Film Frost/Nixon chyba po raz pierwszy nie ukazuje Richarda Nixona jako diabła, który zapewne odpiłował sobie rogi, wsadził w buty kopyto, a ogon schował w garniturze. Być może dlatego nie dostał żadnego Oskara, iż obnażył pewne krępujące fakty. Nie na temat Nixona ale na temat mediów i lewicowej nagonki na byłego prezydenta. Choć wielu i tak tego nie dostrzeże bo przez klapki ślepej nienawiści do Nixona jako ucieleśnienia wszelkiego zła nic dostrzec się nie da. A co się dostrzec powinno?
Nixon w filmie Frost/Nixon może wzbudzać antypatię. Bo i pewnie był antypatycznym człowiekiem. Widzimy starego człowieka, skąpego i pazernego, myślącego kategoriami zbierania haków, pełnego kompleksów, obciążonego zarzutami nadużycia władzy, do czego zresztą przyparty do muru się przyznaje. Czy można lubić takiego człowieka? Zapewne nie. Z drugiej strony widzimy ekipę Frosta. Showman Frost, któremu zależy na sukcesie (tj. dobiciu Nixona) nie po to żeby ujawnić prawdę, jak również nie dlatego by sam darzył Nixona niechęcią (wręcz przeciwnie, fakt, iż po zwycięstwie nad nim w czasie wywiadu przyjeżdża do willi b. prezydenta pożegnać się z nim świadczy o swoistej sympatii Frosta dla Nixona). Dalej są dwaj konsultanci, fanatyczni lewacy, opętani nienawiścią do Nixona. Zwłaszcza jeden z nich doskonale obnaża śmieszność lewackiej nagonki na b. prezydenta. Po rozłożeniu Nixona na łopatki w ostatniej części wywiadu przez Frosta symptomatyczny jest komentarz owego fanatycznego lewaka. Mówi on, że z całego wywiadu w percepcji opinii publicznej utkwił tylko jeden element: twarz Nixona zmuszonego do przyznania się do nadużyć władzy. I ma rację. Widzimy tu destrukcyjną siłę mediów, niszczących prawdę w imię sensacji. I musimy odpowiedzieć sobie na pytanie. Czy fakt, iż ktoś jest podły i antypatyczny to przekreśla wszystkie jego osiągnięcia? Czymże tak naprawdę była afera Watergate i nawet największe nadużycia i kłamstwa Nixona wobec jego niewątpliwych osiągnięć w polityce międzynarodowej?
Zastanawiając się nad tym warto przypomnieć sobie o własnym podwórku i schizofrenii wielu osób. Ci którzy bez wahania uznają Nixona za potwora i diabła z rogami, dla których ta jedna twarz Nixona, ten jeden element jego władzy – Watergate oraz jego antypatyczna osobowość przekreśla wszystko inne, jednocześnie uznają za niedopuszczalne wyciąganie Wałęsie karty o nazwie „Bolek” czy Wolszczanowi jego współpracy z SB. Tu już nie tylko ta karta nie przekreśla reszty dokonań lecz wręcz przeciwnie reszta dokonań przekreśla tych którzy choćby wspominają o tej karcie.
Nixon w filmie Frost/Nixon wzbudza współczucie. Ale film wywołał u mnie tez uczucie gniewu. Gniewu na nagonkę na Nixona. Nie dlatego by nie należało mówić o Watergate ale dlatego że nie należy zapominać też o dorobku Nixona. I nie oceniać polityków przez pryzmat ich osobowości i tego czy mają zdolność do bycia lubianym (tu też uderzające są pożegnalne słowa Nixona do Frosta sugerujące iż to Frost powinien być politykiem bo wzbudza sympatie a Nixon raczej dziennikarzem ze względu na dociekliwość i inteligencję; tylko co by swiatu i Ameryce przyszło z uśmiechów Frosta w praktyce rządzenia?), lecz przez pryzmat ich osiągnięć. Jakże to aktualne.
Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka