Wilk Miejski Wilk Miejski
259
BLOG

Jedwabne, Kielce, Żydokomuna, czyli różne odsłony jednej farsy - ANYPOLONIZMU!

Wilk Miejski Wilk Miejski Polityka Obserwuj notkę 11


Anonsowane teksty powstają, jako edycja tekstów już gotowych, opracowanych dla książki "Mowa Kulawa". Pierwszy, to kłamstwo na temat Jedwabnego. AK

https://www.youtube.com/watch?v=sajQZyiGP7Y

https://www.youtube.com/watch?v=M5OLLO4e7e4&feature=youtu.be

https://www.youtube.com/watch?v=lkZbvgi2CLY


W dniu 10 lipca mija kolejna, bolesna, ale też haniebnie antypolsko interpretowana, rocznica niemieckiego mordu na Żydach w miasteczku Jedwabne. Do niedawna żył w Donaldowie, czyli USA pewien obywatel (prosił o zachowanie anonimowości), który był naocznym świadkiem mordu na polskich Żydach w Jedwabnym. Mało tego, był autorem pomysłu i realizacji pomnika-głazu, na którym zawisła sporządzona przez niego z synem tablica pamiątkowa. Zawierała, nie wiem czy do dziś aktualny, błąd liczbowy, bowiem robili napis w "stanie  wskazującym" i popełnili błąd, poprzez dodanie cyfry 1 (jeden), więc z ponad setki bestialsko spalonych w stodole Żydów zrobili ponad tysiąc, a ta liczba, niestety, poszła w świat i stała się dla niejakiego antypolonistycznego fanatyka, socjologa, nie historyka zresztą, Grossa Jana, czołowego, obok redaktora Michnika, siewcy kłamstw antypolskich, przypisywania Polakom roli "wspólników" w niemieckim holokauście, czyli masowym ludobójstwie. Warto dodać, że holokaust (nie holocaust), czyli ludobójstwo dotyczył nie tylko Żydów, ale także Polaków, Rosjan, Cyganów, Serbów.  Wedle relacji mego rozmówcy, z którym umówiłem się na wywiad, ale potencjalny Autor odszedł ad patres, w Jedwabnem spalonych bestialsko w stodole, zostało ok. 160 Żydów. Według jego oceny nie było wtedy w Jedwabnem żołnierzy SS, a tyko żandarmi i policjanci. To jest jego ocena subiektywna. W zbrodni, wedle wizji tego świadka, nie brali bezpośrednio udziału Polacy, bowiem oni byli "narzędziami pomocniczymi" owego wydarzenia, pomagierami pod presją, jako obywatele okupowanego kraju nie mieli prawa brać udziału w pacyfikacyjnych działaniach niemieckich, byli niewolnikami, a nie partnerami Niemców, zwanych obecnie "dekoracyjnie" nazistami, bowiem sami podlegali akcjom ludobójczym! Czynny, spontaniczny udział Polaków, mieszkańców Jedwabnego, w mordzie na Żydach, to wierutne, nikczemne KŁAMSTWO! Owszem, mieszkańcy Jedwabnego rabowali mieszkania po zgładzonych Żydach, ale w okolicznościach nieludzkiego terroru, co praktykowane było we wszystkich okupowanych przez Niemców krajach Europy, bowiem mienie żydowskie przepadało na rzecz Niemców, więc było przez samozwańczą grabież "zabierane" Niemcom, a nie Żydom, trzeba o tym pamiętać! Trzeba też pamiętać, że rabujący żyli w nędzy, często na granicy śmierci głodowej, co nie znaczy, że ich usprawiedliwiam, jedynie tłumaczę ten "darwinowski mechanizm" działania człowieka w stanie zagrożenia życia. Ostatnia informacja, to fakt, że Żydzi z Jedwabnego witali sowieckich najeźdźców, co wtargnęli do miasteczka w 1939 roku, przysłowiowym "chlebem i solą", a żydowscy donosiciele informowali oficerów NKWD o wszystkich "wrogach ludu", czyli inteligentach, policjantach, księżach, nauczycielach, samorządowcach i politykach narodowych, którzy byli aresztowani i albo zabijani, albo wywożeni w głąb sowieckiego interioru, to też istotny czynnik, informujący, że Polacy nie mieli podstaw by kochać takich "sąsiadów". To tyle wstępu...


Jedwabne kłamstwo


Za kłamstwem na temat Jedwabnego nie stoją Żydzi, ani środowiska w Izraelu, ani w USA. Tą nikczemną, antypolską fobię buduje „Gazeta Wyborcza” , która jest gazetą lewacką, propagującą marksizm kulturowy, zwalczającą wszelkie przejawy polskiego patriotyzmu i myśli narodowej, jako faszyzm!  Koronnym dowodem na jej „poprawność polityczną” była napaść na Guntera Grassa, który obwiniał Izrael za zbrodnie na narodzie palestyńskim, które to oskarżenie Grass czynił w imię wartości ludzkich, a nie z pobudek antysemickich. Środowisko, które za nią stoi, wychowane przez Michnika i Blumsztajna, uwielbia stosować oskarżenia o antysemityzm, który jest „największą zbrodnią”, do cynicznego jątrzenia atmosfery rzekomej "fali antysemityzmu" w Polsce, antagonizowania Polaków i poniżania swych przeciwników. „Gajzeta Wybiórcza” ma de facto taki sam stosunek do Żyda ortodoksyjnego, nie marksisty, równie wrogi i pogardliwy, jak do „zapyziałego” Polaka katolika. Jest to środowisko związane nie z żydostwem religijnym i obyczajowym, ale wywodzi się z post-żydowskiego wykorzenienia i laicyzacji, tradycji KPP-owskiej, NKWD-owskiej i UB-eckiej, jest dziedzictwem „żydokomuny”, o czym będzie mowa oddzielnie...

„Gazeta Wyborcza” korzysta bezceremonialnie z goebbelsowskiego mechanizmu wielokrotnego powtarzania, ogłaszania „poprawności politycznej” i oczywistości zrozumiałej dla „inteligenta” serwowanego przez nią "wiarygodnego fałszu". Wspiera swe kłamstwa i antypolskie mity cynicznym stwierdzeniem, że  „wszyscy rozumni ludzie wiedzą”, że tak jest, bo to potwierdza Wajda, Bartoszewski, Gross, Holzer, bo Norman Davis, Olbrychski, Holland, Janda, bo Kondrat, czy Hołdys, cały salon autorytetów wielokrotnie potwierdzały ich „prawdy objawione”, czyli oczywiste i tylko kompletny idiota, wsteczniak i „ciemnogród” nie przyjmuje tych „faktów medialnych” do wiadomości. Ich robota ma iście orwellowski wymiar, bowiem  fałsz, to oczywistość, mit, to „zgodne z prawdą”, a jeno podważają oficjalną wykładnię „Gajzety” jacyś zezwierzęceni ludzie, fanatyczni osobnicy "bez zębów i postępowych poglądów”, stawiający krzyże i znicze przed Pałacem Prezydenckim. Tedy krzyczą, napominają, moralizują, bowiem za ciężkie pieniądze ukazało się wiele „postępowych” książek, naprodukowano wiele „słusznych” filmów i sztuk teatralnych, które stereotyp Polaka żydożercy, oszołoma i fanatycznego „katola” mają wbić w głowy masowemu odbiorcy, czyli obywatelowi RP. Wbić tak głęboko, aby każda próba jego rewizji, odruch krytycyzmu i zdrowego rozsądku budziła u innych machinalny sprzeciw, szyderstwo i odrzucenie towarzyskie, jako godnego politowania „ciemniaka, faszysty i kaczysty”, tak!

Jedwabne zaogniło relacje polsko-żydowskie, które i tak nie były po 1945 roku dobre. Nie  zbrodnia, która tam miała miejsce, ale kłamstwo, które wyprodukował Jan Gross, socjolog i publicysta, ale przede wszystkim kłamliwy i fanatyczny „aktywista antypolski”. To kłamstwo podchwyciła, fałszywie i bezczelnie uwiarygodniła oraz rozpropagowała na cały świat „Gazeta Wyborcza”, prywatny folwark (dez)informacyjny zawiadowany przez "kulturystę marksistowskiego" Michnika w asyście Blumsztajna. Mit o „straszliwym pogromie”, dokonanym spontanicznie przez polskich „sąsiadów”, gdy tylko odeszli żołnierze sowieccy, a wkroczyli Niemcy i zaraz do głosu doszły ich „dzikie instynkty”, więc dokonano polskimi rękami tego "haniebnego pogromu", to jeden z podstawowych czynników udanej „transformacji ustrojowej”, sprowadzeniem obywateli do "parteru", obarczenie ich winą, "zwierzęcym antysemityzmem", odebranie argumentów moralnych na jakiekolwiek roszczenia, nawet słuszne. Ten nikczemny mit, podłe kłamstwo, stał się jednym z tzw. „kłamstw założycielskich III RP”, jej fałszywych fundamentów ideowych, obok kłamstwa o reformie Balcerowicza (de facto Sorosa i Sachsa), sprawcach śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, grabieży majątku narodowego w kolejnych aferach, zaczynając od FOZ-u, przeszłości Lecha Wałęsy, magdalenkowego parasolu ochronnego dla aparatczyków i SBków, rozmyślnego niszczenia polskiej gospodarki i tworzenia „montowni” dla obcego kapitału, a wszystkie te nieprawości, dogadywanie się "nad głowami społeczeństwa", kłamstwa, zafałszowania historyczne i malwersacje nazwano fałszywie „upadkiem komunizmu”!

Pamiętajmy, że podane już środowiska antypolskie nazywają niemiecka egzekucję w Jedwabnym „spontanicznym pogromem” wykonanym przez Polaków. To jest absurd nie tylko ideologiczny, ale przeczący wszelkim wcześniejszym doświadczeniom historycznym. Bowiem na ziemiach dzisiejszej wschodniej Polski, także należących do Rzeczpospolitej Obojga Narodów ziemiach Ukrainy i Białorusi, doszło w wieku XX do kilkudziesięciu pogromów żydowskich. Zostały one zbadane przez historyków i rzetelnie opisane. W żadnym z tych pogromów nie doszło do tego, aby wymordowano wszystkich Żydów w danej miejscowości. Zazwyczaj ofiary śmiertelne stanowiło 30 – 50% żydowskiej populacji, zawsze około 1/3 udawało się ujść cało z pogromu. Wynikało to z tego, iż zaatakowani Żydzi rozbiegali się w panice, chowali, inni bronili się, zaś  atakujący rezygnowali z pościgu, aby skutecznie zająć się rabunkiem. Wielokrotnie mniej fanatyczni napastnicy albo "przymykali oko", albo „zlitowali się” i zadowoli jedynie pobiciem.

A jak był w Jedwabnym? W Jedwabnem zginęło jednego dnia około 80% żydowskiej populacji (według dokumentów NKWD, w 1940 w Jedwabnem mieszkało 562 Żydów), bowiem była to ukartowana, niemiecka zbrodnia ludobójcza, a nie spontaniczny „polski pogrom”. I to właśnie to jest koronnym dowodem, bowiem wykonawcy zbrodni – Niemcy, mieli odpowiednią strategię działania, niepostrzeżenie zablokowali drogi ucieczki i  dopiero potem rozpoczęli skoordynowaną akcję zaś zmuszeni biciem i straszeniem śmiercią Polacy wykonywali rozkazy, egzekwowane z wojskową dyscypliną, wskazywali miejsce zamieszkania Żydów, pilnowali ich na rynku i eskortowali do owej straszliwej stodoły. Byli narzędziami, trybikami machiny holokaustu, a nie „zdziczałymi zbrodniarzami”. Jest zatem po prostu wykluczone, logicznie niewiarygodne, że to polscy „sąsiedzi” pewnego dnia spontanicznie postanowili zgładzić żydowskich współobywateli miasteczka Jedwabne, uznawszy, że po odejściu sowietów wreszcie mogą to zrobić! To jest fałsz, ale idiotyczny, nie mający zaplecza logicznego, łatwy do zdemaskowania i wyszydzenia, tak!

IPN poczynił szereg ustaleń prostując tezy Grossa, choćby dotyczące liczby ofiar i obciążając Niemców "sprawstwem nadrzędnym", tj. instytucjonalnym podżeganiem do zbrodni. W obu masowych mogiłach w Jedwabnem, według biegłych IPN antropologów i medyków sądowych, znajdować się mogły szczątki około 300-400 osób. Liczba 1600 ofiar, którą ustalono w komunistycznym śledztwach w latach 50. i która padła także w książce „Sąsiedzi” Jana Grossa, nie znalazła potwierdzenia w toku prowadzonego śledztwa. Jednak po interwencji Rabina Warszawy i Łodzi, Michaela Schudricha, który powiedział: „Szacunek dla kości naszych ofiar jest dla nas ważniejszy, niż wiedza, kto zginął i jak, kto zabił i jak”, ekshumacje zostały wstrzymane. Ten stan rzeczy trwa do dziś i w sposób oczywisty blokuje skuteczne wyjaśnienie sprawy Jedwabnego!

Jednak wiele znaczących ortodoksyjnych Żydów np. rabin Joseph A. Polak, były więzień obozów w Westerborku i Bergen-Belsen, przewodniczący Rady Halachicznej bostońskiego sądu rabinicznego, ma pogląd odmienny i twierdzi, że "kości, które nie zaznały godnego pochówku, mogą być ekshumowane i ponownie pochowane w tradycyjnym grobie". Jest nie wytłumaczalne, dlaczego, skoro w granicach Rzeczpospolitej obowiązuje wyłącznie prawo polskie, zgodnie z którym, w interesie dojścia do prawdy historycznej, powinna zostać w Jedwabnem przeprowadzona normalna, rozstrzygająca o liczbie ofiar i roli wszystkich uczestników mordu, ekshumacja, a jest nadal wstrzymana! Jeśli nie ma w Polsce "woli politycznej", aby ją dokończyć, dokonać ostatecznych, sprawiedliwych ustaleń, to warto się zastanowić, dlaczego tak się dzieje, "kto za tym stoi i czemu to służy", tak kolokwialnie. Jednak do czasu rzetelnego zakończenia ekshumacji i upublicznienia jej pełnych wyników, wszelkie dyskusje na temat Jedwabnego nie mają wartości mówienia o „faktach”, ale są jedynie wypowiedziami na temat domniemań, które mogą być przeinaczane ideologicznie w obie strony – antypolską i wybielającą zło uczynione. Taka sytuacja jest bezwzględnie niedobra, to źródło antagonizmów i pretekst do szkalowania Polski i Polaków!

Teraz zakłada się, że wedle ustaleń po przerwanych ekshumacjach w Jedwabnem mogło zginąć 300 - 400 obywateli polskich żydowskiego pochodzenia. Jednak nie jest to udokumentowana liczba, a szacunkowa! Pewnym jest także to, że bez wiedzy, przyzwolenia i inspiracji niemieckiej to tragiczne zdarzenie nie mogłoby nastąpić! Nie wyklucza to jednak udziału Polaków współdziałających z Niemcami, nie wyklucza nielicznych przypadków gorliwości w wykonywaniu niecnego zadania, ale większość Polaków, mieszkańców Jedwabnego, działała w sposób wymuszony, ratując życie, bowiem będąc użytymi jako "narzędzia pomocnicze" w mordzie, sami nie byli mordercami z premedytacją. Chłopi, przybyli do Jedwabnego, na targ, byli jedynie „zmuszonymi wykonawcami rozkazów”, a nie spontanicznymi zbrodniarzami! Nie należy bronić i bezkrytycznie "czyścić dobre imię" wszystkich udziałowców tego tragicznego wydarzenia, ale pamiętać, iż nie był to pogrom, nie było to spontaniczny wybuch „krwiożerczego antysemityzmu” Polaków, jak insynuował Gross, ale był to akt holokaustu zaplanowany i metodycznie wykonany przez Niemców, o czym świadczą choćby uprzednio wykopane doły na zwłoki po egzekucji.

Nie mówi się także o tym, iż w tym ludobójczym piekle około 140 miejscowych Żydów ocalili sąsiedzi Polacy. Milczy się,  że znalazła się osoba dzielna i solidarna, czego dowodem jest przyznanie przez Instytut Yad Vashem szlachetnej Polce, Pani Antoninie Wyrzykowskiej, za uratowanie siedmiu ocalałych Żydów z pogromu w Jedwabnym, w 1976 roku, wraz z mężem Aleksandrem, tytułu „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”! O Pani Antoninie mówi rabin Jakob Baker w książce "Zwoje". Ani Michnik, ani Gross słowa o niej nie wspominają w swej konsekwentnie zakłamanej narracji antypolskiej! Dlaczego, więc nie wspomina się oficjalnie o tym, że inni Polacy ocalili w Jedwabnem ok. 140 Żydów z narażeniem życia, dlaczego kolportowana jest, nawet w Polsce, jednostronna, niesprawiedliwa wersja zbrodni? I także rzadka wspomina się o tym, iż Instytut Yad Vashem uhonorował odznaczeniem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”, do 1 stycznia 2016 roku, 6620 Polaków, co stanowi ok. 25% liczby wszystkich Sprawiedliwych odznaczonych tym medalem. Polacy są na pierwszym miejscu listy odznaczonych przez państwo Izrael za pomoc Żydom w czasie II wojny światowej. Warto o tym pamiętać! I warto także pamiętać, że we wszystkich poszukiwaniach prawdy nie chodzi o wygodne dla nas, Polaków rozstrzygnięcia, ale o "symetrię winy", o świadomość, że Polacy byli także szmalcownikami i rabowali mienie żydowskie, zaś Żydzi kolaborowali z NKWD, a potem stanowili ok. 70% kadry oficerskiej zbrodniczej organizacji - UB w komunistycznej Polsce. Bez tej wiedzy jesteśmy "dziećmi we mgle" manipulowanymi przez "łże media" i ośrodki skrajnie nacjonalistyczne, ot co!

Dodać też trzeba, iż po zakończeniu II wojny światowej, w latach 1949–1950, polskie, komunistyczne sądy, na postawie zeznań uzyskanych przez UB, często przy pomocy tortur, skazały jednego mieszkańca Jedwabnego - Karola Bardonia, współpracownika NKWD, na karę śmierci za „bezpośredni udział w mordowaniu ludności żydowskiej”, lecz zamienioną w drodze łaski Bieruta na 15 lat pozbawienie wolności. Zaś zaocznie, także na śmierć, Martina Karolaka, volksdeutscha, obywatela III Rzeszy, agenta Abwery, na którym ciążył wyrok śmierci Polskiego Państwa Podziemnego. Następnie skazano 9 mieszkańców na kary więzienia za pomoc w zabójstwie, a 12 innych oskarżonych uniewinniły.

Dlaczego Norwegowie nie muszą przepraszać za Quislinga, Rumuni za Antonescu, a Francuzi za Petain’a, ale od Polaków wymaga się przeprosin z Jedwabne! To jest historyczna niegodziwość! Bowiem, to zwyczajna, bezczelna odpowiedzialność zbiorowa, masowo stosowana przez systemy totalitarne, w tym przez Niemców, którzy rozstrzeliwali całe polskie rodziny, które ukrywały Żydów, co było jedynie tak okrutną represją w GG, bowiem w całej okupowanej Europie za ukrywanie Żydów groziło jedynie więzienie. Fakt, że Aleksander Kwaśniewski, aparatczyk PZPR-owski, przeprosił za Jedwabne nikogo i do niczego w Polsce nie zobowiązuje, to żałosna i godna pogardy próba szantażu, dzielenia Polaków na tych „cywilizowanych” i „ciemnogród” wedle otaksowania stosowanego przez „naczelnego rabina medialnego”, Michnika. Dlaczego Kwaśniewski nigdy nie pochylił się przed stojącym na rynku w Jedwabnem pomnikiem upamiętniającym Polaków, których w latach 1939-1941 sowieci zamordowali lub wywieźli na Syberię także dlatego, że „sąsiedzi”, Żydzi donieśli sowieckim funkcjonariuszom NKWD, że wskazani przez nich Polacy nie wyrażali się pozytywnie o władzy sowieckiej, co? Dlaczego ochoczo brał udział w "antypolskiej chucpie", ale o polskich ofiarach sowieckiego komunizmu, z tego samego, tragicznego miasteczka, nie chce pamiętać, oto jest pytanie, retoryczne zresztą!

Nadszedł czas na „zbiorową samoobronę” polskiej inteligencji, która nie może trwać w milczącej bierności, być „tabaką w rogu”, ale mądrze i skutecznie bronić polskiej racji stanu, prawdy historycznej i narodowej godności w obliczu ataków „polskojęzycznej” watahy oszczerców, co mianowali siebie „autorytetami moralnymi”, a są miernotą moralną i pospolitymi kłamcami, ot co!

cdn.

                                                                                     *

Antoni Kozłowski


Publicysta, poetą bywa, scenarzysta, satyryk radykalny, performer, fotograf i malarz. Humanista prywatnego sznytu, bez dyplomów, członek SDP. Od lat żyje w osobnej strefie dążenia do ludzkiej prawdy (czym jest Prawda?) poprzez dialog i introspekcję. Niezależny opozycjonista czasów PRL, inwalida po represjach komuszych. Mentalnie krzepki, czynny twórczo, uzależniony od życia, jako bezcennej przygody poznawczej, ale fizycznie - wrak życiowy. Pomimo tego - rasowy Trikster, szyderczo portretujący zło, poszukujący wytrwale dobra w wymiarze prywatnym i Ojczyzny Solidarnej. Patriota i obywatel, gardzi politycznym szambem i aktywnością "replik targowiczan" w starciu z "ministrantami" w spektaklu nad Wisłą. Współzałożyciel stowarzyszenia "Nasz Polski Dom", działającego na rzecz kultury polskiej i wsparcia potrzebujących... I tyle, aż tyle! Resztę pożarły gile, a koszatniczki schowały do piczki, o rety, minarety!

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka