witoldrepetowicz witoldrepetowicz
319
BLOG

Dopalacze to nie mój problem!

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Polityka Obserwuj notkę 1

Bo nie jestem debilem. "Król dopalaczy" nazywając swoich klientów debilami stwierdził fakt i nie widzę w tym nic zdrożnego czy też nawet cynicznego. W kwestii dopalaczy widzę wyłacznie dwa problemy: informacyjno-edukacyjny oraz związany z dziećmi. Dzieci bowiem nie są w stanie rozpoznać swoejgo czynu więc za sprzedawanie im substancji tego typu powinno się karać bardzo surowo. Z 10 lat, 25 lat ... Ale co do dorosłych to co innego. Wczoraj w TVN24 posłanka Kempa na propozycje ministra sprawiedliwości dotyczące karania za sprzedawanie dopalaczy dzieciom stwierdziła "a co z dorosłymi". Jak to co z dorosłymi ćpunami? Jak się zatrują to niech się leczą ale na swój koszt, bo to tylko ich wina. Nie róbmy z ćpuna ofiary! Czyja to jest ofiara? Tylko i wyłącznie swojej głupoty. Jak widzę w telewizji dwa obrazki - najpierw klientów rzucających mięchem pod sklepami z dopalaczami że im zamknięto a potem "ofiary" dopalaczy w szpitalach. Kto ich gonił pod ten sklep? Wolność to nie tylko róbta co chceta ale tez zbierajta swój plon. Jeżeli ów "król dopalaczy" rzeczywiście sprzedaje swój towar wyłącznie osobom pełnoletnim oraz każdy z jego produktów posiada szczegółową informację dotyczacą zawartości i skutków działania to jego proceder jest problemem jego i jego klientów, a ja dopóki nie płacę za to mam to gdzieś. A że płacę przez ćpunów a nie przez handlarzy to wolę handlarzy od ćpunów. Póki jest to legalne. Z 23-latka, zażywającego dopalacze i lądującego w szpitalu robi się wielką ofiarę handlarzy, bo on jeszcze młody i błądzi. Ale jego rówieśnik sprzedający dopalacze to krwiożercza bestia. Ten sprzedający ma takie samo prawo błądzić jak ten kupujący, tylko dwie rzeczy ich różnią: to że to ten drugi ma mniejsze szanse wyjść na człowieka bo jest kretynem i to że ten drugi będzie wisiał na garnuszku podatnika jak wyląduje w szpitalu.

Nie oznacza to, iż sprzeciwiam się delegalizacji tych środków. Delegalizacja jest też narzędziem edukacyjnym. Państwo wysyła sygnał, iż coś jest złe. I wcale nie jest powiedziane że wtedy zejdzie to do podziemia. Sukces dopalaczy wynikał z faktu, iż są legalne i dlatego stanowiły alternatywę dla narkotyków. W przypadku ich delegalizacji to raczej klientela wróci do narkotyków. Nie wydaje mi się tez by automatycznie owi sprzedawcy schodzili do "podziemia". Skoro był popyt a to było legalne wiec niektorzy młodzi ludzie postanowili zarobić, co wcale nie znaczy że będą chcieli na tym zarabiać jeśli stanie się to nielegalne. Ale jesli dopalacze maja byc nielegalne to razem ze wszystkimi narkotykami. A nie tak ze jakies "miekkie" beda legalne. Albo wszystko nielegalne albo wszystko legalne. I jezeli ma to byc nielegalne to scigac nalezy nie tylko podaz ale i popyt. Bo czy dorosly narkoman to jakies niepelnosprawne dziecko ktore wymaga od panstwa tego by je podatnicy nianczyli? Klient nawet ponosi większa odpowiedzialność i to z dwóch powodów: raz że to popyt kształtuje podaż a nie odwrotnie, a dwa dlatego, iż to on potem kosztuje podatnika a nie handlarz.

Niemniej delegalizacja to nie jedyna droga. Drugą drogą jest legalizacja. I to wszystkiego a nie tylko miękkich narkotyków. Wszystkiego. Ale... Jedno ale. Przerzucenie na klientów i/lub handlarzy kosztów leczenia i pochówków. Jak liberalizm to pelny a nie częściowy. I pisze to zupełnie poważnie. Bo to ma dodatkowy plus. Wyginą debile, a potem padnie branza narkotykowa. Podatnik zas oszczędzi dużo kasy.

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka