Obwodowa Komisja Wyborcza w nowej dzielnicy megapolis - AKowskie i Wyklętych nazwy ulic (nawet Zygmunta Rumla - poety, którego w poprzednim poście pokazującym mechanizm nakręcania Rzezi Wołyńskiej wspominałem) - częściowo "lemingowo" młodych z kredytami, ale nie końca - wielu ludzi w średnim wieku.
2244 wyborców - głosowało 1548 = 69% frekwencji. Podobno zawsze tu taka wysoka.
Chociaż pani wiceprzewodnicząca z wielką radością oznajmiła mi ok. 20-tej, że frekwencja osiągnęła już 80% i dzwoniła do Urzędu Miasta po nowe karty do głosowania. Dobrze, że nie zdążyli przywieźć, bo była by kolejna jazda z ich liczeniem, stemplowaniem itd. I tak siedzieliśmy do 3-ciej w nocy...
A to m.in. za sprawą organizacji pracy komisji, którą de facto cały czas (gdy była obecna) kierowała tytułowa pani wiceprzewodnicza (rocznik 1955) z uwagi na kolosalne doświadczenie panny przewodniczącej (rocznik 1994, ale 21 lat już ukończyła ;) Została wybrana na przewodniczącą OKW ponoć dlatego, że pochwaliła się, że brała udział w 6 różnych komisjach wyborczych. Szybko policzyłem, że od ukończenia przez nią wieku pełnoletności w 2012 roku odbyły się wybory samorządowe, do europarlamentu i prezydenckie, więc chyba wliczyła do swego doświadczenia komisje wyborów do samorządu szkolnego i osiedlowego...
Mimo prawdziwie młodzieżówkowego zapału do pracy dla dobra partii nie wahała się podarować kandydatowi konkurencyjnej partii do Senatu 1 głosu...
Szlachetność.
Nie, żartuję - dla szybszego (o 2:30 w nocy ;) zamknięcia rachunku głosów w urnie.
Zamieszała pracę komisji swoim uporem, aby unieważnić kartę (de facto zeszyt) do głosowania do Sejmu, z którego oberwała się okładka z pieczęcią. Wg niej = głos nieważny.
Konsekwencje = Okręgowa Komisja nie chciała przyjąć protokołu = godzina do tyłu.
Ale pani starsza wiceprzewodnicząca - bardzo sroga osóbka, zaczęła popołudniowy dyżur od opieprzenia mnie, że na chwilę zdjąłem sweter, do którego miałem przyczepiony identyfikator:
- "Gdzie pana identyfikator? Musi być w każdym momencie widoczny!"
To samo zaraz powtórzyła do młodego członka komisji siedzącego za stołem, który położył swój identyfikator przed siebie na stół...
- "Musi pan go mieć na sobie!"
Bardzo skrupulatna i szczękająca dotkliwie opryskliwa osoba, więc postanowiłem jej schodzić z drogi. Ae gdy po kilku godzinach liczenia głosów, grubo po pierwszej w nocy nie pozwoliła mi wejść do pomieszczenia, skąd wysyłały (z młodą) internetowo ten nieszczęsny protokół:
- "Proszę tu nie wchodzić! Niech pan tu nie wchodzi!" - wrzasnęła na mnie jak na małego Kazia.
Stanąłem w progu (komunikat-zakaz nie mówił nic o zamknięciu drzwi) utrudzony bardzo i zdziwiony - nie wiem, co bardziej. Zmieszany, wszak odbyło się przy świadkach. Poczekałem aż raport zostanie ponownie odrzucony (ja chciałem wejść tam, aby pomóc im usunąć błąd), dorwałem się do czytania Poradnika dla OKW gdzie wymienione prawa męża zaufania:
- ma prawo wglądu do wszystkich czynności komisji.
Wysyłanie protokołu do Okręgowej KW jak najbardziej do nich należy, chyba.
Dodatkowo postanowiłem powrócić do incydentu, kiedy pierwsza urna zapełniła się zupełnie biuletynami i potrzebna była druga. Gdy ją dostarczono, pani wiceprzewodnicząca (przy milczącej reakcji panny przewodniczącej) kazała wyprosić wszystkich ludzi stojących w kolejce po kartki wyborcze z pomieszczenia wyborczego na korytarz (a było tego z 20-30 ludzi), poczekała aż do starej urny wrzucą głosy ci szczęśliwcy, którzy odstali swoje kilka-kilkanaście minut i mieli karty w ręku, zamknęła drzwi od sali i zalepiła starą urną, opieczętowała nową. Całość nie trwała więcej niż kilka minut, ale decyzja o wyproszeniu ludzi na korytarz i zamknięciu drzwi mocno mnie zdziwiła.
Wyraziłem wtedy zdumienie i lekki sprzeciw, ale nie chciałem dodatkowym sporem przedłużać przerwy w głosowaniu, bo ludzi na korytarzu nabierało się wczesnym popołudniem.
Więc gdy panna i pani wróciłem z nietęgą miną po odrzuceniu protokołu (przed 2-gą w nocy), przemówiłem głośno:
- Pani wiceprzewodnicząca popełniła nie dość, że nieuprzejmość wobec mnie, zabraniając mi podejść do komputera przy odsyłaniu raportu, to jeszcze ograniczyła zagwarantowaną mężowi zaufania możliwość wglądu do wszystkich czynności komisji - jak stanowi instrukcja Komisji Wyborczych, którą pani widocznie nieuważnie przeczytała.
- Ale to mało, pani wiceprzewodnicząca popełniła przestępstwo wyborcze - wszak na protokole głosowania jest napisane:
Głosowanie rozpoczęło się 25 października 2015 r. o godz. 07:00 i trwało bez przerwy do godz. 21:00.
- A u nas w komisji pani wiceprzewodnicząca(zapomniałem dodać, że w obecności panny przewodniczącej) przerwała głosowanie przy zamianie urn na dobre kilka minut.
Wszak w instrukcji napisane jest:
Głosowania nie wolno przerywać, chyba że w wyniku nadzwyczajnych wydarzeń zostanie ono przejściowo lub trwale uniemożliwione. Przez nadzwyczajne wydarzenie należy rozumieć wyłącznie takie, które realnie uniemożliwia głosowanie(np. katastrofa budowlana dotycząca budynku, w którym znajduje się lokal wyborczy); nie są nadzwyczajnymi wydarzeniami sytuacje o charakterze techniczno-organizacyjnym (brak właściwej pieczęci, trudność w dostaniu się do budynku lub lokalu przed rozpoczęciem głosowania, zapełnienie się urny itp.).
Uchwałę o zarządzeniu przerwy w głosowaniu, jego przedłużeniu lub odroczeniu komisja bezzwłocznie podaje do publicznej wiadomości oraz przesyła okręgowej komisji wyborczej, która przekazuje ją Państwowej Komisji Wyborczej. Uchwałę tę komisja załącza do protokołu głosowania i czyni o tym adnotację w punkcie 18 protokołu głosowania."
http://parlament2015.pkw.gov.pl/pliki/1444383356_Poradnik dla OKW 2015.pdf
= Czyli dzięki działalności pani wiceprzewodniczącej głosowanie w tej komisji można unieważnić- zakończyłem dramatycznie.
- Pani w ilu komisjach wyborczych uczestniczyła, że takie przestępstwa wyborcze popełnia? - dobiłem kobietę, wyjątkowo cichą i przestraszoną w tym momencie.
10 par oczu patrzało na mnie wzrokiem załamanym i jakby bezsilnym. Ale niektórzy rozumieli, co chciałem wykazać... Dlatego rzuciłem łaskawie:
- No, dobra, żartowałem, o tj głupiej przerwie zapomnijmy. Poprawcie ten raport w pozycji z tą unieważnioną, bez sensu, kartą do Sejmu.
Ulga, którą odetchnęli, była prawie że odczuwalna. Ale kilka osób złośliwie się uśmiechało, patrząc jak pani wiceprzewodnicząca całkiem ucichła i patrzyła się skromnie po bokam...
Chociaż żeby pozostać sprawiedliwym, to sprawnie i uczciwie liczyła ona głosy, kilkakrotnie poprawiając błędy po mniej uważnych członkach OKW.
Ale większość czytelników chciała by zapoznać się z wynikami głosowania, a nie interpersonaliami komisji wyborczej...
PiS 25% (w tym Sellin 129, Jaworski 96, a Tadzio Cymański 28.)
PO 35% (Korol 139, Pomaska 89 (załamanym, jak GiZ), Borówa 117 (załamanym jak Roko), a Chmiel 50 (załamanym jak Marek)
Razem 4% (1. 31)
KORWIN 7% (1. 41)
PSL 1%(1. 4)
LEWICA 5% (Senyszyn 38, Roehm-Potulski 11)
KUKIZ 7% (Błeńska i Hołubowski po 33
Nowoczesna 13% (Lieder 133)
Stonoga 4 głosy, ale żaden na Danusię Hojarską (Kurski załamany?)
Senat:
Borsuk 53%(z 1 podarowanym), Stepnowski (PiS) 31%, Adruszkiewicz (Lewica) 12%.
Głosów nieważnych aż 55, czyli 8 razy więcej niż przy głosowaniu do Sejmu, których było tylko 7 (wraz z tym z oderwaną okładką).
Do domu wróciłem po godzinie 3-ciej i na bonus dostałem od małżonki dodatkową godziną prawie awanturę, żem idiota, który za darmo na ochotnika nie śpi po nocach i liczy nikomu nie potrzebne głosy...
Tyle razy Jej tłumaczę, że szczęście nie w pieniądzach, lecz ich ilości...
Ale dla powrotnego spaceru noc piękna była, księżyc świecił tak mocno, że w jego świetle wczytywałem się w kopię protokołu głosowania, który w końcu (po przyjęciu mojej podpowiedzi) zaakceptowano.
"..kilka Twoich powstańczych tekstów pisanych w sierpniu 2009 i Twoje komentarze i interpretacja faktów w tym opis próby połączenia Starego Miasta z Żoliborzem są niesamowite. Powiem szczerze, że te Twoje teksty, wraz z książką Zbigniewa Sadkowskiego "Honor i Ojczyzna", należały do głównych motywów mojego zainteresowania się szczegółami." ALMANZOR 22.08
..."notki Witka, które - pisane na dużym poziomie adrenaliny - raczej się chłonie niż czyta." "
Prawda o Powstaniu, rozpoznawana na poziomie wydarzeń związanych z poszczególnymi pododdziałami, osobami, czy miejskimi zaułkami ma niespodziewaną moc oczyszczania Pamięci z ideolog. stereotypów i kłamstw. Wszak Historia w gruncie rzeczy składa się z prywatnych historii. Prawda na poziomie Wilanowskiej_1 jest dużo bardziej namacalna i bezdyskusyjna niż na poziomie wielkiej polityki. Spoza Pańskiego tekstu wyłania się ten przedziwny napęd Bohaterów, o których Pan pisze. I nawet ten najgłębszy sens Ofiar, czynionych bez patosu i bez zbędnych górnolotności"
JES pod "Dzień chwały największej baonu "Zośka"
"350 lat temu Polakom i Ukraińcom zabrakło mądrości, wyrozumiałości, dojrzałości. Od buntu Chmielnickiego rozpoczął się powolny upadek naszego wspólnego państwa. Ukraińcy liczyli że pod berłem carów będzie im lepiej. Taras Szewczenko pisał o Chmielnickim "oj, Bohdanku, nierozumny synu..."
Po 350 latach dostaliśmy, my Polacy i Ukraińcy, od losu drugą szansę. Wznieść się ponad wzajemne uprzedzenia, spróbować zrozumieć że historia i geografia dając nam takich a nie innych sąsiadów (Rosję i Niemcy) skazały nas na sojusz, jeżeli chcemy żyć w wolnych i niepodległych krajach. To powrót do naszej wspólnej historii, droga oczywiście ryzykowna na której czyha wiele niebezpieczeństw (...)
"Более подлого, низкого, и враждебно настроенного к России и русским человека чем Witek, я в Салоне24 не видел"
= "Bardziej podłego, nikczemnego i wrogo nastawionego do Rosji i Rosjan człowieka jak Witek, ja w Salonie24 nie widziałem" AKSKII 13.2.2013
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka