Magda Figurska Magda Figurska
1068
BLOG

Czego nie zabrania prawo, zabrania wstyd

Magda Figurska Magda Figurska Polityka Obserwuj notkę 2

QCHNIA POLITYCZNA

 

Coraz częścej zdarza mi się doświadczać uczucia, które można określić jako zażenowanie. Nie jest to zdenerwowanie, złość, bunt, które mogą skłaniać do natychmiastowej reakcji, protestu, obalenia tezy i przedstawienia dowodów na  zamierzoną lub nie manipulację, nieprawdziwość czy fałsz zachowań, wypowiedzi, postępków. Nie jest to wreszcie politowanie czy śmiech, jako naturalna reakcja na prymitywizm i glupotę, którą sam Gustaw Flaubert nazwał, że jest, w odróżnieniu od ziemi, która ma granicę - bezgraniczna. To uczucie zażenowania, konsternacji, zwane niegdyś skonfundowaniem, jest, jak każde uczucie, niezwykle subiektywnym, ale pewnie wielu czytelników wie, o czym myślę. Niejednemu pewnie zdarzyło się na przykład go doświadczyć w kontaktach z innymi ludźmi, będąc poruszonym nieodpowiednim strojem, wulgarnym dowcipem, nieadekwatnym do sytuacji zachowaniem czy złudnym przeświadczeniem rozmówcy o własnym talecie tudzież profesjonalizmie. Co uczynić w takiej sytuacji? Gdy istnieje pewność, że dyskusja nie ma sensu, bo żadne już argumenty nie działają,  głupota rozmówcy i jego sądów wyklucza próby jakiejkolwiek werbalnej resocjalizacji, a wszelkie argumenty zderzają się z betonową ścianą, pojawia się zwykle bezsilność, jako uczucie towarzyszące. Skutkuje ono najczęściej zakończeniem rozmowy i postanowieniem unikania na przyszłość ludzi bezwstydnych, impregnowanych na prawdę kłamców i manipulatorów, a może zwykłych laików i ograniczonych umysłowo partaczy.
 
Uczucie zażenowania i konsternacji najczęściej jednak ma miejsce na skutek treści przekazywanych przez media, a szczególnie wtedy, gdy przekazują je osoby będące w naszej opinii autorytetami w danej dziedzinie, te, które znamy i cenimy. Lub, które w hierarchii politycznej, jako przedstawiciele władzy, urzędów państwa i wszystkich służb, których zadaniem jest ochrona bezpieczeństwa ludzi i porządku publicznego, pretendują z urzędu do szacunku, wypracowanego uczciwą pracą, rzetelnością wypełniania obowiązków i działaniem dla dobra kraju i Polaków. Odkładam więc na bok sympatie partyjne, bo jako Polka chciałabym mieć szacunek dla władzy i być z niej dumna. Ale obserwując władzę, która gardzi narodem, lekceważy jego potrzeby i działa nieprofesjonalnie, nie tylko w moim odczuciu, ale i wielkiej części Polaków, dla których nie zdeprecjonowała się jeszcze rola wstydu, można czuć zażenowanie. Wydawałoby się, nic łatwiejszego, jak się odciąć, wyłączyć telewizor, radio czy odłożyć gazetę.  Choć w wielu wypadkach tak uczyniłam, niesmak jednak pozostał. Poza tym to rozwiązanie nic nie daje, bo  np. o ile dialog pozostaje najczęściej w hermetycznej relacji dwóch osób, informacje medialne wywołują efekt przysłowiowych nożycy, które odzywają się po każdym uderzeniu w stół, miksują się ze sobą, tworząc haos informacyjny, jak echo idą dalej, czy jak wolne elektrony, które na zasadzie rekombinacji lub połączenia z innymi, tworzą cząstki tak swobodne, że zaskakujące i dalekie od prawdy.  
 
A ja chciałabym być wreszcie wolna od tego uczucia. Móc nie wstydzić się za innych; szczególnie za tych, którzy mną rządzą i od których zależy mój codzienny byt. Chciałabym szanować prezydenta. Może być wysoki, niski, mieć wąsy lub nie, nawet  tatuaże nie są żadnym problemem, nie mówiąc o braku konta czy prawa jazdy. Bolą mnie jednak jego żenujące żarty i kolejne wpadki, trudno mi cenić rząd jedynie za rozdawanie bączków w Brukseli czy cukierków i jabłek w sejmie „na osłodzenie nieobecności premiera”, który w Dolomitach ładuje akumulatory, bo zmęczył się, biedaczek, dewastacją Polski. Wstyd mi za jego kolejne exposé o własnych „sukcesach i osiągnięciach”, za obsadzanie po cichu „swoimi” wszystkich publicznych stanowisk, bez względu na kompetencje i kwalifikacje, za przymykanie oczu na kolejne afery odsłaniane w kolejnych ministerstwach  i stosowanie  wobec społeczeństwa coraz dotkliwszych restrykcji finansowych, doskonalenie aparatu kontroli, represji i cenzury. Zawsze, jak podkreśla, powodowany troską o bezpieczeństwo obywateli.  
 
Niestety, mamy się czego wstydzić. Jako Polacy i wyborcy, którzy tak źle wybrali, dziedziczymy wbrew sobie ten wstyd, który obcy jest rządzącym, oswoiliśmy go, nauczyliśmy się  żyć z dnia na dzień z kompletną żenadą, która odsłania coraz to nowe oblicza podobno bezpiecznego i dobrze zorganizowanego państwa. Wydarzenia ostatniego tygodnia: wejście CBŚ do Ministerstwa Finansów i dwa tragiczne przypadki desperatów: w Sanoku i w Warszawie dowodzą, że bałagan z ustawą hazardową jednak był, a bałagan w policji nadal jest. Ci, którzy mają bronić niewinnych  ludzi przed bandytami i dewiantami, sami stają się zagrożeniem. Brak selekcji w przyjmowaniu do pracy, brak testów i profili psychologicznych skutkują tym, że opinię raz wydaną: nieudolni, niewydolni, skorumpowani, bez wewnętrznego poczucia kontroli, wielokrotnie potwierdza życie. Infomacje o łapówkach w drogówce, pijaństwie i narkotykach w komendach policji, wypadkach popełnianych przez pijanych policjantów, o zabójstwach własnych rodzin, bezkarności i demoralizacji, to swoista „kronika policyjna”. Wypowiedzi rzecznika Komendanta Głównego Policji M.Sokołowskiego i byłego antyterrorysty Jerzego Dziewulskiego o braku procedur, presji zawodu czy stresie, wywołują pusty śmiech. Jeśli policjant nie umie zapanować nad własnym stresem, może, w ramach przekwalifikowania, zostać biliotekarzem. Upatrywanie zaś stresu w niskich zarobkach policjantów, co uczynił Dziewulski, jest nieprawdziwe. Bo skąd tak wysokie emerytury?
 
Problem leży gdzieś indziej, ale nie mnie instruować szefa MSW, socjologa J.Cichockiego. Społeczeństwo widzi i ocenia: omyłkowe akcje z ostrzeliwaniem samochodu niewinnych, młodych ludzi, brutalne traktowanie uczestników manifestacji, pacyfikacja kupców, brawurowe wejścia w nocy do matki z dwójką dzieci, omyłkowe wtargnięcia do mieszkania i wybicie zębów kobiecie, pomyłki antyterrorystów, głównie w braku rozpoznania (jak nieudana akcja w Magdalence) oraz demoralizacja i brutalizacja zawodu. Nie bez znaczenia dla braku efektów działań policji ma też błędnie pojęta solidarność zawodowa, uwikłanie w lokalne, nie zawsze czyste, interesy biznesowe, co wiemy ze sprawy zabójstwa K.Olewnika czy komendanta policji z Białołęki, które mogło mieć również miejsce w Sanoku. Zastanawia bowiem, że syn policjanta Andrzej B., o którym rzecznik podkarpackiej policji mówi, że miał „nieciekawą przeszłość”, bogatą, kryminalną kartotekę, był niebezpieczny, nieobliczalny, zdemoralizowany, budził grozę na osiedlu, trudnił się handlem narkotykami i miał kontakty z półświatkiem, pozostawał dotychczas nietykalny.  Nagła akcja policji, z ewakuacjami osiedla, helikopterem i grupą antyterrorystów z Warszawy, liczniejszą niż przy eliminacji bin Ladena, nie była w tym momencie konieczna i celowa.  Spektakularna w zamyśle akcja, zakończyła się porażką policji i podobno doskonale wyszkolonych negocjatorów. Nie przydały się też na nic nowoczesne urządzenia podsłuchowe i wizyjne, bo to sąsiad zza ściany zeznał, że usłyszal dwa strzały około godziny dwudziestej. Gdy policja weszła do mieszkania o godzinie pierwszej w nocy, zastała dwoje martwych od siedmiu godzin ludzi i żywego psa rasy shar pei. Po drodze jednego psa zastrzeliła, bo był agresywny. Internet się śmieje z mało sprawnych terrorystów, ojciec dziewczyny płacze, że nie udało się jej ocalić, policjanci chwalą policję za udaną akcję. A ja kolejny raz jestem zażenowana. Mediami, rzecznikami policji i ich sprzecznymi komunikatami, wypowiedziami emerytowanych komandosów i samą policją.
 
 Tekst opublikowany w nr.3/2013 Warszawskiej Gazety
 foto:
 

Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka