Dlaczego alkoholizm nazywa się „chorobą uczuć?” - taką pracę napisałem jako pierwszą podczas terapii.
Pierwszy z mechanizmów uzależnienia, o którym zdarzyło mi się posłuchać to „nałogowe regulowanie uczuć”.
Tak naprawdę to były drzwi, które potrzebowałem uchylić, żeby zobaczyć prawdę, choć mechanizm iluzji i zaprzeczeń poznałem dopiero na końcu. Nie pamiętam już chyba momentu, gdy picie alkoholu dawało mi kopa, robiło przyjemność, powodowało poprawę humoru. Czy dokładniej: zmianę nastroju na lepszy.
Przez ostatnie kilka lat picia służyło mi ono do wprawienia się w nastrój nieco przypominający normalny. Było mi potrzebne do zgody na świat, jakim go widziałem: brzydkim, niechętnym mi i smutnym bez przyszłości. Zgodnie z zasadą wzrastającej tolerancji, potrzebowałem coraz więcej alkoholu, by osiągnąć ten stan.
To była droga donikąd. Tylko dlatego, że ciężko było mi się przyznać, że cierpię, uznając to za niemęskie. Cieszę się, że dziś dzielę się uczuciami na mityngach.
Komentarze