witoldrepetowicz witoldrepetowicz
166
BLOG

Kriestnyj Bat'ko

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Polityka Obserwuj notkę 3

Rosyjska telewizja NTW nadała drugą część filmu „Ojciec Chrzestny”. Nie chodzi jednak o losy rodziny Corleone, lecz o znacznie bardziej realną i równie powszechnie znaną postać białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki. Oglądałem obie części filmu, w całości, są dostępne w Internecie (oczywiście w oryginale tzn. bez tłumaczenia). I to bardzo ciekawy film. Ale nie dlatego abym się czegokolwiek nowego dowiedział o Aleksandrze Grigoriewiczu. Oczywiście zarzuty stawianie w filmie są prawdziwe. Ale ciekawy jest pewien kontekst, pytania nasuwające się do autorów filmu, niewygodne dla nich i dla Rosji.

Zacznijmy od określenia „ostatnie dyktator w Europie” jak to twórcy filmu wielokrotnie nazywają białoruskiego prezydenta. No, dyktator, a jakże, ale czy ostatni? A Igor Smirnow, „prezydent”, a raczej właściciel tzw. „Pridniestrowkoj Mołdawskoj Republiki” (która w nazwie powinna mieć raczej przymiotnik „czastna”), serdeczny przyjaciel rosyjskich władz (centralną ulicę tzw. stolicy Nanddniestrza, Tyraspola „zdobi” billboard uśmiechniętego Smirnowa ściskającego się z równie uśmiechniętym Miedwiediewem), który doszedł do władzy w 1990 r. na tankach 14 armii sowieckiej dowodzonej przez znanego w swoim czasie „silnego generała” Aleksandra Liebiedzia, i który dzięki tejże armii, występującej obecnie pod ksywką „MC” znaczy „mirnyje sily”, trzyma się u władzy od 20 lat? Zresztą Igor Smirnow nie jest tu jedyny, na rosyjskim Kaukazie Moskwa utrzymuje mafio-prezydentów w zamian za lojalność, ot takiego Ramzana Kadyrowa w Czeczenii albo Kirsana Ilmużynowa w Kałmucji, a w południowej Osetii – Eduarda Kokoty. Do niektórych z tych panów jeszcze wrócę, zwłaszcza do Smirnowa, ale póki co wróćmy do filmu i do Łukaszenki.

Głównymi zarzutami postawionymi Łukaszence w filmie to: morderstwa polityczne w 1999 r., zamykanie opozycjonistów za organizowanie demonstracji, tłumienie wolności słowa poprzez posiadanie medialnego monopolu, „sympatyzowanie z Hitlerem”, związki z Bieriezowskim, zarządzanie gospodarką Białorusi niczym kołchozem, korupcja i nepotyzm, niemoralne życie osobiste, pasożytowanie na współpracy z Rosją, nielojalność w relacjach z Rosją, nie uznanie niepodległości Osetii Płd. i Abchazji, związki z Saakaszwilim oraz Bakijewem, wreszcie lawirowanie między Zachodem a Rosją (to jest też zarzut).

Nie, o prześladowaniu mniejszości polskiej nie ma tu ani słowa bo to nie pasowałoby do konwencji i przeznaczenia. A co to obchodzi rosyjskiego widza? Rosyjski widz musi zobaczyć złego Łukaszenkę, który kolaboruje z obcym dla dienieg, ale dla dienieg dla siebie i swojej rodziny, który zdradza bratnią przyjaźń słowiańsko-wielkorosyjską, choć żerował na niej jak pasożyt. O tak, musi być obrzydliwy ale w pewnym paradygmacie, a nie tak obiektywnie.

Obcy to Zachód, Polska, jakiekolwiek związki z Obcym – MFW, UE etc. są złe. To jasne. Ale to właściwie tylko tło. Natomiast w filmie podkreśla się ile to Rosja straciła pieniędzy na współpracę z Łukaszenką, a ten okazał się nielojalny: nie uznał Osetii Płd. i Abchazji, a jak do Białorusi przyjechał Bieriezowski to go nie wydał Rosjanom – tu zresztą jest przedstawiona historia rodem z filmu Coppoli - Łukaszenko zatrzymuje na lotnisku amerykańskiego adwokata powiązanego interesami z rosyjskim ex-oligarchą i trzyma go jako zakładnika, a Bieriezowski przyjeżdża do Mińska, uwalnia więźnia w zamian za załatwienie dla Aleksandra Grigoriewicza kredytów z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. I wszystko jasne – jedna wielka mafia: zachód, MFW, Bieriezowski i Łukaszenko.

Później następują migawki z nowymi przyjaciółmi Łukaszenki: Saakaszwilim oraz Bakijewem. O Saakaszwilim, prócz kilku tradycyjnych inwektyw, dużo w filmie nie ma, bo i po co – przecież i tak rosyjska opinia publiczna jest dostatecznie wyedukowana przez kremlowską propagandę na ten temat. Bakijew to obalony kilka miesięcy temu przez zainspirowany przez Kreml pucz w Kirgizji, były prezydent tego kraju. Teraz jest na Białorusi, gościem Aleksandra Grigoriewicza. Bakijew to oczywiście sukinsyn jakich … pełno na obszarze byłego Związku Radzieckiego. Ale Bakijew chciał przedłużyć obecność wojsk amerykańskich na terenie Kirgizji (bazy będące zapleczem dla operacji w Afganistanie) więc został obalony. W filmie jest mowa o zabójstwach dziennikarzy w Kirgizji za jego rządów (a co z opozycyjną dziennikarką Nowoj Gaziety Anną Politkowską zamordowaną w 2006 r.?, nikt za to morderstwo do dziś nie został ukarany, a co z Larisą Yudiną zamordowaną w 1998 r. za artykuły krytyczne wobec Ilmużynowa? itp.), o korupcji, związkach z mafią i nepotyzmie, o synu prezydenta bogacącym się na kirgiskiej gospodarce (to może pogadamy o Smirnowie, przemycie przez Naddniestrze, firmie Sheriff należącej do Smirnowa – juniora, która kontroluje cały naddniestrzański biznes?). Zresztą Łukaszenko „zaprzyjaźnił się” z Saakaszwilim i Bakijewem dopiero po rozpoczęciu przez Rosję medialnego ataku na niego. NTW w filmie pokazuje dalej, iż właściwie to trudno się dziwić przyjaźni Łukaszenko-Bakijew bo takie same rodzinne bogacenie się na państwowej gospodarce występuje i na Białorusi. Tak, zapewne, podobnie jak występowało w Mołdawii za Woronina, występuje w Abchazji, Osetii Płd., występuje w Kazachstanie i praktycznie jest powszechne na obszarze b. Związku Radzieckiego poza republikami, które są w UE. I Gruzją.

Kuriozalnie w rosyjskiej telewizji brzmi oburzenie na zamykanie do więzień opozycjonistów za organizowanie demonstracji zważywszy na notoryczne odmawianie rosyjskiej opozycji organizowania demonstracji pod pretekstem „przeszkadzania mieszkańcom” i zatrzymywanie nawet tak sędziwych demonstrantów jak Ludmiła Aleksiejewa pod pretekstem „napaści na milicjantów”. Rosyjska krytyka „wolności mediów” na Białorusi też przywodzi na myśl przypowieść biblijną o belce i źdźble w oku.

Zanim przejdę do najcięższego zarzutu – morderstw politycznych, warto jeszcze pokazać jak „całościowy” jest rosyjski atak na Łukaszenkę. W końcu „Kriestnyj-bat’ka” by dotrzeć do Leny z Perma, Katii z Nowosybirska, czy Nataszy z Archangielska musi mieć też element serialowego melodramatu. Znów jest ten „bad-guy” a raczej „plochyj-parjen’” – rzucił żonę z którą miał dwóch synów, bo znalazł sobie młodszą kochankę. Kochance i jej matce dał stanowiska państwowe, a ona dała mu syna. Potem miłość się skończyła i znów wyrzucił kochankę, zabrał jej syna, którego choć to jeszcze maluch już naznaczył na następcę i wozi nawet do papieża (eh, ten papa rimskij, bękartów przyjmuje z grzesznego związku) i na wakacje wozi, gdzie przy małym synku oddaje się cudzołóstwu z członkiniami żeńskiej drużyny siatkówki. Jest też o słynnej w swoim czasie wypowiedzi Łukaszenki wychwalającej Hitlera. Problem polega na tym, iż miała ona miejsce w … 1995 r. i jakoś przez 15 lat Rosji to nie przeszkadzało.

Podobnie jak kwestia zabójstw i zaginięć polityków opozycyjnych w 1999 r. Łukaszenko był wtedy bliski utraty władzy jak nigdy wcześniej i później. Najpierw usunął Gienadija Karpienkę, bardzo wpływowego polityka, który realnie mu zagrażał – dostał tajemniczego zawału. A potem przyszła pora na polityków, którzy utorowali Łukaszence drogę do władzy a potem chcieli go z niej zdjąć – przede wszystkim gen. Jurija Zacharenkę i Wiktora Hanczara. W przeciwieństwie do zmarginalizowanych białoruskich narodowców z Białoruskiego Frontu Narodowego, ci politycy mieli i wpływy w nomenklaturze białoruskiej, i w służbach specjalnych i „plecy” w Moskwie. Mózgiem planowanego przewrotu był Hanczar (nawiasem mówiąc miałem okazję gościć w jego mieszkaniu tuż przed jego „zaginięciem”), a plan był dość oczywisty – uzyskanie wsparcia z Moskwy i dzięki temu oraz własnym kontaktom w nomenklaturze i w wojsku obalenie Łukaszenki – na prezydenta naznaczony był Michaił Czyhir, który przez wiele lat zajmował ważne stanowiska w bankowości w Moskwie. No ale cóż – Hanczar, Zacharenko i jeszcze parę innych osób zniknęło. I ich zaginięcie jest równie niewyjaśnione jak śmierć Litwinienki (ale o tym NTW nie powie). A Czyhir poszedł siedzieć – ale miał i tak więcej szczęścia niż antagonista Putina – Chodorowski. 

O co w tym wszystkim chodzi? Na pewno nie o praw człowieka i chęć zlikwidowania ostatniej dyktatury w Europie. Na uwagę zasługuje to, że w filmie pokazuje się kilku czołowych opozycjonistów (ale nie takich jak Milinkiewicz, patrzących na Zachód). Również przedstawiona historia „kasety z filmem” wydaje się być interesująca – miął być skonfiskowany rosyjskim dziennikarzom przez białoruskie KGB ale „przyjaciele z wewnątrz” film wykradli i przekazali Rosji. Czyżby więc Moskwa chciała zrealizować plan Hanczara z 1999 r.?

Łukaszenko nie zapałał nigdy żadnym wielkim uczuciem ani do Zachodu ani do białoruskości Białorusi. Ale gdy zostawał prezydentem a w Rosji rządził Jelcyn, miał wizję zjednoczenia Białorusi i Rosji pod … swoim przywództwem. A jak przyszedł Putin to wizja ta się zawaliła i Łukaszenko zrozumiał, że musi lawirować, bo jak się uzależni od Moskwy to skończy w roli prowincjonalnego gubernatora.

Z tych samych powodów w swoim czasie lawirował Kuczma na Ukrainie. Co ciekawe, w filmie Rosjanie przestrzegają Aleksandra Grigoriewicza losem Kuczmy. Mówią wprost – jak tak dalej będziesz lawirował między nami a Zachodem to będziesz miał w pomarańczową rewolucję jak Kuczma. Czy aby na pewno kolor tej rewolucji będzie „pomarańczowy”

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka