczące się trasy przesyłowe, które mogłyby ominąć Rosję i za pośrednictwem Turcji zostać pociągnięte dalej, do Europy. Ale nie tylko o rurociągi chodzi. Taszkient rozpoczynając epokę bliskiej gospodarczej kooperacji z Kazachstanem, drugim największym graczem regionalnym, wysyła jasny sygnał – obydwa państwa, zbudowany przez nie tandem, winien stać się siła napędową regionu. Zaczyna się od wspólnych przedsięwzięć gospodarczych – już powołano niemało firm o kapitale mieszanym. Ale w tle jest zawsze polityka na szczeblu międzynarodowym. W tym rejonie świata zawsze historycznie grały interesy wielkich mocarstw – Rosji i Anglii. W miejsce Anglii wstąpiły Stany Zjednoczone, pojawiły się też Chiny z koncepcją Jedwabnego Pasa i Szlaku. Tak jest i teraz. Rosjanie coraz częściej ostatnio mówią o wzroście zainteresowania amerykańskiego Azją Środkową. W przeciwieństwie do administracji Obamy, która „zapomniała” o tej części świata, ekipa Trumpa, wydaje się chce uprawiać inną politykę. O spotkaniu na szczycie Trump – Nazarbajew pisałem już wcześniej. Teraz media informują, że już za dwa dni (25 marca) do Taszkientu przyjedzie zastępca szefa amerykańskiego Departamentu Stanu Thomas Shannon. Nie jest to wizyta na najwyższym szczeblu, ale po tym jak Islam Karimow, poprzednik obecnego prezydenta Mirzijewa, doprowadził do likwidacji amerykańskiej bazy lotniczej, co miało być odpowiedzią na płynącą z Waszyngtonu krytykę jego represyjnej polityki wewnętrznej, kontaktów w ogóle nie było i dzisiaj trzeba zaczynać od początku. Kilka dni temu agencje informowały też o podpisaniu amerykańsko – uzbeckiego porozumienia tajnych służb, które mają wspólnie walczyć z nielegalnymi transferami finansowymi. To jeden z pierwszych efektów niedawnego posunięcia prezydenta Mirzijewa, który zwolnił wszechmocnego, jak się wydawało szefa tamtejszych służb specjalnych. Inojatow, bo o nim mowa, kierował uzbeckimi strukturami siłowymi od połowy lat 90-tych, a w resorcie pracował można powiedzieć „od zawsze”, bo urodził się w rodzinie pułkownika KGB i poszedł tam pracować zaraz po studiach. Uchodził o przy tym za twórcę i opokę represyjnego systemu prześladowań wewnętrznych, autarkicznej gospodarki i odcięcia od świata, jaki stworzył w Uzbekistanie Karimow.  Dymisję głównego uzbeckiego siłowika poprzedziło wprowadzenie nowych, jak obserwatorzy oceniają, znacznie bardziej liberalnych, rozwiązań legislacyjnych. Zniesiono m.in. bezpośredni nadzór tamtejszej bezpieki nad lokalnymi uczelniami i generalnie zmniejszono jej prerogatywy.

W najbliższych dniach w Taszkiencie odbędzie się międzynarodowa konferencja poświęcona sytuacji w Afganistanie. Prócz delegacji z Waszyngtonu, swój przyjazd zapowiedział sekretarz generalny ONZ, chiński minister spraw zagranicznych, szefowa dyplomacji Unii Europejskiej oraz rosyjski minister Ławrow. Wydaje się jednak, że przyjedzie tym razem do innego niźli zawsze kraju i do innego niźli zawsze regionu, w którym Rosjanom będzie trudniej uprawiać swą tradycyjną politykę opartą na byciu rozjemcą między skonfliktowanymi sąsiadami oraz jedynym „eksporterem bezpieczeństwa”. Teraz, zdaje się na to wyglądać, bezpieczeństwo regionu chce gwarantować większa liczba światowych graczy a o ekonomicznej prosperity i kierunkach rozwoju liderzy tamtejszych państw. Nie poprawia to rosyjskich pozycji.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka