W swoim pijanym życiu najwięcej, jak mi się wydaje, napsuł mi mechanizm iluzji i zaprzeczeń. Na przykład wydawałem się sobie normalnym człowiekiem. Bynajmniej nie alkoholikiem, przecież miałem pracę, rodzinę, i tak dalej.
Tuż przed wyjazdem na terapię zrobiłem sobie zdjęcie do dowodu. Dziś, ilekroć go wyciągam, patrzę niby na siebie, a nie na siebie. Już dwa miesiące potem spojrzałem na to zdjęcia, spojrzałem na siebie w lustrze… i zdziwiłem się, jak wiele się zmieniło.
Nie widziałem jednak tego, co widzę teraz. Wtedy nie lubiłem przeglądać się w lustrze, bo byłem dla siebie najlepszym dowodem swojego upadku. Dziś lubię patrzeć w lustro bo widzę fajnego (w swojej opinii) faceta.
Nie muszę już sobie wyobrażać lepszego siebie, bo po prostu staję się lepszy.
W ogóle już niewiele muszę.